[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Naturalnie uznaliśmy, że pan postąpi tak samo...
- Uznaliście? - Adam, który dorastał z czterema siostrami, potrafił przejrzeć kobiece sztuczki.
Wprawdzie żadna z nich w tak oczywisty sposób nie zarzucała przynęty, żeby się czegoś dowiedzieć,
ale one były mistrzyniami w tej grze, podczas gdy George zaledwie nowicjuszką. Adam postanowił
odpłacić pięknym za nadobne. - Na pewno nie jest pani tak naiwna, by myśleć, że odnowienie
budynku ma coś wspólnego z zamiarem założenia rodziny czy chociażby znalezienia pani tego domu.
Giana otworzyła usta, ale nie wydostały się z. nich żadne słowa.
Pod wpływem przemożnego impulsu Adam wyciągnął rękę i opuszkiem kciuka starł sadzę z jej
policzka.
- Kim pani jest? I co pani zrobiła z George? Giana poczuła, że blednie. Wyprostowała plecy,
pewna niemal, że zaraz zostanie zdemaskowana.
- Nie rozumiem.
Adam westchnął głęboko. Panna Langstrom okazała się godną przeciwniczką w pojedynkach
słownych, ale zapomniał, że jest niedoświadczoną dziewczyną, a angielski jej drugim językiem.
- Mam na myśli, że nieśmiałość do pani nie pasuje. Giana zwilżyła wargi koniuszkiem języka.
- Do pana również.
- Oceniano mnie różnie, ale nigdy w ten sposób. -Uśmiechnął się, by pokazać, że w jego słowach
nie ma przygany. - Kiedy kobieta odpowiada tak jak pani, na ogół sądzi się, że jest nieśmiała. Gdy robi
to mężczyzna, uważa się, że mówi wymijająco.
- A tak właśnie jest? McKendrick uśmiechnął się szerzej.
- No, teraz to znowu George, którą znam i ko... -Urwał raptownie.
Jezusie, Maryjo, Józefie! Przesunął ręką po twarzy. Znalazł się w tarapatach. Prawdziwych
tarapatach. Panna Langstrom stanowiła całkowite przeciwieństwo jego ideału kobiety. Lecz raptem
jego upodobania przestały mieć znaczenie. Boże, ależ była piękna! Przyprawiała go o szybsze bicie
serca. Tak, to dopiero kłopot. Rozpoznał znaki ostrzegawcze, ale nie wiedział, czy potrafi zapobiec
katastrofie. Możliwe, że już jest za pózno, by się ratować.
Chyba że...
Nigdy wcześniej nie pociągała go kobieta taka jak George. Zawsze wolał drobne, ciemnowłose i
ciemnookie piękności. Nigdy blondynki, wbrew temu, co wypisywał pan Bookman. Z drugiej strony,
nie miał kobiety, odkąd wyjechał z Nevady. Poza tym mógł też na niego działać urok nowości. Jeszcze
nie całował kobiety, która dorównywała mu wzrostem...
Przysunął się bliżej. Zawsze istniała szansa, że pocałunek okaże się jedynie miłą rozrywką w czasie
pobytu w Szkocji... Musiałby być głupcem, żeby...
Podjął ostatnią bohaterską próbę ratowania się. Cofnął się, żeby dać dziewczynie czas na ucieczkę,
ale George nie ruszyła się z miejsca. Stanęła na palcach, uniosła twarz, rozchyliła wargi i zamknęła
oczy...
Adam spojrzał na jej usta i... przycisnął do nich wargi, musnął językiem. Dziewczyna gwałtownie
wciągnęła powietrze.
A McKendrick odkrył, że jest kłamcą i głupcem. George była słodka, niewinna i bardzo kusząca.
Zorientował się od razu, że jeszcze nikt tak jej nie całował. I dobrze.
Ostatnia myśl tak go przeraziła, że odsunął się i spróbował opanować, ale szybko zrozumiał, że
toczy przegraną bitwę. Kiedy George zarzuciła mu ramiona na szyję, zrezygnował z walki.
Musnął kciukami delikatny kontur jej policzków, ucałował powieki, a następnie powędrował ku
ustom. Szczególną uwagę poświęcił dolnej wardze. Rozkoszował się jej smakiem, wyczuwał drobne
ryski od przygryzania zębami.
Dla Giany dotyk jego warg był objawieniem, spowodował całą lawinę nieznanych doznań.
McKendrick całował ją mocniej, potem znowu słabiej i znowu mocniej, sprawdzając jej reakcję. Giana
zaczęła go naśladować, poczynać sobie coraz śmielej. Jej talent i entuzjazm zaskoczyły Adama i
ucieszyły. Dziewczyna okazała się pojętną uczennicą, robiła szybkie postępy, odwzajemniała jego
pieszczoty, wymyślała własne, dążyła do mistrzostwa, skwapliwie korzystała z nowo nabytych
umiejętności. McKendrick panował nad sobą z najwyższym trudem. W końcu wypuścił ją z objęć.
Musiał natychmiast się odsunąć, żeby nie wziąć jej na dywanie w sypialni O'Briena.
- Dlaczego? - Odkrywszy całowanie, Giana chętnie kontynuowałaby przyjemne ćwiczenia jak
najdłużej. -Podoba mi się to.
- Miło mi to słyszeć, ale lekcja się skończyła. - Adam zacisnął pięści, żeby nie dotknąć dziewczyny.
- Nie chcę, żeby się skończyła - oświadczyła Giana władczym tonem, którym już dawno temu
nauczyła się stawiać na swoim.
Bycie księżniczką miało swoje plusy. McKendrick spojrzał w jej niebieskie oczy.
- Chyba nie chcesz skończyć na podłodze ze spódnicą zadartą nad głowę, a właśnie tak się stanie,
jeśli nie przestaniemy się całować.
- Naprawdę? - Giana nie rozumiała, dlaczego miałaby znalezć się na podłodze, ale sama myśl ją
zaintrygowała. - Nadzwyczajne!
- Istotnie - zgodził się Adam. - Tak nadzwyczajne, że miliony ludzi robią to codziennie.
- Tak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]