[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po pokoju, niczym zwierzę w klatce. Bał się z pewnością
jutra.
Rano pojechali do kliniki. Ka\de z nich, lekarz
TRUDNA MÅ‚LOSC 129
badał z osobna. Annis poszła na pierwszy ogień. Ju\
wcześniej Melina zdjęła jej banda\e z \eber, teraz z
nogi usunięto gips.
Na wyjście Raphaela od lekarza czekała w klinice,
pijąc jedną kawę po drugiej. Trwało to bardzo długo.
Była coraz bardziej zdenerwowana. Nagle ukazał się
w drzwiach, wyprostowany, bez gipsu na nogach i bez
lasek. A co z rękami? - pomyślała. Zobaczyła, \e nie
są zabanda\owane. Czekała w napięciu, co Raphael jej
powie.
Podszedł bli\ej, zatrzymał się i nagle twarz mu się
rozpromieniła. Wiedziała ju\, \e wynik badania jest
pomyślny. Rzuciła mu się, szczęśliwa, w ramiona.
Raphael pochylił się, pocałował mocno w usta i spojrzał
na niÄ…, zadowolony.
- Jest dobrze, jest cholernie dobrze! Mogę grać! W
pomieszczeniu dla personelu jest pianino. Lekarz mnie
tam zaprowadził. I grałem! Trochę jeszcze niezdarnie,
ale grałem. Po kilku tygodniach ćwiczeń będę grał jak
przedtem.
- To cudownie. Jestem taka szczęśliwa. A co z
nogami, z \ebrami?
- W porzÄ…dku. Czeka mnie jeszcze fizykoterapia,
to wszystko.
- Mnie te\. Lekarz stwierdził, \e jestem w dobrej
formie.
Do centrum Aten wracali taksówką.
- Jak to dobrze, \e dziÅ› lecimy do domu. Nie mogÄ™
się ju\ doczekać. Och - wykrzyknęła nagle Annis. -
Nie mogę jechać, nie mam paszportu!
- Masz. Chyba zapomniałem ci o tym powiedzieć.
Spod gruzów wydobyto nie uszkodzony sejf hotelowy,
w którym były paszporty turystów, twój te\. Odesłali
go panu Diandrosowi, a on przysłał mnie.
Annis spojrzała uwa\nie na Raphaela.
- Kiedy to było?
130 TRUDNA MIAOZ
- Z tydzień temu.
- I nic mi nie mówiłeś? - zapytała zdumiona.
- Musiałem widocznie zapomnieć.
Z wra\enia Annis a\ zaniemówiła, ale nie na długo.
- Jak mogłeś nie powiedzieć o tak wa\nej sprawie!
yrebiłeś to umyślnie!
- A właściwie dlaczego miałbym to zrobić? - Spoj-
rzał na nią z ukosa. Po chwili nachylił się i szepnął jej
do ucha: - Kierowca ci siÄ™ przyglÄ…da.
- Nic mnie to nie obchodzi!
Nagle Raphael pochylił się do przodu i rzucił parę
słów po grecku. Taksówka zwolniła, dojechała do
krawę\nika i się zatrzymała. Wysiedli.
Annis zobaczyła, \e do placu Syntagma jeszcze nie
dojechali.
- Co robisz? Gdzie jest nasz hotel? - zapytała.
-. Nk. wm jak ty, ak. ja jestem "Ltes&mvi ^odwj.
Ju\ południe. Kilka przecznic stąd jest świetna
restauracja. Z akwarium wybierzesz sobie homara i ci
go przyrządzą tak, jak będziesz chciała.
- I stanie mi w gardle! - Annis krzyknęła roz
złoszczona. Odwróciła się i, przebiegając jezdnię
między samochodami, wpadła do parku. Po chwili
dogonił ją Raphael, zadyszany po nadmiernym
wysiłku.
^ Poczekaj, Annis - zawołał. Rzuciła mu lodowate
spojrzenie.
- Zostaw mnie, nigdzie nie pójdę. Jestem na ciebie
naprawdę zła. Zmusiłeś mnie do pozostania na wyspie,
oszukałeś. Przecie\ od dawna wiedziałeś, \e paszport
się znalazł!
s Potrzebowałem cię - powiedział wyciągając rękę.
Odtrąciła ją gniewnie.
^ I dlatego spędzałeś tyle czasu z Dioną?
-^ Zazdrosna?
-- O kogo? O ciebie? Nie rozśmieszaj mnie i nie
TRUDNA MIAOZ 131
kłam. Nie potrzebowałeś mnie, lecz chciałeś zmusić,
bym została na wyspie po to, \ebyś mógł się nadal
nade mną znęcać!
- Co to? Nagle stałem się wrogiem publicznym
numer jeden? Dlaczego mnie nienawidzisz? Nigdy nie
wiem, jak się zachowasz. W szpitalu byłaś taka miła,
a teraz... No dobrze, po powrocie do Londynu
po\egnamy się. Na zawsze. - Odwrócił się i poszedł
w stronÄ™ hotelu.
Gdy była ju\ w swoim pokoju, Raphael przyniósł
jej paszport i bez słowa wyszedł.
Wzięła prysznic, a potem zeszła na dół na lunch.
Zrobiła się głodna.
Wracając ujrzała Raphaela siedzącego w holu na
skórzanej kanapie. Wyglądał bardzo zle, był smutny.
Podeszła i usiadła obok.
- Masz jakieś nowe wiadomości? - zapytała.
- Telefonowałem do szpitala. Powiedzieli mi, \e są
powody do obaw. Czy nie mogą mówić po ludzku, \e
Carmel jest w ciÄ™\kim stanie? Przecie\ nie jestem
dzieckiem. Muszę być przygotowany na najgorsze.
- Nie wyobra\aj sobie tego - poprosiła Annis.
Zrobiło się jej bardzo przykro. W takiej chwili nie
mo\e go przecie\ zostawić samego.
Raphael ujął rękę dziewczyny i pocałował. Spojrzał
na niÄ… z uczuciem.
- Dziękuję ci, \e jesteś przy mnie. Nie wiem, co
bym bez ciebie zrobił. Czy zostaniesz ze mną w
Manchesterze, dopóki... dopóki nie dowiem się, co z
Carmel?
- Jeśli zechcesz, zostanę. Wynajmę pokój w hotelu
w pobli\u szpitala.
- Nie. Pojedziesz ze mnÄ… do domu. SprowadzÄ™
dzieci...
- Skąd? - spytała zaskoczona.
132 TRUDNA MIAOZ
- SÄ… u mojej kuzynki w Birmingham. Czy zajmiesz
siÄ™ nimi przez kilka dni?
Annis milczała.
Twarz Raphaela stę\ała.
- Wiem, \e zbyt wiele od ciebie wymagam. Zapom-
nij, \e prosiłem.
- Oczywiście, \e się nimi zajmę.
- Dziękuję. Kamień spadł mi z serca. Powinny być
blisko matki, w razie gdyby... Gdyby chciała je
zobaczyć, jeśli odzyska przytomność. Dzieci muszą
być przera\one, nie wiedzą, co się dzieje. Ani matki,
ani ojca.
- Co z nim? - spytała zaskoczona, a zarazem
przera\ona.
Raphael patrzył tępo przed siebie. Nie odpowiadał.
ROZDZIAA DZIESITY
Raphael zmarszczył czoło.
- Nie mówiłem? Musiałem przecie\ coś powiedzieć.
Annis zaprzeczyła ruchem głowy. Była blada i bardzo
zdenerwowana.
- Myślałem, \e powiedziałem ci wtedy, kiedy Carmel
straciła przytomność. Na pewno!
- O... - zrobiła długą przerwę. - Nawet nie
wspomniałeś... - Zawiesiła głos i przełknęła ślinę.
Wcią\ jeszcze to imię nie mogło przejść jej przez usta.
Przywodziło na myśl zbyt przykre skojarzenia.
Wolała, aby cała sprawa była nadal zamknięta głęboko
w pamięci. Przemogła się wreszcie i spróbowała jeszcze
raz.
- Nic mi nie mówiłeś o... Barrym. Czy coś mu się
stało? Miał wypadek?
- Nie było \adnego wypadku. - Ze słów Raphaela
zaczynała przebijać wściekłość.
- To dlatego... - Przerwał na dzwięk głosu, który
dobiegł ich z tyłu, z zatłoczonego holu hotelowego.
Był to wysoki głos kobiety, mówiła być mo\e specjalnie
tak przenikliwie i ostro, by Raphael usłyszał.
- Popatrz tam. Czy to nie jest ten..., jak\e on siÄ™
nazywa? No wiesz, ten kompozytor. Z hiszpańskim
nazwiskiem. Tak, jestem pewna, \e to on! Obje\d\ał z
orkiestrą całą Europę. Wszędzie, dokąd przyje\-
d\aliśmy, ju\ był wcześniej. Wezmy od niego autograf! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •