[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fordem.
- Czadzik - przyznałem.
- Szukamy ładnej, młodej kobiety o... - zaczął Michał.
- Chcesz, poznam cię z paroma dziewczynami, może którejś wpadniesz w oko.
- Słuchaj, Peter - wtrąciłem się - to wszystko co się dzieje wokół nas, to - mówiąc
twoim językiem - ściema. Nie jest tak, jak mówi policja. Ta kobieta została porwana przez
złych ludzi, bo przypadkiem spotkała nas na swojej drodze.
- Powiedzmy, że wiem, gdzie ona jest... Co z tego będę miał, że wam powiem?
- Zaraz zejdę na dół - oświadczył Michał. - Możesz wezwać policję, ale oni przypłyną
za pózno. Pomyśl, czy jest tu ktoś, kto stawi nam czoła. On - wskazał mnie - jest tak samo
dobry jak ja. Sam go uczyłem.
- Kim wy jesteście? Terminator i Rambo?
- Mów - poprosiłem.
- Pół kilometra stąd jest druga taka sama wieża - opowiadał Peter. - Zawsze mogłem
tam zrobić sobie magazyn na różne rzeczy. Dziś wieczorem przypłynął tam duży jacht z
pięcioma osiłkami. Powiedzieli, że na razie zajmują obiekt na dwa dni. Nim odpłynąłem
stamtąd, widziałem, jak wprowadzali do budynku jakąś babkę.
- Ci kolesie byli uzbrojeni?
- Chyba tak.
- Czy przewozili dziewczynÄ™ gdzie indziej?
- Nie wiem.
Odeszliśmy na drugi koniec stropu.
- We dwóch nie damy rady - stwierdziłem.
- Trudno, trzeba wezwać kawalerię - przyznał Michał.
- Jak ich przekonamy?
- Powiemy prawdÄ™.
Spojrzałem na Petera.
- Nim znikniemy na dobre, poprosimy jeszcze o parę drobiazgów - uśmiechnąłem się
do niego.
Michał i Paweł zaczajeni w wodzie obserwowali załadunek. Zrobiłem zbliżenie na
twarz swego byłego pracownika. Po paru minutach obaj zniknęli w mroku. Odczekałem, aż
na Diabolo skończą pracę. Widziałem, jak przyjechał Sebedian i rozmawiał z Baturą. Po
godzinie statek odcumował.
- Jedziemy - rzuciłem do przysypiającego Olbrzyma.
- Dokąd? - zapytał ziewając.
- Na komendÄ™, do Skowronka.
Wróciliśmy do biura policjantów. Pirania spał z głową na biurku, a Skowronek
zawzięcie grał w wyścigi samochodowe na Playstation.
- Pożyczam od syna na długie zimowe wieczory - wytłumaczył nam, nie odrywając
wzroku od ekranu telewizora.
- Rosjanin coś powiedział? - zagadnąłem.
- Owszem, że nic nie wie, ani o Agacie, ani o włamaniu. Powiem panu, że pana
przyjaciele odwiedzili dom tej pani. Wysłałem tam naszą ekipę, żeby dobrze obejrzeli
mieszkanie jeszcze raz. Moi chłopcy ujrzeli zerwane plomby. Według sąsiada ktoś tam był,
ale bardzo krótko. Oczywiście nie interweniował ani nie wzywał policji, bo myślał, że oni to
my. Samo życie.
- Czy i ja mogę obejrzeć mieszkanie tej pani? - poprosiłem.
- Myśli pan, że znajdzie coś, czego pana poprzednicy nie odkryli? Znając pana
umiejętności pewnie by tak było, ale wydarzenia nabierają dziwnego tempa. Tego Dańca z
kumplem widziano w Juracie, przed hotelem Bryza . %7łyczliwy informator dzwonił do nas z
telefonu komórkowego myśląc, że nie odkryjemy, kto dzwoni. My jednak to potrafimy. Otóż
tym uprzejmym, lojalnym obywatelem był Mister Sebedian. Według naszych ludzi, którzy
rozmawiali z personelem hotelu, Sebedian jadł pózną kolację z dwoma Rosjanami.
Rozmawiali po rosyjsku. Jak pan się domyśla, to byli ci sami ludzie co w Pucku. Patrole nie
schwytały Dańca i tego drugiego. Zapadli się jak pod ziemię.
- A Sebedian?
- Jego wóz widziano przy molo w Juracie i tyle. Nikt się nim specjalnie nie
interesował, bo wszyscy szukali Dańca.
- Chyba niezbyt gorliwie, skoro Daniec zwiał - orzekł Olbrzym.
Zdenerwowany tym stwierdzeniem Skowronek obrócił się do nas. W tym czasie jego
pojazd uderzył o bandę toru wyścigowego.
- Młody człowieku - zaczął komisarz - nie będziesz nas uczył roboty policyjnej.
Daniec musiałby umieć latać, żeby tej nocy uciec z Juraty. Pewnie siedzi jak zając pod jakimś
krzaczkiem i z lękiem oczekuje świtu. Z obu stron miasteczka zrobiliśmy kordon straży taki,
że nawet mysz się nie prześliznie.
W czasie tej przemowy stałem przed mapą Trójmiasta, Półwyspu Helskiego i Zatoki
Puckiej rozwieszoną na ścianie. Przypomniał mi się pewien szczegół.
- Wspominał pan o lataniu. Czy jakiś helikopter startował z Półwyspu Helskiego? -
zapytałem komisarza.
- Skądże! - zaprzeczył.
- Czy, pana zdaniem, mogli ukryć się u kogoś w Juracie?
- Nie. Chyba, że w pustym o tej porze roku domku, ale nie sądzę.
- Czy mogli z Juraty gdzieś odpłynąć?
- Czym? Dokąd? Zresztą tam nie zawijają żadne statki.
- Co tutaj jest? - pytałem wskazując na dwie budowle zaznaczone na mapie wśród
wód Zatoki Puckiej.
Skowronek wstał i podszedł do mnie. Zmrużył oczy patrząc na mapę.
- A, to! - lekceważąco machnął ręką. - To dyskoteka Petera. Wziął to coś od wojska w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]