[ Pobierz całość w formacie PDF ]

raniutko. Mo\e nie znam siÄ™ na broni, ale nie jest mi obca psychika ludzka: czy sÄ…dzisz,
\e bandyci zabiorą się do roboty przed południem? Taki kawał drogi od Warszawy?
Nie sądziłem. A raczej nie chciałem wdawać się w jałowe spory z mistrzem.
Uzgodniliśmy, \e wyruszymy na tyle wcześnie, by być w Aękach około dziewiątej.
Oczywiście wyruszyć mieliśmy moim wehikułem, poniewa\ wra\liwy jak mimoza
cadillac Nataniela mógł niemile odczuć wyboje bocznych dróg, no i przybrudzić się.
Mistrz przykazał mi jeszcze odziać się w najgrubszy ko\uch i wziąć bełt oraz broszę, aby
mógł im się przyjrzeć.
Wycieraczki z trudem oczyszczały szyby z topniejącego śniegu, który, zmieszany z
marznącym deszczem, walił wielkimi płatami z niskich chmur, gdy dwudziestego
ósmego grudnia przed świtem wyruszyliśmy z Natanielem w kierunku tajemniczych Aęk
 Szkoda, \e nie ma z nami któregoś z Urwisów...  odezwałem się do mistrza.
Ten jeszcze bardziej nastroszył bobrowy kołnierz:
 Dorosłym te\ się nale\y jakaś przygoda od czasu do czasu  oświadczył raznie.  A
teraz poka\ strzałę i klejnocik. Jest ju\ dosyć widno, bym mógł się im przyjrzeć...
 Proszę  podałem mu oba przedmioty.
 Taaak  powiedział po długiej chwili, odkładając broszę do pudełeczka, w którym
ją przechowywałem  czarny klejnot i czarna Panna. Tu rzeczywiście pasowałaby Czarna
Milady. Mam tylko nadzieję, \e jej charakter jest nieco jaśniejszy, bo szkoda byłoby tej
pięknej kobiety... Przyjrzyjmy się teraz strzale... Otó\, drogi Tomaszu, nie chcąc
wysłuchiwać ju\ więcej twoich naigrywań z mojej  historycznej znajomości
współczesnej broni, zasięgnąłem informacji u mego przyjaciela z Komendy Głównej
Policji... Mogę ci teraz powiedzieć, \e strzała., która  biorąc pod uwagę odległość, z
jakiej strzelano i tak wychwalany przez ciebie laserowy celownik nie miała cię zabić, a
tylko nastraszyć, jest produkcji południowokoreańskiej, o czym świadczy opisany mi
przez ciebie, a tu widoczny, kształt grotu. Natomiast cztery nacięcia na lotce znaczą w
języku triad, czyli gangów chińskich, \e jeśli nie zaprzestaniesz zajmować się daną
sprawą, będziesz jeszcze cztery razy ostrze\ony. Piąty zaś strzał będzie, niestety, drogi
Tomaszu celny... Poniewa\ wiem, \e z \adnej z zaczętych spraw wycofywać się nigdy nie
miałeś zamiaru, \ycia widzę przed tobą na cztery strzelania z kuszy... Ten, kto do ciebie
strzelał, musi być niezle obyły w swym rzemiośle!
To powiedziawszy mój drogi mistrz wtulił nos w futro i zachrapał.
Niedostrze\eni w śnie\ycy przez, nikogo dojechaliśmy do Aęk tu\ po dziesiątej.
Dwór stał na niewielkim wzniesieniu, otoczonym fosą wypełnioną wodą, którą
krótkotrwały mróz pokrył cieniutką tylko tafelką lodu. Do dworu mo\na było przedostać
się przez rachityczny mostek, którego najmocniejszy punkt stanowiły dwie dość grube 
ale wÄ…tpiÄ™, czy przybite gwozdziami  dechy.
 Tylko jedz uwa\nie, a ja będę pilotował!  poderwał się mistrz i ani się
spostrzegłem, a ju\ stał na mostku i zachęcająco kiwał na mnie palcem.
 Ale po co się tam pchać?!  krzyknąłem, otwierając okienko.
 Przecie\ musimy gdzieś schować samochód!  odkrzyknął Nataniel.
 Ale ślady opon!
 Znieg w minutÄ™ je zasypie!
 A nie mo\na we wsi?
 Oni mogą mieć tam swoich ludzi! A tu za dworem widzę stertę siana. Zajedziesz za
niÄ…, przysypiemy grata sianem i nikt go nie zobaczy! No, ruszaj!
Ruszyłem. Dechy zatrzeszczały, ale nie pękły. Otarłem pot z czoła.
Ukryliśmy wehikuł w sianie i rozejrzeliśmy się po okolicy.
Najpierw dokładnie zwiedziliśmy cały teren  park i wysepkę. Wydawały się nam
puste i bezludne  nic nie wzbudzało podejrzeń. Brudne, ciemne, zabite deskami pokoje
dworu podziałały na nas odstraszająco. Po szczerbatej drabinie dostaliśmy się na strych,
gdzie było równie brudno jak w pokojach, lecz więcej świe\ego powietrza i światła, które
wpadało tu przez dziury w dachu. Wynalezliśmy zaciszny kącik na rozwalonej skrzyni
obok komina i czekaliśmy.
Dwór był stary, z drugiej połowy XVII wieku, drewniany, parterowy, o konstrukcji
zrębowej. Zbudowano go na planie prostokąta, z jednopiętrowymi ryzalitami na osi
poprzecznej, zwieńczonymi trójkątnymi szczytami. Dach był dwuspadowy, łamany, ze
świetlikami. Układ wnętrza dwutraktowy, na osi sień i długi salon. Kiedyś na pewno
dwór był ładny  teraz stał się nie zamieszkaną ruderą uznaną za zabytek i przeznaczoną
do rekonstrukcji, na którą miejscowe władze nie miały pieniędzy. Modrzewiowe belki
spróchniały, dach i sufity groziły zawaleniem. Okna zabito deskami, w zakurzonych
pokojach walały się połamane, staroświeckie sprzęty, śmierdziało szczurami i stęchlizną.
Powoli mijały godziny. Mróz tę\ał.
 Nie, Natanielu. Nie ma sensu bezskutecznie wyczekiwać. Spójrz, ile tu pajęczyn!
 Pająki przynoszą szczęście  zauwa\ył mistrz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •