[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Boże, jesteś piękna.
- I właśnie dlatego nie chcesz się ze mną kochać?
- PragnÄ™ ciÄ™ tak mocno!
Owinął sobie wokół palca jasny kosmyk, potem
puścił i cofnął dłoń.
125
- Nieustannie o tobie rozmyślam, Ally. A cenię
spokój. Jeszcze nie postanowiłem, czy chcę się
zaangażować. JeÅ›li zrealizujÄ™ choćby poÅ‚owÄ™ inte­
resujących pomysłów, jakie mi z twojego powodu
wpadają do głowy, przepadnę z kretesem.
Przysiadła na piętach.
- WyobrażaÅ‚am sobie, że potrafisz zrzucić wiÄ™­
zy, kiedy tylko uznasz to za stosowne.
- Nigdy nie miałem takiego problemu. Ty jesteś
problemem.
Poczucie zniewagi i rozdrażnienie ustąpiły.
- FascynujÄ…ce. ZaklasyfikowaÅ‚am ciÄ™ jako oso­
bę, która bierze, co chce i kiedy chce, nie dbając
o konsekwencje.
- Nie, wolÄ™ kalkulować i na tej podstawie elimi­
nować konsekwencje. Dopiero potem biorÄ™ to, cze­
go chcÄ™.
- Innymi słowy, działam ci na nerwy.
- Och, tak, dalej, uśmiechaj się. Nie mogę cię za
to winić.
Zaśmiała się.
- Wspomniałeś o dwóch przyczynach. Jaka jest
ta druga?
- To bardzo proste. - Wsunął się głębiej na
łóżko, nachylił i chwycił dłonią jej podbródek. - Nie
lubię policjantów - oświadczył i lekko musnął
ustami jej wargi. Kiedy chciaÅ‚ siÄ™ odsunąć, przy­
lgnęła do niego. Poczuła, że zadygotał, i nic nigdy
nie sprawiło jej większej satysfakcji. - Tak, jesteś
problemem - mruknÄ…Å‚. - IdÄ™.
126
- Tchórz.
- W porządku, zabolało, ale jakoś się wyliżę.
Wstał i ruszył do krzesła, na którym zostawił
marynarkÄ™.
Nigdy nie czułam się lepiej, uznała Ally. Miała
poczucie, że jest rewelacyjna, niezwyciężona.
- Dlaczego tu nie wrócisz i nie staniesz do walki
jak mężczyzna?
Popatrzył na Ally. Klęczała na łóżku, patrząc na
niego wyzywajÄ…co.
Nadal czuł na języku jej smak.
Pokręcił jednak tylko głową i ruszył do drzwi. Nie
potrafił odmówić sobie ostatniego spojrzenia.
- Rano będę nienawidził nas oboje - rzucił.
Gdy opuszczał mieszkanie, dzwięczał mu
w uszach jej szyderczy śmiech.
ROZDZIAA SIÓDMY
Ally wstała o szóstej i o siódmej była już gotowa
do wyjścia. W drzwiach niemal wpadła na rodziców,
którzy cierpliwie na nią czekali.
- Mamo. - PrzerzuciÅ‚a spojrzenie na ojca, chcia­
ła się do niego zwrócić, lecz matka już ją ściskała.
- Mamo - powtórzyła. - Nic mi nie jest.
- Pozwól mi jednak. - Cilla obejmowała ją
mocno, policzek przytulony do policzka. GÅ‚upie,
uznała, trzymać się przez całą noc, a załamać teraz,
gdy ma dziecko przy sobie. Nie mogła sobie na to
pozwolić. - W porządku. - Przylgnęła ustami do
skroni córki, a potem lekko odsunęła siÄ™, by przy­
jrzeć się jej twarzy. - Musiałam się przekonać. I tak
masz szczęście, że twojemu ojcu udało się tak długo
mnie powstrzymywać.
- Nie chciałam, żebyś się martwiła.
- Martwienie siÄ™ jest moim obowiÄ…zkiem. SÄ…dzÄ™,
że znakomicie się z niego wywiązuję.
- Ze wszystkiego wywiÄ…zujesz siÄ™ znakomicie.
128
Oczy Cilli O'Roarke Fletcher miały tę samą
złocistobrązową barwę, co oczy córki, a krótkie
czarne włosy podkreślały urodę szczupłej twarzy
i urok lekko chropawego głosu.
- Ale z zamartwiania siÄ™ uczyniÅ‚am wprost sztu­
kę - powiedziała.
Ponieważ byÅ‚y niemal identycznego wzrostu, że­
by pocałować matkę w policzek, Ally musiała się
tylko bliżej przysunąć.
- Teraz możesz sobie zrobić przerwę. Czuję się
doskonale, naprawdÄ™.
- I doskonale wyglÄ…dasz.
- Zapraszam do środka, poczęstuję was kawą.
- Nie, przecież wÅ‚aÅ›nie wybierasz siÄ™ do komisa­
riatu. Ja tylko musiałam cię zobaczyć. - Dotknąć,
uzupełniła w myślach Cilla. - Zresztą też jestem
w drodze do pracy. Zamierzam przeprowadzić roz­
mowę z nowym kierownikiem działu reklamy
w KHIP. Twój ojciec mnie podrzuci. Możesz wziąć
mój samochód.
- Skąd wiesz, że potrzebuję samochodu?
- Mam swoje zródła informacji - odpowiedział
za żonę Boyd. - Powinnaś dostać z powrotem swój
po południu.
- To znakomicie. Będę musiała sobie poradzić.
Ally zamknęła za sobą drzwi.
- To znaczy z samochodem, Overtonem i biuro­
kratyczną mitręgą - skomentowała Cilla. - Mam
nadzieję, że nie wychowałam niewdzięcznej córki,
która chce, aby jej ojciec bezczynnie czekał, aż
129
przydarzy się jej coś złego. - Cilla przechyliła głowę
i uniosła brwi. - Byłabym bardzo rozczarowana.
Boyd uśmiechnął się, objął żonę i pocałował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •