[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wykaraskać?
- Oczywiście. Poniewa\ przez trzy lata Noble i Bates
mają mi płacić dziesięć procent od zysków, więc we własnym
interesie wraz z moim zespołem postawię ich na nogi. I
wszyscy o tym wiedzÄ….
Nie wątpiła, \e tego dokona.
Optymizm jest zarazliwy. Sam fakt, i\ Vaughan Mason
zamierza poświęcić swój czas temu kulejącemu
przedsiębiorstwu, wystarczy, by uspokoić akcjonariuszy.
- Zatem Noble i Bates mają szczęście, \e zgodziłeś się im
pomóc - rzekła z uśmiechem.
Vaughan wcią\ przytrzymywał drzwi, jakby zapraszał ją
do wejścia. Po raz kolejny z grymasem bólu przestąpiła z nogi
na nogÄ™.
- Nowe buty? - spytał.
Skrzywiła się.
- Są za ciasne. Nie było mojego rozmiaru.
- Więc czemu, u licha, je kupiłaś? - zapytał zdumionym
tonem.
- Chyba się w nich zakochałam. Pomyślałam, \e te albo
\adne.
- I warte sÄ… tego cierpienia?
Amelia pomyślała o swych obtartych, poranionych
stopach, lecz odrzekła bez wahania:
- Naturalnie.
Wydawało się, \e Mason przez chwilę rozwa\a
zaproszenie jej do swego pokoju. Wiedziała jednak, \e nie
zdecydowałaby się wejść.
- Lepiej ju\ pójdę - rzuciła. - Paul czeka na moje
sprawozdanie.
- Szkoda - powiedział tylko, po czym odwrócił się i
wszedł do pokoju.
Amelia została przy zamkniętych mahoniowych drzwiach,
gorzko \ałując, \e nie przyjęła jego milczącej propozycji.
ROZDZIAA CZWARTY
- A więc? - spytał Paul.
- Właściwie nic jeszcze nie napisałam - zaczęła Amelia,
zadowolona, \e bezprzewodowy telefon pozwala jej
spacerować po pokoju, co czyniła zawsze, gdy była
zdenerwowana. - Ale mam mnóstwo materiału. Na razie
tworzę sobie jego pełniejszy wizerunek.
- Gdybym chciał zdjęć, wysłałbym tam fotografa - rzucił
złośliwie jej naczelny. - Potrzebuję słów, faktów i
szczegółów...
- Paul! - przerwała mu, sama zaszokowana swą
śmiałością. - To jest mój artykuł. Mój. Dostaniesz go i
zapewniam, \e będzie interesujący, a nawet pasjonujący. Ale
jeśli oczekujesz mia\d\ącej krytyki Masona, gorzko się
rozczarujesz. Je\eli potrzebujesz faktów i szczegółów, daj mi
etat w dziale ekonomicznym.
- Spraw się dobrze, a dostaniesz go, Amelio. Milczała.
- Bo przecie\ właśnie tego chcesz, prawda? - upewnił się.
Wcią\ nie odpowiadała, bo uświadomiła sobie, \e w
istocie nie wie ju\, czego chce - teraz, gdy spełnienie jej
marzeń było na wyciągnięcie ręki!
- Dostarcz dobry artykuł, a wtedy porozmawiamy -
zakończył Paul. - A na razie pamiętaj, kto płaci wygórowane
rachunki za twój hotel.
Słusznie, pomyślała. Odło\yła słuchawkę i włączyła
laptop. To nie była odpowiednia pora na prze\ywanie kryzysu
zawodowego!
Zamierzała, nie: wręcz musiała przenieść czytelników do
świata całkiem odmiennego ni\ ich własny i pokazać im, jaki
naprawdę jest Vaughan Mason; wydobyć spoza ikony
popkultury prawdziwego człowieka...
Czyli miała znowu robić to, czym zajmowała się od pół
roku...
Jej palce zawisły bezsilnie nad klawiaturą. Chciała tego,
czy nie - przechodziła właśnie zawodowy kryzys!
Otworzyła dwuskrzydłowe okno i pokój wypełniły
dzwięki fortepianu, dochodzące z sali jadalnej. Wyszła na
balkon i spojrzała w dół, poddając się kojącym tonom muzyki
i zastanawiając, co naprawdę chce robić w \yciu.
- Jakiś kłopot?
Głos rozbrzmiał tak blisko, \e dosłownie podskoczyła. Na
sąsiednim balkonie stał Vaughan w obszernym płaszczu
kąpielowym, z wielkim kieliszkiem brandy w dłoni. Czarne
włosy miał wilgotne. Na jego widok Amelia poczuła
podniecający, upajający dreszcz i w odpowiedzi zdołała tylko
lekko pokręcić głową.
- Bo wyglądasz na nieco zaniepokojoną. Istotnie czuła
lekki niepokój, lecz obecnie ju\
nie z powodu Paula, tylko tego mÄ™\czyzny na balkonie, od
którego oddzielało ją jedynie niskie plastikowe przepierzenie.
Z udaną nonszalancją wzruszyła ramionami.
- To tylko problem zawodowy.
- Więc opowiedz mi o nim - zaproponował.
- Najlepiej po tej stronie płotu. Nie mam ochoty
przekrzykiwać muzyki.
- Myślę, \e jesteś ostatnią osobą, z którą powinnam go
omawiać - rzekła.
- Przeciwnie, uwa\am \e pierwszÄ…, poniewa\ bez
wątpienia jestem jego przyczyną. Posłuchaj - ciągnął - skoro
po raz pierwszy w historii ludzkości proponuję komuś
darmową poradę - a mogę bez fałszywej skromności
powiedzieć, \e jestem w tym dobry - na twoim miejscu bym ją
przyjÄ…Å‚.
- Istotnie chodzi o ciebie - przyznała Amelia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •