[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwężające się końce prowadzą do kwiatu lotosu, który nawet bez
specjalnego wysiłku wyobrazni można zinterpretować jako oprawkę
żarówki. Coś niby kabel prowadzi do skrzynki, na której klęczy bóg
powietrza. Bezpośrednio obok, jako symbol siły, stoi dwuramienny
'filar dżed', który ze swej strony również łączy się z wężem. Uwagę
zwraca podobny do pawiana demon z dwoma nożami w dłoniach,
które interpretuje się jako ochronną i strzegącą moc." [27]
Specjaliści, którzy właściwie powinni coś wiedzieć, bezradnie stają przed tym reliefem w
ciasnym, nieoświetlonym pomieszczeniu. Mówi się o "pomieszczeniu kultowym", o
"bibliotece", o "archiwach" i "pomieszczeniach do przechowywania przedmiotów
kultowych". "Archiwum" i "biblioteka", do których można się dostać tylko przez niewielką
dziurę? Po prostu śmieszne! Również z przedstawieniami na ścianach świat specjalistów nie
umie sobie poradzić. Co to jest, taki na przykład "filar dżed"? Oto kilka wariantów:
- symbol trwałości
- symbol wieczności
- prehistoryczny fetysz
- bezlistne drzewo
- opatrzony karbami pal
- symbol płodności
- forma kłosa
Krassa i Habeck, zdając się raczej na rozsądek, widzą w nim izolator. Dlaczego by nie? Już w
okresie Starego Państwa byli kapłani "szlachetnego flaru dżed", nawet sam główny bóg Ptah
bywał określany mianem "szlachetny dżed" [29]. W Memfis istniał wręcz osobny rytual
"podnoszenia filaru dżed", który przeprowadzał osobiście król w asyście kapłanów.
Taki flar dżed nie był czymś codziennym. Wolno się było do niego zbliżać tylko
wtajemniczonym. Tego rodzaju "filary" znaleziono już pod najstarszą piramidą, piramidą
Dżosera w Sakkara. Patrząc na wzruszające interpretacje tego kuriozalnego przedmiożu ktoś
taki jak ja od razujest rozbawiony. Cojeszcze musimy wyrnyślić; zanim zdecydujemy się
otworzyć oczy i widzieć rzeczy takimi, jakimi są? Gdzieś w zakamarkach swoich mózgów,
szacowni uezeni na siłę próbują odtworzyć myśli starożytnych Egipcjan, a tymczasem w
rzeczywistości naszego stulecia powstają coraz to nowe kulty cargo. "Filar dżed" unaocznia w
tak oczywisty sposób opacznie zrozumianą technikę, że nawet głuchy by to zobaczył, a
niewidomy wyczuł dotykiem. Jak to było w proroctwie Izajasza ze Starego Testamentu?
"Oczy swe przymrużyli, żeby oczami nie widzieli."
Na ścianach krypty pod Denderą adbywa się celebracja tajemnej wiedzy: wiedzy o
elektryczności. Nie mam złudzeń, że specjaliści przyłączą się do mojej opinii, iż starożytni
Egipcjanie posługiwali się prądem. Właściwie to nawet szkoda, ponieważ jak powiada
Goethe, "przenikliwość najmniej opuszeza światłych ludzi wtedy, gdy nie mają racji".
Magiczna siła piramidy
Stoję wewnątrz zorientowanej precyzyjnie według stron świata, wysokiej na osiem metrów
piramidy. Zbiegające się ze sobą jasnoszare trójkątne powierzchnie ścian łączą się w
wierzchołek dokładnie nad moją głową. Podłogę pokrywa beżowa wykładzina, tu i ówdzie
niby kwiaty leżą porozrzucane fioletowe poduszki, na niektórych siedzą kobiety i mężczyzni,
milczący, każdy zatopiony w sobie. Moje oczy lustrują boczne powierzchnie piramidy: u
dołu, w najszerszym miejscu każdego z trójkątów, wmontowano po osiem niewielkich
okienek, w sumie trzydzieści dwa. Moje stopy spoczywają na sześcioramiennej, złotej
gwiezdzie wpuszczonej w podłogę.
W każdym z rogów piramidy błyszczy dodatkowa mała szklana piramidka. Matowe,
przytłumione światło pogrąża wnętrze w łagodnych odcieniach żółci, szerokie, obite
dzwiękochłonną pianką drzwi zostają zamknięte - w tym momencie rozbrzmiewa muzyka.
Początkowo jest to tytko delikatny poszum, odległy ciąg dzwięków, które usypiają mnie
swoją rozpluskaną, pogodną nastrojowością, potem moje zmysły zalewa ryk i dudnienie, od
każdej ze ścian płyną wibracje porywając mnie ze sobą w spienione uniwersum drgań.
Oczarowany, niezdolny do wykonania najmniejszego ruchu, stojÄ™ na swojej gwiezdzie,
pozwalam, by przenikały mnie dzwięki symfonii "Z Nowego Zwiata" Antoniego Dworzaka,
w wykonaniu filharmoników wiedeńskich. Jak zahipnotyzowany pozostaję na swoim miejscu
nie mogąc zebrać myśli, kiedy utwór urywa się po burzliwym crescendo. Nagła cisza działa
jak szok. Czuję się tak, jakby ktoś przekręcił mój mózg przez wyżymaczkę, tysiące myśli,
inspiracji przebiegają mi przez szare komórki, rozpalają emocje, porywają gdzieś z tego
świata w stronę usianego gwiazdami nocnego nieba.
Nigdy przedtem nie uświadamiałem sobie z taką wyrazistością, że hasło o martwym Bogu
powstać mogło jedynie w skrajnie egocentrycznych mózgach. Obwołany martwym Bóg jest
wszędzie, wokół mnie, w każdej cząsteczce, każdym atomie mojego jestestwa. Chociaż moje
ciało wciąż jeszcze śtoi tam w dole w centrum piramidy, moja świadomość eksplodowała
przez jej wierzchołek. Czuję się cząstką Wszechświata, błyskawicą, która z prędkością
światła rozbiega się we wszystkich kierunkach. Nie mam oczu, a jednak dostrzegam mleczny
blask, jakim opromieniona jest piramida pode mną, nie mam uszu, a jednak każdym
włókienkiem odbieram splatające się ze sobą melodie utworu "Glass Works" Philippa Glassa,
które wypełniają teraz piramidę. W tym samym ułamku sekundy uświadamiam sobie
zaskoczony, że przecież nie mam prawa znać tytułu tego utworu, ponieważ nigdy w życiu nie
słyszałem o kompozytorze nazwiskiem Philipp Glass. Co tu się dzieje? Skąd ta wyrazistość
widzenia, która przenika wszystko i jest we wszystkich miejscach jednocześnie? Czyżby ktoś
dosypał mi jakiegoś narkotyku do napoju? A może padłem ofiarą jakiejś spirytualnej siły,
która po mnie sięgnęła?
Zanurzam siÄ™ z powrotem w swoim ciele, otrzÄ…sam siÄ™ jak mokry pies, cichym krokiem
opuszczam piramidę. Spotykam technika od nagłośnienia, młodego człowieka, który
instalował kwadrofoniczne urządzenia w piramidzie ETORA na wyspie Lanzarote. ETORA
to ezoteryczny ośrodek seminaryjny, zostałem tu zaproszony na kilka wykładów. Raj wolny
od komarów i innych plag.
- Jak się nazywa ten utwór, który właśnie leci?
- "Glass Works" Philippa Glassa.
- Gratuluję nagłośnienia! Pewnie pan wcześniej dokonał bardzo dokładnych pomiarów.
Technik zaśmiał się.
- Nie było absolutnie żadnych pomiarów! Zawsze zdaję się na swój słuch... poza tym
dochodzi jeszcze efekt piramidy.
Efekt piramidy
Historia odkrycia tego efektu brzmi jak wzruszajÄ…ca bajeczka.
Było sobie raz ukwiecone Lazurowe Wybrzeże pod Niceą. Tutaj właśnie Antoine Bovis miał
swój sklep żelazny. Tylko że monsieur Bovis miał w głowie rzeczy wznioślejsze niż
handlowanie śrubami i nitami, był bowiem zagorzałym majsterkowiczem i wynalazcą i już w
latach trzydziestych, kiedy nikt jeszcze ani myślał o "New Age", Antoine Bovis prowadził
kółko ezoteryczne.
Czy można się zatem dziwić, że oprócz żelaznych prętów i wszelkiego rodzaju narzędzi
monsieur Bovis sprzedawał też w swoim sklepie magnetyczne wahadełka, wynalezione przez
siebie "biometry" oraz różne inne radiestezyjne wynalazki? W czasie podróży po Egipcie,
która zawiodła go także do Wielkiej Piramidy w Giza, pan Bovis dokonał zadziwiającego
odkrycia, wobec którego inni turyści przechodzili z zupełną obojętnością. Otóż na podłodze
komory królewskiej leżała malutka nieżywa mysz pustyńna, Bóg jeden raczy wiedzieć, jak to
zwierzątko dostało się do tysiącletniej budowli.
Antoine Bovis delikatnie trącił czubkiem buta martwą myszkę, ciekaw czy może jakieś żuki
albo mrówki znalazły pokrętną drogę do zewłoka. Uważnie omiótł wzrokiem podłogę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]