[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Marsz do łóżka. Jutro rano masz pójść z Evvie i Nini do
stajen i lepiej, żebyś nie zaspał.
Rzucił jej zmęczony, ale pełen ulgi uśmiech.
 Nie mógłbym sam stawić czoła tej hordzie wandali.
 Nie, nie mógłbyś.
Thea poklepała go po plecach i zabrała się do szykowania
przyborów do kąpieli. Drzwi do ich połączonych garderób
otworzyły się i zamknęły, a ona została sama.
Podobnie jak książę Wellington, Noah nigdy nie widział
sensu w korzystaniu z usług pokojowca, łaszącego się lizusa, który
by go ubierał i rozbierał, szczotkował włosy, układał mu
halsztuki& słowem, traktował jak nieporadnego sześciolatka.
Prawie pozwolił Thei się rozebrać i przywabić go pod kołdrę
jej ciepłem, spokojem i miękkimi, pysznymi kształtami. W
obecnym nastroju nie mógłby sobie zaufać ani być absolutnie
pewnym, że się właściwie zachowa; naprawdę miała dziś to
niespokojne, miażdżące spojrzenie kobiety przewidującej bieg
wydarzeń.
Przez kolejne kilka dni strofował się za każde bardziej
namiętne ciągoty i mógłby bez wątpliwości egzekwować prawa
małżonka dotyczące dziedzictwa swojego pierworodnego.
Prawdę mówiąc, te wątpliwości rozwiały się tak jakoś
pomiędzy Wellspring a Londynem. Thea nie była dziewicą i
intuicja mówiła Noahowi, że nie była też dwulicowa ani nigdy nie
robiła nikomu fałszywych obietnic. Mogła przeżyć płomienny
romans w chwili ataku rozszalałego temperamentu, ale przede
wszystkim pamiętała o swoich obowiązkach wobec tytułu; poza
tym miała cholernie dobre powody do gniewu.
Już rozebrany i umyty Noah z ociąganiem sięgnął ręką do
swoich organów rozrodczych&
 Co u diabła&
Doprowadził się do szybkiej, bezmyślnej ulgi, która jednak
nie uspokoiła jego wewnętrznych niepokojów.
Od dnia ślubu spędził więcej czasu na sprawianiu sobie
samemu przyjemności niż jakikolwiek nowożeniec w historii.
Kiedy już skończył ablucje, znowu pomyślał o małżeństwie
swoich rodziców, które było jednym długim pasmem awantur,
ataków, pretensji, dąsów, scen i w ogóle nieszczęść. Zresztą
sprawy nie szły bynajmniej lepiej również w małżeństwie ojca z
matką jego sióstr i Harlana. Głupi dramat z każdej strony.
 Odmawiam takiego dziedzictwa.
Powiedział to cicho, ale Batszeba, głęboko zamyślona w
nogach łóżka, otworzyła jednak oczy.
 Jesteś świadkiem, kocico. Ten dom pozostanie
cywilizowany nie dlatego, że ty odmawiasz ścigania szkodników.
A ja będę mieć porządne, cywilizowane małżeństwo, i już!
Szeba popatrzyła na niego spokojnie zmrużonymi oczyma,
po czym podniosła się powoli i zeskoczyła z łóżka.
 Nie wolno ci mnie ignorować  mruknął Noah, wkładając
szlafrok.  Jestem lordem i panem wszystkiego, czego doglÄ…dam,
włącznie z tobą, wielki, nic niewart kocie! Dokąd się wybierasz?
Szła dokładnie tam, dokąd udała się ostatnim razem, kiedy to
zaszczyciła jego sypialnię i trzepnęła łapką  nie pazurami  w
drzwi jego garderoby.
 Idziesz się fraternizować z moją żoną?  Noah otworzył
drzwi do garderoby, wiedząc, że jeżeli tego nie zrobi, kotka
zacznie drapać i miauczeć tak, że obudziłaby umarłego.  Pewnie
chętnie przyjmie twoje towarzystwo. Uważaj i nie zapominaj, skąd
jesteÅ›. I uszanuj moje dywany!
Otworzył drzwi do garderoby Thei: Szeba królewskim
krokiem szła przed nim. Wreszcie otworzył ostatnie drzwi  do
sypialni żony. Kot wślizgnął się do pogrążonego w ciemnościach
pokoju. Thea już dawno się wykąpała i zasypała węgle w kominku.
W powietrzu unosił się jej zapach: świeży, czysty, łąkowy. Noah
mógł dostrzec zarys jej kształtów pod kołdrą.
Musiała już spać, bo niczym nie okazywała, że wie o
obecności Noaha. Bardzo dobrze, teraz, kiedy kot&
Od strony poduszki Thei dobiegł odgłos jakby czkawki. No,
może nie czkawki& to było raczej pojękiwanie, jakby była&
 Thea?  odezwał się Noah, wchodząc do środka.  %7łono?
Masz jakieś kłopoty?
 Idz sobie&
Mówiła żałosnym głosem, przypominając Noahowi jego
siostry, cierpiące na niezliczone młodzieńcze zawody miłosne.
Zrzucił z siebie szlafrok i wdrapał się do niej pod kołdrę.
 Jesteś poirytowana  orzekł, układając się obok niej.
 Prosiłam cię, żebyś wyszedł&
Plecy miała sztywne, głos się jej łamał.
 Zaraz sobie pójdę  zapewnił. %7ładen normalny mężczyzna
nie chciałby towarzystwa zirytowanej kobiety.  Czy masz
migrenÄ™?
 Co to za pytanie?
Noah pogładził ją po karku, co przecież zupełnie niezle
podziałało, gdy siedzieli w bibliotece.
 Oddychaj głęboko, Thea. Dotykałem cię już w bardziej
intymne miejsca niż to.
 Co chcesz udowodnić?
 Może to, że cierpienie mojej żony ma dla mnie znaczenie?
 Przewrócił ją na wznak i w niemal gasnącym świetle kominka
dostrzegł, że po jej policzkach płyną srebrzyste łzy.  A może
sugeruję, a zauważ, że nie rozkazuję, że mnie obchodzi, kiedy
moja żona płacze?
Do serca Noaha zastukała lekko uraza  ale to się nie udało.
Thea nie wyczarowała tych łez tylko po to, żeby nim
manipulować.
 Wolę, kiedy milczysz.  Próbowała się znowu odwrócić,
ale Noah złapał ją za ramię.
 Po co te łzy, żono? Czyżbyś się tutaj czuła taka
nieszczęśliwa, więziona w mojej wiejskiej posiadłości, zmuszona
do zajmowania siÄ™ moimi bachorami i bratem?
 Nie potrafię zgadnąć, czy rzeczywiście tak to rozumiesz,
Noah, czy przygotowujesz jakąś złośliwą pułapkę. Twoja rodzina
jest urocza i dobrze o tym wiesz. Moje Å‚zy to po prostu przelotne
zmartwienie, któremu kobiety tak łatwo ulegają&
Nagle spłynęło na niego natchnienie, jak ogień, kiedy ni stąd,
ni zowąd bucha wysokim płomieniem.
 Moje listy do ciebie  rzekł  chyba nie brzmiały zbyt
 mężowsko .
Odsunęła mu włosy z czoła. Gdyby był kotem, ta pieszczota
by sprawiła, że zacząłby mruczeć.
 Twoje listy, Anselm?
 No, te, w których cię powiadamiałem& jak mi się
wydawało, bardzo grzecznie& że coś mnie zatrzymało w
Londynie. Nie ruszaj siÄ™.
Noah podsunął Thei ramię pod kark, żeby się znów od niego
nie odwróciła. W ten sposób jej głowa znalazła się na jego
ramieniu, a on miał czas na przygotowanie odpowiedniej skruchy.
 Mówisz o listach  szepnęła Thea.  Ale ja otrzymałam
tylko jeden.
Najwyrazniej nie była nim specjalnie przejęta.
 Wysłałem jedną kartkę do ciebie, a drugą do Harlana 
wyjaśnił.  Powinienem był ci przysłać chociaż dwie.
Przepraszam. W przyszłości będę bardziej uważał.
Przeprosiny nadal przychodziły mu z trudem, ale było coraz
lepiej.
 Nie chodzi o wiadomości  westchnęła, ale w tym
westchnieniu Noah dosłyszał ulgę.
 Więc powiedz mi, co cię gnębi.  Zachęcająco ucałował jej
skroń.  Na wypadek gdyby to ci dotychczas umknęło, nie mam
wielkiego doświadczenia w małżeństwie, ale nie chciałbym cię
niepotrzebnie stresować. Skoro to nie moje kartki, to co? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •