[ Pobierz całość w formacie PDF ]
roztrzęsiona. Wyskoczyła, żeby obejrzeć uszkodzenia, i jęknęła głośno. Wgniecenie
i brzydkie zadrapania zmieniły lśniący lakier po stronie pasażera w odległe wspo-
mnienie, ale postanowiła się nie przejmować. Przynajmniej wszystkie kozy
przeżyły. Dojechała do miasteczka i zaparkowała przy portowej tawernie, która
oferowała też noclegi. Grupa mężczyzn grała w tryktraka i gawędziła w cieniu
potężnego drzewa orzechowego. Kiedy Ofelia podeszła do baru i zapytała o pokój,
zapadła cisza. Kelner zauważył samochód i coś zawołał. Zapewne wszyscy
wiedzieli, że to ulubiona zabawka Lysandra. Zauważono uszkodzenie i posypały się
prymitywne żarty na temat kobiet kierowców. Potem nastąpiła seria gwizdów,
okrzyków i komentarzy. Ofelia zarumieniła się i pożałowała, że nie zostawiła
samochodu na drodze. W końcu zlitowała się nad nią starsza kobieta za barem,
zapytała o samopoczucie i zaproponowała drinka. Wynajęty pokoik okazał się
uroczy, z drewnianą podłogą, mosiężnym łóżkiem i jasnymi zasłonami,
poruszanymi morskÄ… bryzÄ….
Ofelia postanowiła wziąć odświeżający prysznic.
Lysander wszedł do garażu i na widok pustego miejsca - tam gdzie parkował
jego ukochany, sportowy samochód - wydał bolesny jęk, przeczesał palcami włosy
i omal nie uderzył pięścią w ścianę. Od ślubu upłynęły zaledwie trzy dni, a
małżeństwo okazało się dużo trudniejsze, niż przypuszczał. Zamiast zrobić coś, co
miały w zwyczaju wiedzmy, na przykład pociąć jego garnitury, żona po prostu
odjechała jego ulubionym samochodem. Dla mężczyzny przyzwyczajonego do
nieustannego schlebiania i adoracji, to, co się wydarzyło, było poważnym szokiem.
S
R
Nigdy wcześniej nie zostawiła go żadna kobieta, chociaż dawał im do tego
niezliczone powody. Dlaczego związał się z jedyną kobietą na ziemi, która
poczytywała sobie za nieszczęście to, że otoczył ją luksusem na urokliwej,
prywatnej wyspie?
Przejechał kilkaset metrów i zatrzymał się gwałtownie na widok śladów
hamowania na asfalcie i czarnego lakieru na drzewie. Ofelia miała wypadek i nikt
mu o niczym nie powiedział. Ruszył do portu i zaparkował obok czarnego
samochodu.
Starsi mężczyzni pozdrowili go przyjaznie.
Dowiedział się, że Ofelia wynajęła pokój. Popędził po schodach, przeskakując
po dwa stopnie. Zabębnił w drzwi.
Ofelia, wykąpana i ubrana tylko w niewielki ręcznik, leżała na łóżku.
Przekonana, że przyniesiono jej obiecany drink, zerwała się i otworzyła bez
wahania. Na widok męża cofnęła się o krok.
- Co ty tu robisz?
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w nią intensywnie. Kremowa skóra
lśniła, a ponętne krągłości okrywał tylko niewielki kawałek różowego materiału.
- Powinnaś była zapytać, kto to, zanim otworzyłaś - zganił ją surowo.
Unikając jego wzroku, schroniła się na łóżku.
- Nie wracam. Nie licz na to. Od samego początku tylko się kłócimy. Jutro
jadÄ™ do domu.
- Nie pozwolÄ™ na to.
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie chcę twoich pieniędzy, nie chcę nawet
mojego spadku. Chcę tylko odzyskać moje życie.
Lysander wziął długi, uspokajający oddech. Sposób, w jaki to powiedziała,
znamionowały szczerość i determinację. Nie uciekła, żeby zwrócić na siebie
uwagę. Całkiem serio postanowiła go zostawić. Po raz pierwszy w dorosłym życiu
był bliski utraty panowania nad sobą. Zawsze dotąd wiedział, co robi, teraz
S
R
poruszał się na oślep.
- Możesz żyć po swojemu ze mną.
- Nie chcę się znów kłócić, ale życie z tobą to piekło.
W pokoju zapadła napięta cisza.
Lysander zrozumiał, że Ofelia boi się jego reakcji. Zupełnie jakby mógł ją
pobić albo owiniętą w prześcieradło zapakować do samochodu i wywiezć w
niewiadomym kierunku. Mało brakowało, żeby jej obawy się nie spełniły.
- Zostawiasz mnie, bo wyczułaś perfumy na mojej marynarce?
Poczerwieniała i wyprostowała szczupłe ramiona.
- Tak.
Wybuchnął głośnym śmiechem.
- Nie przyszło ci do głowy, że po twoim wywiadzie nie mógłbym nawet
spojrzeć na inną kobietę, żeby to się natychmiast nie znalazło w prasie? Jeżeli
spróbuję, dowiesz się o tym od razu - prognozował drwiąco. - Sama powiedziałaś,
że żyjesz jak w bajce i że świata poza tobą nie widzę. Teraz paparazzi będą śledzić
nieustannie każdy mój krok w nadziei, że mnie przyłapią na zdradzie. W końcu z
tego żyją.
Skonsternowana spuściła głowę. O tym nie pomyślała. Zaczynała już
rozumieć, że jej nie zdradził, co sprawiło jej dużą ulgę.
- Nie zastanawiałam się nad tym - przyznała. - Chciałam ci tylko dokuczyć.
Przez chwilę sądził, że się przesłyszał.
- Wyjechałaś, żeby mi dokuczyć?
Unikała jego wzroku. Powiedziane głośno, jej słowa zabrzmiały bardzo
dziecinnie.
- Pomyślałam, że jak będziesz miał mnie dosyć, pozwolisz mi odejść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]