[ Pobierz całość w formacie PDF ]
marynowane w ziołach i winie, krucha sałata i świeże wiejskie pieczywo.
Jego żona okazała się kobietą o wielu talentach.
Przez chwilę patrzył na nią jak na zupełnie obcą osobę. Bał się czuć,
bał się wiedzieć. Wiedzieć o czym?
Poczuł nagły ucisk w piersiach i z trudem przełknął kolejny kęs
łososia. Jak będzie wyglądało jego życie od dziś za rok? - zastanowił się
nagle.
Amy podniosła wzrok znad talerza i obdarzyła Michaela uśmiechem.
Zielone, czyste, niemal przejrzyste oczy, a jednak tyle się w nich kryło. Te
oczy widziały rzeczy, których on prawie nie pamiętał.
Powinien zapytać ją o zdjęcia i tym samym oczyścić atmosferę, ale
powstrzymywał go przed tym jakiś dziwny lęk. Może jednak lepiej było nie
wiedzieć.
- Muszę coś sprawdzić w biurze - powiedział pózniej, kiedy już wypili
kawę. - Niedługo wrócę. - Gdy wyszedł z domu i odetchnął głęboko
pachnącym sosnami powietrzem, odczuł natychmiastową ulgę. Szybko
dotarł do biura i od razu włączył komputer.
Nie wiedział, dlaczego chce znów przejrzeć stare e-maile. Nie
rozumiał, co go do tego popchnęło. Niemniej jednak wyczuwał już od
dawna, że coś jest nie w porządku, a teraz, gdy odnalazł starą pocztę, był już
o tym przekonany.
W żadnym z e-maili nie odnalazł nawet najmniejszej wzmianki na
temat Amy. Nikt nie pytał o jej samopoczucie, nikt nie przekazywał
pozdrowień.
124
RS
Jego przyjaciele nie spodziewali się najwyrazniej obecności Amy w
Oregonie. Nawet po wypadku.
Patrzył niewidzącym wzrokiem na ekran. Co też takiego powiedział
ten okropny Kramer? Coś na temat tajemniczej żony. A Julia Morrison...
Nie mówiłeś, że jesteś żonaty". Jej słowa wyraznie pobrzmiewały mu w
uszach.
Zamarł. Wydawało mu się, że słyszy bicie własnego serca.
Przypomniał sobie tę noc, kiedy to trzymał w ramionach krzyczącą
Amy, tę noc, kiedy nie mógł zasnąć i odczuwając całkowicie irracjonalne
cierpienie, zaczął grać na fortepianie. Co stanowiło przyczynę tej udręki?
Dlaczego miał twarz człowieka, który wyzbył się wszelkiej nadziei?
Nie opuszczaj mnie, błagał wówczas Amy.
Pomyślał o albumie, w którym nie było zdjęć z ostatnich czterech lat i
struchlał.
W oczekiwaniu na powrót Michaela Amy przechadzała się nerwowo
po mieszkaniu. Kochała go i dlatego wyczuła jego fatalny nastrój. Sama też
czuła się nie najlepiej.
Zanim w drzwiach zgrzytnął klucz, minęły wieki.
Michael był wyraznie zmęczony. Rozwiane przez wiatr włosy opadły
mu na czoło. W oczach nie było uśmiechu.
- Musimy porozmawiać - zakomunikował, odgarniając włosy z czoła.
- Coś nie tak? - spytała.
Oczywiście, odpowiedziała sobie w myślach. Wszystko było nie tak.
Usiadł na sofie.
- Sasha przysłała mi list z fotografiami - powiedział spokojnie. Wyjął
odbitki z kieszeni i podał je Amy.
125
RS
Amy popatrzyła obojętnie na zdjęcia. Nie zobaczyła niczego
szczególnego - przedstawiały rozbawionych ludzi, z których większość
znała, gdyż zaliczali się niegdyś do jej przyjaciół.
- Dlaczego na żadnym zdjęciu nie ma ciebie? - spytał. Przez chwilę
szukała w myślach odpowiedzi.
- Bo mnie już wtedy nie było na wyspie. Wyjechałam.
- Na obóz wędrowny w górach?
Skinęła głową. Nienawidziła samej siebie za te kłamstwa. Oparł ręce
na udach.
- Przed kolacją przeglądałem albumy - powiedział. -Wszystkie zdjęcia
pochodzą sprzed czterech lat... - Urwał i poszukał wzrokiem jej twarzy. -
Gdzie ty się właściwie podziewa-łaś przez ostatnie cztery lata?
- Ostatnie cztery lata? - powtórzyła drżącym głosem. -Mieszkałam z
tobą, na wyspie. - Była to jedynie częściowo prawda. Amy wyjechała
bowiem stamtÄ…d dwa lata temu.
- Dlaczego nie ma tu twoich zdjęć po zmianie fryzury? Dlaczego na
żadnym nie widać mojej siwizny?
Poczuła, że krew odpływa z jej twarzy. Szukała w myślach jakiegoś
racjonalnego wyjaśnienia.
Aparat się popsuł i jakoś nigdy nie kupiłam nowego.
Albumy były w walizce, która zaginęła, kiedy lecieliśmy do Madrytu
odwiedzić moich rodziców.
Spłonęły w pożarze.
Oszustwo budowane na oszustwie. Michael i tak wszystkiego by siÄ™
domyślił. Nie mogła już dłużej kłamać.
- Amy... - ponaglił. Poczuła nagły ucisk w gardle.
126
RS
Pamiętał? Znał prawdę? Zrobiło się jej słabo.
- Amy? Czy ty jesteś moją żoną? - spytał z trudem. Ręce jej drżały.
Musiała wreszcie skończyć z tą nieprawdopodobną maskaradą.
- Nie - usłyszała swój własny głos. - Nie, nie jestem twoją żoną.
127
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Nastała długa, nie kończąca się cisza emanująca energią tak wrogą, że
Amy odczuwała ją niemal fizycznie. Przez cały czas Michael ani na chwilę
nie spuszczał z niej oczu.
- Udawałaś - powiedział w końcu obcym głosem. - Przez cały czas
udawałaś.
Skuliła się pod jego karcącym spojrzeniem.
- Michael, nie miałam wyboru. Ja...
Zerwał się na równe nogi.
- Dlaczego? - spytał ochrypłym głosem. - Dlaczego, Amy?
Przełknęła nerwowo ślinę.
- Potrzebowałeś pomocy i...
- Pomocy?! - wybuchnął. - Przecież ty mnie oszukałaś! I to nazywasz
pomocą? Straciłem pamięć, a ty świadomie wprowadziłaś mnie w błąd.
Kłamałaś w najbardziej intymnych, najważniejszych sprawach. Czy dzięki
temu mam sobie wszystko przypomnieć?
Nigdy nie widziała Michaela w takim stanie. Chciała mu wszystko
wytłumaczyć, pragnęła, by zrozumiał, czym się kierowała.
- Michael... ja... - Nie potrafiła dobyć z siebie głosu.
- Daruj sobie - mruknął, odwrócił się do niej plecami i wbiwszy ręce w
kieszenie dżinsów, zaczął wyglądać przez okno.
Zwinęła się na sofie.
Cisza. Nie kończąca się cisza. W końcu Michael odwrócił się od okna i
popatrzył Amy w twarz. Z jego oczu zniknęła wściekłość. Jej miejsce zajęła
pustka, co było zresztą jeszcze gorsze. Amy poczuła nagły skurcz serca.
128
RS
- Będziesz musiała mi wytłumaczyć parę rzeczy - powiedział
bezbarwnym głosem.
- Wiem.
- Przez ostatnie kilka tygodni udawałaś, że jesteś moją żoną. -
Przymknął powieki, krzywiąc się boleśnie. - Musieliśmy jednak być kiedyś
małżeństwem... te zdjęcia, te historyjki...
- Tak, oczywiście! Zdjęcia ślubne, fotografie przedstawiające nasze
życie na wyspie, wszystko, co ci o nas opowiadałam to prawda. Nie
kłamałam. - W jej głosie pobrzmiewała wyraznie błagalna nuta. O co
właściwie błagała? O miłość?
O wybaczenie?
- Więc jesteśmy rozwiedzeni?
- Tak.
- Kiedy do tego doszło?
Czuła się jak zwierzę w potrzasku. Próbowała wydostać się na
wolność, ale bez skutku. Poczuła nagle, że to, co nieuchronne, i tak musi się
zdarzyć.
- Rok temu.
Długa cisza. Słyszała bicie własnego serca.
- Nie wierzę - powiedział z trudem. - Dlaczego jesteśmy rozwiedzeni?
Przecież to nie ma sensu!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]