[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zbli\ał się dzień rozwodu i Katy tak\e rozgrywała swoją
prywatną grę w czekanie. Informowała Connora o
postępach w sprawie Easona, lecz \adne z nich nie
wspominało o sprawach osobistych. Aatwiej i bezpieczniej
było skupić się na kwestiach zawodowych, ni\ pamiętać o
wydarzeniu, które miało zmienić ich \ycie.
Trzydziestego pierwszego grudnia, ku radości dziesiątków
ludzi w Nashville i Charlotte, Howard Eason został
aresztowany. Na przesłuchaniu przyznał, \e musiał karać
Davida bardziej surowo ni\ pozostałych chłopców,
poniewa\ był zawsze trudnym i nieposłusznym dzieckiem.
Ojciec nazwał chłopca głupim i niezdolnym do nauki, o
czym miały świadczyć jego oceny w szkole. Co więcej,
David nigdy nie robił tego, co mu kazano. Gapił się tylko w
przestrzeń jak idiota. Skąd się wzięło podbite oko i inne
siniaki, pytali policjanci. Bił się z braćmi, odparł Eason,
lecz naciskany przyznał, \e sam kilka razy uderzył chłopca.
Nie zamierzał go skrzywdzić, a tylko przywołać do
porządku. Często zmuszał go do posłuszeństwa,
ograniczając jedzenie. Dlaczego go porzucił? Poniewa\
mały posikał się w spodnie.
Słysząc to, Katy wpadła w szał. A gdy opowiedziała o tym
Connorowi, jego te\ ogarnęła furia.
-To sukinsyn - wściekał się przez telefon. - Podró\ował
pięć godzin bez przerwy i nie poszedł z małym do ubikacji.
A potem był tak okrutny, by zostawić chłopca, gdy ten
zmoczył spodnie. Sukinsyn - powtórzył. - Powinni go
powiesić za...
- Connor, uspokój się.
- Ja? To ty krzyczałaś jeszcze parę minut temu.
- Wiem, ale ju\ się uspokoiłam - westchnęła Katy.
Przynajmniej próbuję.
- Masz racjÄ™. - Connor te\ westchnÄ…Å‚. - Nie warto siÄ™
denerwować.
86 MILCZENIE ANIOAÓW
- Właśnie. Howard Eason zapłaci za to, co zrobił. A dla
chłopca będzie lepiej, gdy zmieni środowisko.
- Tak, powinniśmy się cieszyć, zamiast nawoływać do
linczu.
- Fakt, powinniśmy się cieszyć.
-Więc zróbmy to. Dostałem zaproszenie na sylwestra.
Pójdziesz ze mną? - Myślała, \e zle słyszy. - Jesteś tam? -
Cisza. - Katy, co ty na to?
Co ona na to? Dokładnie słyszała, co powiedział i spodobał
jej się ten pomysł.
- Sądzę, \e to szaleństwo - odparła.
- Masz rację. Sędzia nie byłby zachwycony.
- Na pewno. Chocia\ - dodała - to przecie\ nie jest randka.
- Nie, nie, \adna randka. Po prostu świętujemy. I
oczywiście, sędziego tam nie będzie.
- % Nie, ale ludzie, którzy się rozwodzą, nie chodzą razem
na zabawy. To taka ogólna zasada.
- Masz rację, to marny pomysł - przyznał Connor.
- Zupełnie fatalny. Chyba najgorszy, jaki miałem w \yciu.
- Nie, twoim najgorszym pomysłem była wyprawa na Haiti.
- A, tak. O tym zapomniałem. Więc dobrze, nasz wspólny
bal jest drugi w kolejności.
- To by się zgadzało - potwierdziła i dodała: - Słuchaj,
muszę ju\ iść. Sam mnie woła.
- W porządku. Dzięki za telefon.
- Nie ma za co.
- Aha, Katy? Wpadnę po ciebie o siódmej.
- Mo\e lepiej wpół do ósmej?
- Dobrze. To na razie.
Katy odwiesiła słuchawkę. Uśmiechała się lekko. Lecz
uśmiech znikał powoli. Czy zdawała sobie sprawę, co
właściwie robi? Pewnie nie. Ale przez cały
MILCZENIE ANIOAÓW
87
miniony rok gnębiło ją podobne uczucie zagubienia A teraz
przynajmniej pojawiło się podniecenie.
Po Johnie Siegelu, William Gordon był najlepszym
przyjacielem Connora. Był tak\e jego szefem, więc kiedy
zaprosił go na zabawę sylwestrową, Connor uznał, \e choć
nie ma na to ochoty, właściwie nie ma te\ wyboru. Gdy
William, Dziki Bill dla przyjaciół i współpracowników,
stanÄ…Å‚ w drzwiach swojego ganckiego domu w Dilworth i
dostrzegł Katy u boku Connora, szeroko otworzył usta. Po
raz pierwszy Connor widział u przyjaciela taką reakcję. Ale
nie zdziwił się zbytnio, gdy\ sam, gdy ujrzał dziś Katy
zareagował podobnie. Przez wszystkie lata, kiedy ją znał,
nigdy nie wyglądała tak promiennie i cudownie
Stali teraz po przeciwnych stronach pokoju, a Connor wciÄ…\
nie mógł oderwać od nie wzroku. Rozmawiała z Billem.
Czarne satynowe spodnie opadały wdzięcznie od wąskiej
talii ku szczupłym kostkom, a czarny sweter zdobiony
złotem i lodowatobiałymi kryształkami okrywał smukłą,
lecz kobiecÄ… figurÄ™ W uszach, niczym eleganckie neony,
błyszczały kolczyki z kryształem.
A włosy...
Co ona zrobiła z włosami? Zebrane na czubku opadało
luzno na uszy, czoło i kark. Właśnie na spoglądał ze
szczególnym zainteresowaniem. Nie potrafił oderwać od
niego oczu. Gapił się, odczuwając tortury tysiąca fantazji.
Gdyby tak przycisnąć wargi do odsłoniętej szyi, a potem
rozpuszczać włosy szpilka po szpilce... Jakie byłoby to
uczucie, gdyby wsunÄ…Å‚ palce w te uwolnione nagle loki?
Przestań, przyszedłeś tu, aby świętować, nie \eby się
ślinić. Zresztą nie masz \adnego prawa do tej damy
Wytłumacz to swemu sercu, chłopie. A przy okazji
88 MILCZENIE ANIOAÓW
zrób jeszcze coś. Przekonaj swoje ciało, \e ju\ jej nie chce i
nie potrzebuje.
Katy słuchała Billa Gordona i kątem oka spoglądała na
Connora. Obserwowała go przez cały wieczór, od chwili
gdy otworzyła drzwi, a on stanął w progu w białych
wełnianych spodniach i w białym swetrze. Stwierdzenie, \e
wyglądał rewelacyjnie, byłoby grubym
niedopowiedzeniem. Stwierdzenie, \e wie, dlaczego
przyjęła to zaproszenie, byłoby kłamstwem. Zresztą była
ju\ zmęczona próbami odpowiedzi na to pytanie. Po prostu
chciała przyjąć, i ju\.
Nie zastanawiała się równie\, dlaczego ruszyła w szalony
rajd po sklepach i wróciła ze stosami nowych ciuchów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]