[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w naszym budżecie. Mam nadzieję, że ci z was, którzy mają tak czułe serca, wzięli to pod
uwagÄ™.
Wzmianka o czułych sercach wywołała pomruk niezadowolenia, ale Linda nie
zareagowała. Przenosiła wzrok z jednego winnego na drugiego, jakby w pamięci już
szykowała listę zwolnień. Czułam się pominięta i bardzo mnie to ubodło. Następnym razem
postanowiłam bardziej się postarać. Na koniec Linda zerknęła na Dereka. Nikt się nie
spodziewał, że zabierze głos. Sam chyba nawet by nie przyszedł, gdyby nie prośba Lindy.
Teraz jednak szefowa z pewnością żałowała, że nalegała na jego przyjście. W ferworze
dyskusji nikt nie zauważył, kiedy Lesley wstała z krzesła i stanęła obok Dereka, opierając nogę
na parapecie w sugestywnej pozie. Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń po papierosa. Derek
nachylił się, żeby go jej podać i pod pretekstem utraty równowagi musnął ręką miękką linię jej
pupy.
Nie mógł wybrać gorszego momentu. Linda zmierzyła Lesley wzrokiem, który wypaliłby
pole kukurydzy, po czym wymaszerowała z sali. Derek podniósł nieszczęsną rękę i pobiegł za
nią. W martwej ciszy, która nagle zapadła, słyszeliśmy, jak drzwi od gabinetu Lindy trzaskają,
po czym odbijają się od framugi. Linda zaczęła krzyczeć. Nie rozróżniałam słów, ale dobrze
wyczuwałam ton. Chwilę pózniej drzwi trzasnęły raz jeszcze, uderzając tym razem w ścianę.
- Więc idz sobie, skoro chcesz! I możesz już nie wracać! - darła się Linda.
- Nie zamierzam - syknął Derek spomiędzy zaciśniętych zębów. - Przynajmniej dopóki się
nie uspokoisz. W porzÄ…dku?
Słyszeliśmy, jak przechodzi przez recepcję, po czym z hukiem zamyka za sobą główne
drzwi. Linda powinna uwzględnić wymianę paru zawiasów w następnym budżecie.
Zerknęłam na Lesley. Nadal opierała się o parapet, a papieros, pretekst do flirtu z
Derekiem, dogasał jej w palcach. Miała tak zadowoloną minę, jak kot, który właśnie najadł się
śmietany.
Kot, który nie widzi dobermana, skradającego się tuż za jego plecami.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
5.
Parę dni pózniej skończyłam pierwsze szkice do Córki Rzeczy. Mogłyby być lepsze, ale ja
nigdy nie byłam mocna w rysowaniu. W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do
Lucy z telewizji, żeby sprawdzić, czy wciąż chce mnie pokazać w swoim programie.
Poniosłam klęskę. Albo miała bardzo zły dzień, pełen wizyt niedoświadczonych managerów
jakichś wysztafirowanych wokalistów, którzy zbyt wiele energii poświęcali kreowaniu
własnego image u, żeby jeszcze pisać jakieś piosenki, albo... Albo jednak wolałaby, żebym się
nie narzucała.
- Och, Sam, zrozum, jestem naprawdę bardzo zajęta - rzuciła w słuchawkę.
- I nie dałabyś rady wpaść do mnie na minutkę?
- Przepraszam, ale nie - powiedziała równie przepraszającym tonem, jak ten, którego
użyła Margaret Thatcher, mówiąc o zatopieniu Belgrano. - Te dwie minuty mamy już
zabukowane na kilka kolejnych programów. Ale bądz ze mną w kontakcie, okej?
Omal nie rzuciła mi słuchawką. Czyżbym nadepnęła jej na odcisk tamtego wieczora w
klubie? A może wkurzyła się z powodu Toma i jego narzekań na Jima Morrisona?
Nagle przypomniałam sobie, że od tamtej nocy nie widziałam mojego przyjaciela. Kierując
się impulsem sięgnęłam po telefon i wykręciłam jego numer. Podniósł po pierwszym dzwonku,
co oznaczało, że właśnie pisał, zle mu szło i tylko marzył o przerwie. Chwilowo pilnował
mieszkania kumplowi kumpla, analitykowi, który wyjechał za granicę na pół roku. Tom z
przyjemnością wyprowadził się ze swojego pokoju w nędznym, walącym się domu - o ile w
ogóle można tak nazwać ów lokal - do luksusowej piwnicy w Belsize Park.
- To ja - powiedziałam.
- Sammy! Jak leci? - ucieszył się Tom. Brzmiał dość pogodnie, co oznaczało, że jednak
odnosi sukcesy twórcze.
- W porządku. Pracowałam nad szkicem do nowej ruchomej rzezby.
- Rzeczy II?
- Córki Rzeczy.
- A co z tÄ… dziewczynÄ… z TV?
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Raczej kiepsko. Zadzwoniłam do niej, ale dała mi wyraznie do zrozumienia, że
powinnam zagrzebać się w jakiejś jamie i przesiedzieć tam najbliższe pięćdziesiąt lat, patrząc
jak rosnÄ… mi paznokcie.
- Ten program i tak jest do bani - powiedział lojalnie Tom. - Masz coś innego na
horyzoncie, czy wpadłaś w otchłań rozpaczy.
- Nie, w zeszłym tygodniu coś się wydarzyło, tylko zapomniałam Ci powiedzieć.
Pamiętasz galerię, dla której kiedyś pracowałam? Ktoś od nich podał moje nazwisko kobiecie,
która pracuje jako doradca do spraw sztuki.
- Co takiego? - Tom był wyraznie oszołomiony.
- No wiesz, ubiera się w kostiumy od Chanel i przekonuje banki, że jeśli postawią w hallu
gigantycznÄ… miedzianÄ… rzezbÄ™ nagiej kobiety z nieproporcjonalnie wielkimi cyckami, ludzie
uznają, że są wiodącą firmą na rynku.
- Niezle - pochwalił Tom. - Oni demonstrują klientom swoją wrażliwość na sztukę i
jednocześnie mają pretekst, żeby postawić sobie biuściastą gołą babę w publicznym miejscu.
- I w dodatku wszystko odpisujÄ… sobie od podatku.
- Niezły interes! Zamierzasz przyprawić parę cycków Córce Rzeczy? A może to będzie
Syn z wielkim fiutem? To nadaje nowy wymiar ruchomym rzezbom...
- Nie wygłupiaj się, Tom, bankami rządzą faceci. Na pewno nie kupią rzezby z
przerośniętym, zwisającym organem.
- Mogłabyś zrobić małego.
- Ale po co? - zapytałam, choć nie spodziewałam się odpowiedzi. - W każdym razie
ruchome rzezby są teraz na topie. Ledwo wymówiłam słowo  wisząca , natychmiast
wzbudziłam jej zainteresowanie. Pewnie wpadnie tu, kiedy tylko wyskrobie chwilę czasu w
swoim napiętym terminarzu.
- Lepiej trochÄ™ posprzÄ…taj.
- Nie miałabym serca pozbawić jej widoku prawdziwie artystycznego nieładu -
zaprotestowałam. - Jesteś zajęty, czy skoczymy na chińszczyznę?
* * *
Parę kroków od piwnicznego mieszkania Toma odkryliśmy bar Kluski i Knedle, gdzie
podawano obłędne dania z wyżej wymienionych produktów po rozsądnych cenach. Tym
razem na przystawkę zamówiliśmy warzywne knedle z patelni, a potem Tom jak zwykle wziął
sobie kluski z kurczakiem i kukurydzą, pychotę, pływającą w rosole. Moim zdaniem był to
taki chiński odpowiednik tradycyjnej, żydowskiej zupy z kurczaka - nie brakowało nawet
klusek. Ja postanowiłam spróbować czegoś nowego i zażyczyłam sobie knedli z owocami
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
morza w sosie pikantno-kwaśnym. Nasze dania przybyły niebawem w porcjach, które
zaspokoiłyby zapotrzebowanie owczarka niemieckiego. Poświęciliśmy się radosnej
konsumpcji.
- Co słychać na siłowni? - spytał Tom, dopijając żeńszeniowe piwo, które obok wielu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •