[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jak wtedy, kiedy tak dziko się ze mną kochałeś. Te słowa rozpaliły go.
Uwolnił drobne piersi Alicji z koronkowego więzienia-stanika. Jej sutki łaknęły
dotyku Dominika. Jęknęła z rozkoszy, kiedy zamknął je w swych gorących
dłoniach. Nie było w nich już delikatności, a jedynie dzika żądza, którą się
syciła.
Kiedy ich gorące, chciwe usta zetknęły się ze sobą, zakręciło się jej w
głowie. Ujęła mocno twarz Dominika, odważnie wychodząc językiem na
spotkanie jego języka. Ogarnęło ją szaleństwo, pragnienie, by dotykał każdego
skrawka jej ciała, by stał się jej częścią.
Rozebrała się, nie odrywając od niego.
Nagła wolność była upajająca, zapierająca w piersi dech - naga skóra
nigdy nie wydawała się tak cudowna. Gdy usiadła na Dominiku, najwyższym
wysiłkiem stłumił jęk.
- 110 -
S
R
- Bawi cię, że doprowadzasz mnie do szaleństwa? - spytał, choć w
ciemności nie mógł dostrzec jej uśmiechu.
Chciała coś powiedzieć, kiedy ujął ją za biodra i opuścił na swoje twarde
ostrze. Ledwo powstrzymała głośny krzyk rozkoszy.
- Teraz jest chyba odwrotnie - wyszeptała, kiedy w nią wchodził. Oplotła
mu ramionami szyję, a on zaczął unosić i opuszczać jej ciało, uderzając coraz
głębiej.
- Alicja, kochana - zamruczał jej we włosy. - Znowu się śpieszę.
- Chcę szybko - zapewniła go. - Tak właśnie chcę: najmocniej i
najszybciej jak potrafisz.
Nigdy nie przezywała czegoś takiego. Ręce Doma zacisnęły się
spazmatycznie na jej biodrach. Jednym mocnym pchnięciem osiągnął szczyt i
wtedy właśnie i w niej eksplodowała rozkosz.
Dominik przez chwilę czuł, że jego dusza opuściła ciało. Jeśli istniał na
ziemi raj, trafił do niego.
Usłyszał spazmatyczny oddech Alicji. Potarł policzkiem o jej policzek i
poczuł wilgoć. Ogarnęło go przerażenie.
- Alicjo, wybacz!
- Wybaczyć? - Wybuchnęła gardłowym śmiechem. - Co mam ci
wybaczyć?
- Czy... czy nie zraniłem cię?
- Co! Ach... - Wytarła oczy. - Dałeś mi najcudowniejsze chwile w moim
życiu. Czy ty tego nie czujesz? Myślałam, że to trzęsienie ziemi.
Za każdym razem, kiedy się kochali, zapominał o czymś, o czym chciał
pamiętać. Pragnął widzieć jej twarz, kiedy ona osiągała rozkosz, drżąc w jego
ramionach.
- Któregoś dnia będę kochał cię tak, jak naprawdę na to zasługujesz -
wyszeptał.
- Ależ tak właśnie mnie kochałeś. - Przytuliła go mocno do siebie.
- 111 -
S
R
- Chciałbym scałować każdy centymetr twego ciała.
- To mi się podoba - stwierdziła sennie. - Może dzisiaj?
- Może jednak pózniej. - Ucałował ją w czoło. Zasnęli wtuleni w siebie
ciasno.
Od rana siąpił deszcz.
Dominik odgarnął dziewczynie włosy i zaczął ją całować w szyję. Alicja
westchnęła cicho. Popatrzyła nań swymi cudownymi, niebieskimi oczyma.
- Pada?
- Pada. - Pogłaskał ją po brzuchu.
- Czy zostaniemy w namiocie przez cały dzień? To byłoby cudowne,
pomyślał tęsknie.
- Obawiam się, że nie. Bez względu na pogodę, zawsze mamy dużo pracy.
- Jesteś tego pewien? - Przeciągnęła palcami po jego piersi.
- Jestem pewien.
- A niech cię błoto pochłonie - mruknęła, całując go.
Sięgnęła po ubranie.
- A to co? - spytał Dom, wskazując złoty wisiorek błyszczący między
piersiami Alicji.
Z uśmiechem otworzyła medalion.
- Tu jest wizerunek mojej matki, a tam dziadka.
- Moja mama nosiła podobny. Ciągle go... mam.
- Twoja matka nie żyje?
Skinął głową.
- Umarła nagle, kiedy miałem dwa lata. W ogóle jej nie pamiętam.
- Jak mi przykro - szepnęła Alicja.
- Dla taty był to straszny cios. Zawsze sądził, że mama jest niepokonana...
niezniszczalna. - Uśmiechnął się. - Opowiadał o niej zdumiewające historie:
gołymi rękami zabiła węża, przejechała na mule pół Wenezueli, nie wiedząc, że
jest ze mną w ciąży.
- 112 -
S
R
- Musiała być rzeczywiście niezwykła - stwierdziła Alicja.
- Tata mawiał, że jest równie twarda jak on; a był naprawdę twardy.
Uważał, że żadna nie mogłaby się równać z moją matką. Potem spotkał Amy... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •