[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozdział IV Zbrodnia stanu
Porta wdrapał się jako ostatni na wielką ciężarówkę Kruppa. Pojazd skrzypiał i zgrzytał przy
każdej zmianie biegów. Wyjechaliśmy z miejsca zakwaterowania kompanii i na chwilę
zatrzymaliśmy się przy wartowni, żeby odebrać zezwolenie na przejazd.
Jadąc przez miasto pokrzykiwaliśmy i machaliśmy do dziewcząt. Porta zaczął opowiadać
sproÅ›ne historyjki, ale Müller poprosiÅ‚ go, żeby siÄ™ zamknÄ…Å‚. DoszÅ‚o do krótkiej, lecz gwaÅ‚townej
sprzeczki. Przerwali, kiedy zajechaliśmy pod koszary piechoty. Zatrzymaliśmy się przed wartownią
Standort.
Starszy sierżant Paust, szef naszego oddziału wyskoczył z szoferki i nacisnął na dzwonek.
Sześciu z nas wyskoczyło z auta i podążyło za Paustem do więziennego biura. Spotkaliśmy tam kilku
piechurów służących za strażników więziennych. Paust zniknął w biurze, żeby odebrać papiery od
starszego sierżanta piechoty. Był to duży, łysy facet z nerwowym tikiem na twarzy.
- Czym się tutaj zajmujecie, żeby nie zdechnąć z nudów? - Zapytał Porta z zainteresowaniem.
- Siedzimy tu cały czas. Zajmujemy się tylko sobą - odważył się odezwać pięćdziesięcioletni kapral.
- Wasza praca to tylko kilka minut. A my jesteśmy tutaj codziennie. Od miesięcy przebywamy z tymi
ludzmi i zaprzyjazniliśmy się z nimi. %7łeby ci byli ostatni, ale jutro przyjeżdża nowy transport.
- Karl, za dużo gadasz - ostrzegł go podoficer w średnim wieku. Odciągnął swojego przyjaciela i
ostrożnie zlustrował nas wzrokiem.
Z zaciekawienie rozglądaliśmy się po niewielkiej wartowni. Na stole stały brudne talerze i kubki. Na
jednej ze ścian wisiała tablica z danymi personalnymi oraz ilością cel i więzniów. Każde nazwisko
zaznaczone na zielono, oznaczało osobę skazaną na śmierć. Czerwone znaczki z kolei wskazywały na
więzniów oczekujących potwierdzenia wyroku przez sąd wojskowy. Tych było bardzo dużo.
Niebieskie znaczki oznaczały więzniów skazanych na obóz, ale tych było tylko czternastu. Na
przeciwległej ścianie wisiały dwie duże fotografie Hitlera i Keitla. Spoglądali z nich beznamiętnie
na tablicę, na której figurowały nazwiska skazanych.
- Gdzież oni są do cholery? - Chciał wiedzieć Schwartz. - Jeśli się spóznimy, to zeżrą nam nasze
porcje i dostaniemy tylko jakieÅ› resztki.
- Jesteś zabawny - powiedział starszy kapral. - Myśleć o jedzeniu, gdy macie przed sobą taką robotę.
Z nerwów byłem od wczoraj ze dwadzieścia razy w kiblu, a ty myślisz tylko o żołądku. Niech Bóg
ma ciÄ™ w swojej opiece!
- A dlaczego by nie, dziadku? - Zaśmiał się Porta. - Sam się pilnuj. Wymiękasz po prostu.
- Zamknij siÄ™ Porta - powiedziaÅ‚ Müller.
- Od kiedy to awansowałeś na skurwiela z gwiazdkami, żeby mi rozkazywać? - Chciał wiedzieć
Porta.
- JesteÅ› Å›winiÄ… - stwierdziÅ‚ z przekonaniem Müller.
- To tylko twoja opinia. Poczekaj, aż skończymy ćwiczenia, a pokażę ci to i owo gnoju.
Porta uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ swoim diabelskim uÅ›mieszkiem, zaÅ› Müller ostrożnie przeszedÅ‚ za drugÄ… stronÄ™
stołu. Strażnicy nerwowo ustąpili mu miejsca. Wyglądało na to, że kontakt z nami wywołuje u nich
pewien lęk. Zza drzwi dobiegł brzęk kluczy. Jakaś kobieta krzyknęła.
Pluto zapalił papierosa z opium i głęboko się zaciągnął. Stege wpatrywał się w swoje nienagannie
wyczyszczone buty. Jeden z piechurów usiadł przy stole, coś nerwowo gryzmoląc. Atmosfera była
napięta.
Zadzwonił telefon. Najstarszy z podoficerów odebrał go na siedząco, po czym stanął w postawie
zasadniczej i zameldował.
- Więzienie Standort, wartownia, przy telefonie Obergefreiter Breit. Pluton egzekucyjny jest już tutaj.
Wszystko gotowe. Tak jest, rodzina zostanie powiadomiona jak zwykle. To wszystko.
Odłożył słuchawkę.
- Czekają na was w Senne - rzucił przez ramię.
- Boże, przecież to jak w pałacu ślubów, wszyscy czekają - powiedział Pluto. Powinni się
pośpieszyć, bo inaczej wszyscy zaczną się denerwować.
Gdy tylko to powiedział, otworzyły się drzwi. Weszła dziewczyna z wojskowej służby łączności w
towarzystwie siwowłosego podoficera. Oboje byli ubrani w garnizonowe drelichy. To byli nasi
skazańcy. Za nimi wszedł starszy sierżant w mundurze kawalerii, a za nim Paust, który trzymał pod
pachą jakieś papiery. Próbował udawać, że panuje nad emocjami, ale jego wodniste, niebieskie oczy,
ciągle mrugały nerwowo.
Kawalerzysta spojrzał w rejestr.
- Jeżeli macie jakieś uwagi, to proszę mówić - powiedział.
Więzniowie nic nie powiedzieli, tylko popatrzyli dzikim wzrokiem na naszą piątkę, stojącą w
stalowych hełmach i z karabinami przy boku.
Najwyrazniej nie rozumiejÄ…c co czyniÄ…, podpisali rejestr.
Paust i kawalerzysta uścisnęli sobie dłonie mówiąc do widzenia. Czekaliśmy aż powiedzą sobie - Au
revoir - i dziękuję.
Wyszliśmy razem z więzniami i zapakowaliśmy się do samochodu.
%7łołnierze w ciężarówce grzecznie pomogli dziewczynie wsiąść na pakę, chociaż stary podoficer
bardziej od niej potrzebował przy tym pomocy.
- Gotowe - krzyknÄ…Å‚ Paust.
Auto szarpnęło. Strażnicy przy bramie patrzyli ze strachem na wielką ciężarówkę, która odjeżdżała
drogÄ… w stronÄ™ Sennelager.
Przez pierwszą część podróży panowała cisza, a my nieśmiało i z zaciekawieniem przyglądaliśmy się
więzniom. Pierwszy zakłócił ciszę Pluto. Zaproponował im papierosy z opium.
- Zapalcie skręta, to pomaga.
Sięgnęli po papierosy i chciwie palili.
Porta pochylił się i spytał.
- Za co was skazali?
Dziewczyna upuściła papierosa i zaczęła szlochać.
- Nieważne, nie chciałem cię zdenerwować - pocieszał ją Porta. - Chciałem tylko wiedzieć na czym
stoimy.
- Ty gÅ‚upia Å›winio - krzyknÄ…Å‚ Müller i rzuciÅ‚ w stronÄ™ Porty.
- Co ci do tego? Wkrótce się dowiesz, w Senne.
ObjÄ…Å‚ dziewczynÄ™ ramieniem.
- Nie przejmuj się siostro. To głupi wszarz, który zawsze wsadza nos w sprawy, które nie powinny
go obchodzić.
Dziewczyna cicho łkała. Silnik brzęczał. Ciężarówka wspinała się na strome wzgórze. Paust
popatrzył na nas przez okno z szoferki. Siedzieliśmy i paliliśmy. Stary wskazał na żwir zgromadzony
na poboczu. Przy nim stało kilku jeńców wojennych i strażników.
- Przynajmniej naprawią drogę. Najwyższy czas. Ten odcinek jest strasznie wyboisty.
Bauer chciał się dowiedzieć, czy Porta przyjdzie wieczorem do Czerwonego Kota.
- Jasne, że przyjdę - powiedział Porta - ale tylko do dziesiątej. Chcę jeszcze zobaczyć nowy burdel
na Münchener Gasse. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •