[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szony w rogu szkarłatnej sofy i uważnie mi się przypatrywał.
Już rozumiał, już wiedział, co knuje przeciwko niemu Norn.
Musiał przeżyć szok, kiedy wsiadając do pociągu na Kensing-
ton Olympia w Londynie poczuł, jak ktoś przykłada mu lufę
do pleców i wpycha do środka. Tym kimś był Flaherty. Drugi
szok przeżył zapewne wtedy, gdy okazało się, że to Norn, jego
wierny asystent, jest głównym pomysłodawcą kradzieży i gdy
uzmysłowił sobie, że się co do niego nie myliłem. Trzeci szok
przeżywał teraz, bo oto w drzwiach stanąłem ja, O Casey,
dowódca CSB z Dollands Moor, miłośnik jego kolekcji szki-
ców Lautreca,
 Bardzo mi przykro, panie Digby  powiedziałem w ci-
szy.  Porwano mi córkę, działam pod przymusem. Proszę
otworzyć sejf.
System alarmowy Garrarda był już wyłączony i do skarbca
mógł wejść każdy. Nie każdy jednak znał kombinację cyfro-
wą. Nie znał jej nawet Norn. Tylko Nicholas Wingfield-Digby
potrafił wydostać stamtąd szmaragdowego Buddę z Wysp
Zwiętego Patryka. Nie umiałem jednak pojąć, na co czekali
tamci. Ani u Norna, ani u Flaherty ego nie dostrzegłem broni.
Byli aż tak pewni siebie? Zakładali, że Wingfield-Digby poda
im cennÄ… rzezbÄ™ jak na tacy?
 No cóż, panie O Casey.  Zwykle mawiał do mnie
 chłopcze .  Chyba nie pozwolimy, żeby przytrafiło się panu
to, co spotkało przemądrzałego profesora z Cambridge. Praw-
da, panowie?  rzekł i ruszył do sejfu.
Boże... Wingfield-Digby! Oparłem się o ścianę czując, że
za chwilę zemdleję. Rana na łuku żebrowym rwała mnie jak
wszyscy diabli, ale nie byłem pewien, czy nie bardziej boli
mnie głowa, w której działy się rzeczy straszne. Wingfield-
Digby. Przypomniałem sobie naszą sobotnią rozmowę telefo-
niczną. O naiwności ludzka! Gdy o 4.30 zadzwoniłem do nie-
go od Alison i wspomniałem o śmierci Worstera, powiedział,
że czytał o tym w prasie. Co za dureń ze mnie! Przecież Wor-
stera zamordowano w piątek koło szóstej wieczorem i zgodnie
z zarzÄ…dzeniem policji dziennikarze nie zostali o niczym po-
wiadomieni! Nikt nie został o tym powiadomiony! To nie
Nora tutaj szefował, nie Norn rozkazał usunąć Worstera i nie
Norn wpadł na pomysł kradzieży. Norn był jedynie posłusz-
nym wykonawcą, narzędziem w rękach człowieka, który za-
planował skok mający przynieść sto pięćdziesiąt milionów.
Norn w dalszym ciÄ…gu asystowaÅ‚ Wingfïeldowi-Digby emu.
Wszystko się w tej łamigłówce zgadzało. Niepokoił mnie tyl-
ko sposób i miejsce rabunku. Dlaczego Digby wynajął za po-
średnictwem Norna najlepszego z najlepszych  Flaherty ego?
Flaherty jest ekspertem najwyższej klasy, ceni się, poza tym
wątpię, czy na miejsce skoku wybrałby akurat tunel TML.
Wingfield-Digby ma przecież stały dostęp do tego nieszczę-
snego posążka. Mógł go ukraść na dziesięć innych, mniej kło-
potliwych sposobów. Dlaczego więc tunel? I dlaczego Digby
wraca z Buddą do Anglii? Tak, do Anglii, bo właśnie tam za
moment pojedzie zatrzymanym przeze mnie kontenerowcem!
Na co liczy? Na cud?! Na to, że policja go nie złapie?!
Gdy pochylił się nad drzwiami sejfu i ustawiał kombinację,
Norn spojrzał na Flaherty ego. Obaj sięgnęli po broń. Jeszcze
nie doszedłem do siebie po emocjach sprzed kilkunastu se-
kund, a tamci już szykowali nowe. W nagłym przebłysku ja-
śniejszych myśli zrozumiałem ich grę i mimo wszystko, odru-
chowo, chciałem ostrzec Wingfielda-Digby ego, krzyknąć,
żeby nie otwierał sejfu, żeby pokrzyżował im plany. Ale było
za pózno.
Digby odwrócił się do nas. W dłoni trzymał podłużną,
czarnÄ… walizeczkÄ™. Na widok wycelowanych w siebie luf i
wykrzywionego, trochę przepraszającego uśmiechu Berta 
tak, Flaherty lubował się w takich niespodziankach!  pojął, że
wraz ze stu pięćdziesięcioma milionami może stracić życie.
 To tak... panowie?  wyjąkał.  Zmowa..? Zmowa za
moimi plecami?
Może powiedziałby coś więcej, lecz w tym momencie w
drzwiach wagonu zjawił się niczym duch francuski maszynista
Jean, którego gruby astmatyk obezwładnił w sterówce elek-
trowozu. Ocknął się dużo wcześniej, niżby sobie tego życzyli,
przywlókł się tutaj, zajrzał do środka, wybełkotał niewyraznie:
L alarme rouge, l alarme rouge  czym odwrócił uwagę całej
bandy. Wingfield-Digby wyskoczył z pociągu. Pchnął Jeana,
staranował go walizką i popędził wzdłuż wagonu, kierując się
do wyjścia ewakuacyjnego 16. Liczył na to, że uda mu się
dotrzeć do tunelu serwisowego. Do tunelu B nie miał po co
biec, bo tam czekali na niego, o wszystkim najpewniej uprze-
dzeni, goryle Norna z facetem w butach z krokodylowej skóry
na czele. Chyba się domyślił, że nie pokona tej odległości. Do
wyjścia było zbyt daleko. Zrozumiał to, bo biegł i krzyczał
bezsensownie: »Tunel! Tunel! Uciekać ! Trafiony dwoma
pociskami upadł, przygniatając ciałem walizkę ze szmaragdo-
wym BuddÄ….
 Idziemy  powiedział Norn.  Nie ma czasu.
 Chwileczkę.  Zatrzymałem go w progu.  Gdzie Jane i
Alison?
 Czy jest pan aż tak głupi, czy tylko naiwny, O Casey?
 warknÄ…Å‚ niecierpliwie.  SÄ… w kontenerowcu. Przeprowadzi-
liśmy je do tunelu B, jak tylko odblokował pan drzwi, jasne?
 Czy nie rozumiesz, Clive  wtrącił z uśmiechem Fla-
herty  że gdybyśmy puścili je tutaj, miałbyś nas w ręku? A
kto powiadomi CSB, że droga dla towarowego z Barcelony do
Manchesteru jest wolna? Ja? Norm? O nie, stary byku, to cie-
bie tu znajÄ…, nie mnie. Zwolnimy je, kiedy maszyna ruszy, nie
wcześniej. No, idziemy. Ile mamy czasu? Pięć minut?
Towarowy 12, wiozÄ…cy tysiÄ…c czterysta ton drobnicy, po-
dobnie jak skład pasażerski, który zostawiliśmy w tunelu A,
był wyposażony w dwa elektrowozy, zdolne rozpędzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •