[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szczęście lndzkie nigdy nie jest kompletnem i kiedy się je ma na piśmie, to braknie światła! do czytania, a kiedy jest
światło, to dają jeść i debatują nad tem, ! gdzie najwłaściwiej znajdowaćby się powinien dworzec kolei żelaznej w
%7Å‚arnowie.
Upłynęło jeszcze parę godzin, nim znalazłem się nakoniec sani w pokoju, który mi odstąpił zacny komornik w swoim
domu na czas mojego pobytu w %7łarnowie. Aatwo wyobrazić sobie, z jaką chciwością rzuciłem się dci czytania listu,
który Elsia pisała do Her miny. Być może, że między nielicznymi czytelnikami, którzy będą mieli cierpliwość czytania
mojej biografji aż do tego punktu, do którego obecnie ja pisałem, znajdzie się kto, co radby także zapoznać się z tym
dokumentem  żałuję też mocno, że go już nie posiadam, wydrukowałbym go chętnie w całej, jakkolwiek istotnie
bardzo długiej osnowie. Gdy tego uczynić nie mogę, powtarzam go w strzeszczeniu, gdyż jako realista z zasady, nie
zdecydowałbym się nigdy sfingować listu pisanego przez pannę, która niedawno opuściła pensjonat, do drugiej panny i
to w takich jeszcze warunkach! Kocham płeć piękną,  najpierw dlatego, że jestem z natury kochliwego usposobienia,
a potem dlatego, że należy do niej moja matka, i komornikowa Wielogrodzka, i owa poczciwa służąca Kasia, i
nakoniec, ekonomowa w Hajworowie  przebaczam tej płci z całej duszy, iż wydała panią Buschmullerowę, panią,
Klonowskę i wszystkie ciotki panny Elwiry Starowolskiej  mimo wszelkiej miłości atoli i mimo wszelkiego
szacunku zmuszony jestem wyznać, że z małemi bardzo wyjątkami, wszystkie listy panieńskie, choćby je nawet
zaopatrzono w brakującą w nich zazwyczaj interpunktację, należą, do najmniej udałych i najmniej oryginalnych
elaboratów stylistycznych, z jakiemi się spotkać można: z tem wszystkiem, każdy z nich jest takiem nec plus ultra
pływania w obłokach i powtarzania z tej wysokości rzeczy już często powtórzonych, że naśladować tego, nie czuję siły
ani zdolności. Pierwsze dwie strony zajęte były wyrazami radości, jaką czuła i z powodu, iż przynajmniej listownie
zabrać może znajomość istotą tak jej pokrewną sercem i duszą, jak Hermina, Przyznaję
w pokorze ducha, że aż do tej chwili, pokrewieństwo to nie wpadło ani było w oczy  przeciwnie, w tym jednym
punkcie zgadzałem się z Józiem, że Elsia ma wręcz odmienne od Herminy usposobienie; tylko że Józio widział w jej
usposobieniu same ujemne strony, a ja tych wcale dopatrzeć nie mogłem. Teraz atoli, skoro ona sama zapewniała, na
podstawie listów Herminy i rozmów ze mną, o mojej przybranej siostrze, że serca ich są jakby dwie lutnie nastrojone
do jednego tonu, wierzyłem, cieszyłem się i dziwiłem się, żem tego jeszcze nie spostrzegł lub nie odgadł. Następowały
potem trzy strony, i polowa czwartej, a cała ta przestrzeń papieru, nakształt politycznego wyznania wiary jakiego
kandydata, zajęta była poglądami Elsi na to, co stanowi istotę szczęścia ludzkiego. Nie ręczę, czy nie było tam kilku
ustępów wziętych żywcem z listów pani de Sevigne, albo z pism pani de Genlis, ale mniejsza o to, sam wybor tych
ustgpów czynił zaszczyt uroczej kompilatorce, a nieraz przecież i najbieglejsi pisarze przytaczają wyrazy obce i zdania
cudze dla tem dokładniejszego oddania własnej myśli lub własnego uczucia. Dla usprawiedliwienia tej przychylnej
krytyki dodać muszę, że niebyło tam ani jednej rzeczy, którejbym nie mógł tłumaczyć na moją korzyść. Zwiat ze swoją
próżnością i ze swojemi rozrywkami nudził i męczył Elsię, ludzi ceniła ona podług tego, ile posiadają serca,
wykształcenia, honoru i poczucia! obowiązków wszelkiego rodzaju, nie pojmowała tych, którzy widzą szczęście w
majątku, szydziła z uprzedzeń kastowych, wzdychała za życiem zacisznie pędzonem wśród pasma wypełnionych
powinności światu odwzajemnionych uczuć, wśród tego największego ze wszystkich światów, który utworzyć sobie
można tylko w małem kółeczku, a nigdy w wielkiem kole, deptanem stopami profanów. Tu było wspomnienie o
przyjemnych chwilach, spędzonych nieraz w Starej Woli, przy kochających i kochanych rodzicach, w gronie dusz
przyjaznych, i wspomnienie o żalu z powodu, że nie było tam Herminy, i że los zawistny rozdziela zawsze tych, co
sympatyzują z sobą. Ad vocem tego żalu znalazła się nakoniec, w połowie, jak mówiłem, szóstej stroniey, wzmianka o
"panu Edmundzie", a po niej, kilka dość gorących wyrazów uwielbienia dla jego "talentów i wykształcenia". Dotknęł
mię to w sposób dość niemiły, uważałem bowiem, że ile razy przypuszczony byłem do jakiego towarzystwa, w którem
znajdował się hrabia, albo baron, albo posesjonat urodzony z hrabianki, usprawiedliwiano zazwyczaj niejako wobec
niego moją obecność tem, że jestem. "bardzo wykształconym młodym człowiekiem"  nie zdarzyło mi się zaś nigdy,
aby obecność takiego potentata w salonie usprawiedliwiano wobec mnie, szepcąc mi na ucho, że to "bardzo
wykształcony hrabia".
Być jednak może, że obawiano się tylko minąć z prawdą, zdarzają się bowiem hrabiowie, których z ręka na sercu w ten
sposób rekomendować nie można. Przykro mi było, że Elsia, zapożyczywszy się powyżej on pp. de Sevigne i de [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •