[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I to działało. Prawie z dnia na dzień wywiad Tahnijczyków zaczął odbierać stosy fałszywych
raportów. Ci nieliczni tahnijscy donosiciele, którzy uszli uwagi imperialnych i wciąż dostarczali
prawdziwe informacje, tak różnili się w ocenach sytuacji od licznej rzeszy kolegów, że
Tahnijczycy uznali tÄ™ garstkÄ™ za wtyczki wroga. Ale i oni zostali ostatecznie wytropieni, osÄ…dzeni i
skazani. Zginęli razem z tymi, nieformowalnymi współtowarzyszami.
Koniec końców misterna siatka tahnijskich szpiegów przekształciła się w najskuteczniejszą
broń imperium.
Rozdział trzydziesty czwarty
Alex Kilgour doznał wstrząsu, zrozumiawszy, że (a) jego mowa przeciwko Wiecznemu
Imperatorowi została podsłuchana oraz (b) podsłuchującym był sam zainteresowany, czyli
najwyższy szef Alexa.
Władca uśmiechnął się lodowato.
- Dziękuję za miłe słowa, panie Kilgour. Może zechcecie przejść obok, gdzie dowiecie się
trochę więcej.
Alex zasalutował odruchowo i na sztywnych nogach ruszył ku wskazanemu włazowi.
- Widzę, że mamy coś wspólnego - podjął na nowo gospodarz. - W trudnych chwilach obaj
lubimy ulżyć sobie paroma dosadnymi słowami. Nalej stregga, przyjacielu.
Sten posłusznie podszedł do barku i sięgnął po butelkę napitku - tego samego, którego uroki
odkrył przed władcą kilka lat wcześniej.
Jego Wysokość usiadł wygodnie w fotelu, nogi oparł na stole i wyciągnął dłoń po szklankę.
- Nasze kawalerskie - zaproponował. Sten mruknął coś, po czym wypił do dna.
- Właśnie - zaczął imperator. - Chcę, abyście wrócili na Heath.
- Tak, sir - odparł Sten, gdy stregg przestał palić mu przełyk. - Jednak...jest tam parę osób...
nadmiernie... zainteresowanych mojÄ… osobÄ…...
- Już nie - przerwał mu gospodarz. - Ktoś wyjątkowo cię lubił na Heath, bo centralny
komputer planety złapał dziwnego wirusa. Nie znajdziesz w nim teraz ani śladu Stena czy
niejakiego Horatia. Zniknęły pliki identyfikacyjne, akta więzienia. Wszystko szlag trafił. Nie wiesz
przypadkiem, czyja to zasługa?
Sten nie miał zielonego pojęcia.
- Przy najbliższej okazji zapal świeczkę świętemu od komputerów. Pewnie jest jakiś. Ale do
rzeczy. Czy w takim razie zgodzisz się wrócić do stolicy Tahnu? Stawiam sprawę uczciwie. Pewnie
już się domyślasz, jaki przydział dostaniesz, jeśli każesz mi się wypchać.
Stenowi nic nie przychodziło do głowy.
- Dozorca wysypiska śmieci - zaryzykował.
- Admirałowie nie wynoszą odpadków. Nie osobiście.
- Hę? - wykrztusił Sten. Imperator uśmiechnął się ciepło.
- Jesteś dziwnie mało spostrzegawczy, Sten. Zacznij myśleć. Ilu Gurkhów w białych
rękawiczkach spotkałeś przy rampie? Nawiasem mówiąc, oni nie cierpią tych rękawiczek.
- Ośmiu - przypomniał sobie nagle Sten.
- Właśnie. Zwykłe szarże wita na pokładzie tylko czterech. Admiralska gwiazda wymaga
ośmiu.
Sten wstał odruchowo, nalał sobie ponownie, wychylił i znów nalał. Miał o czym myśleć.
- Jeśli nie zechcesz wrócić na Heath, dostaniesz flotyllę niszczycieli i zostaniesz sławnym
dowódcą. Masakry, medale, wywiady. Tyle tylko, że tej wojny bohaterowie obrodzili. To jedyne,
czego mi nie brakuje. Ale nie mam nikogo zaufanego w samym gniezdzie złych chłopców.
Flotylla niszczycieli. I admiralska gwiazda. Sten nigdy nie marzył, że osiągnie w życiu aż tyle.
Gdy wiele lat temu zdecydował się wstąpić do wojska, liczył co najwyżej na gustowny nagrobek
lub emeryturę w stopniu pułkownika... może komandora, jeśli wziąć pod uwagę jego praktykę w
marynarce.
Imperator czekał w milczeniu.
Sten myślał gorączkowo. Owszem, mógłby solidnie dokopać Tahnijczykom. Znał ich sposoby
myślenia, taktykę, uzbrojenie. Potrafiłby pokonać dowolne siły ich floty. Ale, jak imperator
zaznaczył, obecnie aż roiło się od takich specjalistów.
- Czemu Jego Wysokość mnie tam wysyła? - spytał głuchym głosem.
- Wszyscy moi agenci na Heath to urzędnicy niskiego szczebla. Cała siatka. Na dodatek
podejrzewam, że zostali przeciągnięci na stronę Tahnijczyków. Może. Jeśli ten twój postawny
kumpel zechce ci towarzyszyć, to wytrzęsie z nich prawdę. Potrzebuję tam kogoś, kto byłby moim,
wyłącznie moim, agentem. Doszliśmy do punktu zwanego początkiem końca czy końcem
początku. Rośnie zapotrzebowanie na ludzi, którzy potrafią nie tylko szpiegować, ale w razie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]