[ Pobierz całość w formacie PDF ]

egzotycznymi roślinami i limonką i były najcudowniejsze w jej życiu.
Sara spędzała z Robertem całe dnie - pływali razem na rafę, jezdzili na wodnym
skuterze, na rowerach, chodzili na długie spacery wzdłuż zatoki, czasami tylko - zaledwie
kilka razy - kładli się, każde ze swoją książką na leżakach pod palmami, ale żadne z nich ani
razu nie przeczytało do końca ani jednej strony - tyle mieli sobie do powiedzenia.
Przestała już sobie zaprzątać głowę ponurymi myślami, które gnębiły ją przez
pierwsze dwa, trzy dni. Nie była naiwna; zdawała sobie sprawę, jak się zwykle kończą
wakacyjne miłości, kiedy więc stwierdziła, że jest zakochana, bała się bardzo cierpienia po
powrocie do domu. Czuła, że nie będzie w stanie zapomnieć o Robercie po paru tygodniach.
Obawiała się, że jeśli w ogóle jej się to uda, zajmie to znacznie więcej czasu.
Dzień przed sylwestrem takie smętne rozważania już nie przesłaniały jej szczęścia. Po
pierwsze, dowiedziała się, że Robert mieszka w Nowym Jorku, i to wcale nie tak daleko od
niej, a po drugie - i to było znacznie ważniejsze - na każdym kroku dawał jej sygnały, że
chciałby po powrocie kontynuować ich znajomość. Wspominając o którymś ze swoich
zwariowanych przyjaciół, dodawał, że Sara pewnie wkrótce go pozna. Kiedy zgadywali się,
że nie widzieli jeszcze jakiegoś filmu z Tobeyem Maguire'em, było oczywiste, że w Nowym
Jorku zobaczą go razem. Po tym, jak doszło miedzy nimi do burzliwej dyskusji, gdzie na
Manhattanie jest najlepsza pizza, Robert zaproponował test, który miał polegać na tym, że
każde z nich kupi margarittę w swojej ulubionej restauracji, zawiążą sobie oczy i poproszą
kogoś, kto będzie im sekundował, żeby każdemu z nich wpakował do buzi po kawałku z
każdej.
Jednym słowem, robili plany na przyszłość. Nie obiecywali sobie wprawdzie miłości
aż po grób, lecz Sara nie drżała już ze strachu na myśl, że po powrocie do Nowego Jorku ich
drogi siÄ™ rozejdÄ….
Jeszcze w południe przedostatniego dnia starego roku, wiedziała, że ich znajomość nie
skończy się tak jak większość wakacyjnych młodzieńczych miłości. I nie przyszło jej do
głowy, że może się skończyć znacznie, znacznie gorzej.
62
Tego dnia, jak zwykle, jedli obiad w restauracji przy plaży. Siedzieli przy stole wraz z
grupką młodych Francuzów, z którymi zdążyli się zaprzyjaznić, i rozmawiali o
zapowiadajÄ…cej siÄ™ bardzo ciekawie sylwestrowej nocy.
- O Boże - szepnęła nagle Sara.
- Coś się stało? - zaniepokoił się Robert.
- Zupełnie o czymś zapomniałam.
- Coś ważnego?
Zastanawiała się przez chwilę, po czym uśmiechnęła się.
- Nie dla mnie, dla mojej przyjaciółki - odparła. Pierwszego dnia, kiedy się poznali,
zwierzyła mu się, że w ogóle nie miała ochoty na spędzanie ferii na Martynice, przemilczała
jednak fakt, że duży wpływ na jej niechęć miała sylwestrowa impreza urządzana przez Nicka,
przyjaciela Rossa, chłopaka, którego wtedy - teraz trudno jej było w to uwierzyć - uważała za
najatrakcyjniejszego w całym nowym Jorku. - Opowiadałam ci o Mandy?
- Pewnie. Opowiadasz mi głównie o Mandy.
Sara uśmiechnęła się. Nie mogła się już doczekać, kiedy jej przyjaciółka pozna
Roberta, czuła bowiem, że go polubi i nigdy nie zada jej tego pytania, które tyle razy padało
w odniesieniu do Rossa:  Co ty, na miłość boską, w nim widzisz?
- No więc jaki problem ma ta cała Mandy, w której, mimo że jej nie widziałem na
oczy, powinienem być od tygodnia ciężko zakochany.
Sara spojrzała na niego zaskoczona. Robert roześmiał się.
- Opowiadasz o niej takie rzeczy, że każdy normalny facet zakochałby się w niej na
odległość.
- A ty nie jesteÅ› normalny?
- Jestem. Tylko że ja zakochałem się już w kimś innym. Popatrzył na nią tak, że nie
musiała mu już zadawać następnego pytania. Ale zadała je sobie. Czy za pół roku albo za rok,
kiedy - jeśli - pójdą już razem na film z Tobeyem Maguire'em, kiedy ona zdąży poznać
zwariowanego przyjaciela Roberta i kiedy okaże się, że to pizza z jej ulubionej restauracji jest
lepsza - co do tego, że właśnie taki będzie rezultat testu, nie miała najmniejszych wątpliwości
- to czy wtedy wciąż będzie jej się robiło tak ciepło koło serca, kiedy powie jej coś takiego jak
teraz? Robert spoważniał. Właśnie to podobało jej się w nim najbardziej: potrafił być
niesamowicie dowcipny, ale nie był błaznem; nie należał do tego typu chłopaków, którym się
wydaje, że jeśli przez pięć minut nie będą zabawni, to nie uda im się wzbudzić
zainteresowania innych.
63
- Muszę zadzwonić do Mandy - powiedziała, spoglądając na zegarek. - Miałeś dzisiaj
po obiedzie zagrać z ojcem w tenisa, prawda?
- Tak, ale jeśli masz jakieś plany, to mogę to odwołać. Tata zagra z mamą albo z kimś
innym.
- Nie, nie odwołuj. To nawet dobrze się składa. Pójdę teraz do bungalowu, zadzwonię
do Mandy, a potem trochę się prześpię. - Tego dnia wstała wcześniej, bo rano wybrali się
łodzią motorową na rafę, a o czwartej zamierzali popłynąć jeszcze raz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •