[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się z przypadku, a potem wmawiają sobie, że są dla siebie stworzeni. Potem, gdy się
rozwodzą, tak jak mama czy ciocia Krysia, mówią, że nie byli dopasowani. To chyba
najczęściej stosowany argument podczas spraw rozwodowych. Ja postanowiłam, że już nigdy
nie wyjdę za mąż. Będę miała kochanków, których będę uwodzić, a potem rzucać. Facet nie
jest mi potrzebny do szczęścia. A jak będę chciała mieć dziecko, to pójdę do banku spermy.
Tak właśnie postanowiłam. I tak zrobię.
Majowe słoneczko dopisuje . Oczywiście dla mnie oznacza piegi i chroniczne zapalenie
spojówek, ale świat w blasku promieni słonecznych wydaje się bardziej przyjazny niż pod
kołdrą śniegu. Jakoś człowiekowi wraca humor, no, chyba że zaczyna myśleć o zbliżającej się
sesji.
Uczelnia bez pana W. straciła na atrakcyjności. Mimo że ten ekscentryczny starszy pan był
symbolem niesprawiedliwego seksizmu, jego wykłady zawsze wywoływały dużo emocji
(oczywiście nie licząc docinków, bo te budziły niepohamowaną agresję). Często się z nim nie
zgadzaliśmy, ale zawsze słuchaliśmy go z dużą uwagą, bo mówcą był doskonałym.
Jacek zadzwonił do mnie tydzień po pogrzebie. Pytał, jakie są egzaminy na psychologię. Jego
dziadek zawsze miał do niego pretensje, że nigdy nie poszedł na studia i teraz chce to
nadrobić. Oczywiście wybrał psychologie. Uprzedziłam go, że nasze spotkania na uczelni
mogą zamienić się w następną komedię pomyłek, ale on się tylko z tego śmiał.
Chyba mnie nie docenia...
4 maja, sobota rano
Jutro kończy się długi weekend. Ja spędziłam go kując. Po perypetiach sercowych postawiłam
na naukę. Próbuję ją jednak dawkować racjonalnie, bo co za dużo, to nie zdrowo. Zostało mi
jeszcze dużo czasu, który normalne (czyt. niepechowe) dziewczyny w moim wieku spędzają
na randkach. Mnie to nie grozi, więc zapisałam się do parlamentu studenckiego i pomagam w
zorganizowaniu juwenaliów. Oczywiście musiałam załatwić Mikiemu koncert, bo by mnie
znienawidził:
- Odpalę ci działkę!
- Nie będę uprawiała prywaty! - byłam nieugięta.
- 10 procent z gaży - ciągnął Miki.
- A ile bierzecie?
- Dwa tysie...
- Czyli dla mnie dwie stówki?
- I jeszcze dostaniesz autograf na kości ogonowej.
-OK.
W taki oto sposób po raz pierwszy w życiu dałam się skorumpować. Okazuje się, że
działalność pozarządowa też może być opłacalna. Nie dziwię się politykom .
Dzisiaj ma wpaść Jacek po materiały do egzaminów. Nie mogłam mu odmówić, choć wiem,
że spotkanie z nim może obudzić uśpionego pecha. Musiałam zaryzykować, bo wciąż mam
wyrzuty sumienia po tym telefonie do radia.
4 maja, sobota po południu
- Widzę, że się nie boisz! - powiedziałam, witając w drzwiach Jacka.
- Nieee... a czego? - zapytał niepewnie.
- Mnie! I mojego pecha.
- Nie wierzę w pecha, tylko w zbiegi okoliczności.
- W takim razie wejdz.
- Z pełną świadomością...
- OK, ale pamiętaj, robisz to na własną odpowiedzialność. Wykrakałam. Nie długo nam było
dane siedzieć w spokoju. Zaczęło się od telefonu:
- Majeczka? Kochana moja... tu tatuÅ›!
- Tata? Co się stało?
- No właśnie jestem pod waszymi drzwiami, a tam głu-cha cisza!
- Jak to pod drzwiami?
- No, przyjechałem na dwa dni i chciałem u was nocować, ale nikogo nie ma. Gdzie jesteście?
- Mama na urlopie...
Chciałam dodać złośliwie, że z moim nowym tatusiem, ale ugryzłam się w język.
- ...a ja u Agi, przecież ci mówiłam, że teraz tu mieszkam.
- A, faktycznie, coś mówiłaś...
Jak zawsze nie pamięta! Gdybym mu powiedziała: Tato, będziesz dziadziusiem" to by mi
odpowiedział: Cudownie, to o której masz pociąg?". Cały ojciec!
- ...to podaj adres, gdzie jesteś. A kto to ta Aga? Ja się zabiję! Sto razy ją widział!
Uwielbiam teksty taty pod tytułem: Idziesz do szkoły? Tak. A gdzie idziesz?".
W taki oto sposób z jednego gościa zrobiło się dwóch.
4 maja, sobota, wieczór
Tata przyjechał po kwadransie. Po wyściskaniu mnie jak cytryny i wymianie formuły
grzecznościowej z Jackiem powiedział:
- To jak, po piwku? W końcu mamy sobotę!
Oczywiście piwka nie było, więc tata wpadł na genialny pomysł, że ja pojadę swoim nowym
autem (prezent od taty) po piwka dla taty i tego miłego chłopca".
Gdy wróciłam, oni już sobie gadali w najlepsze!
- W końcu masz fajnego chłopaka! - powiedział rozanielony tata.
- To nie jest mój chłopak! - palnęłam zawstydzona i spojrzałam na Jacka. On się tylko
uśmiechał.
- A to błąd! Fajny z niego facet! I w radiu pracuje, a nie tam jakiś urzędas nudny!
- Tata jest bardzo bezpośredni - wytłumaczyłam Jackowi.
- Mnie to nie przeszkadza - odpowiedział mój niedoszły narzeczony.
- Bo widzisz, Jacek, ja pracuję w telewizji, Majka ci nie mówiła?
- Nie zdążyłam, tato, znam Jacka bardzo krótko - odpowiedziałam szybko.
- A jak się poznaliście? - ciągnął ojciec. Chyba po nim jestem taka ciekawska.
- To taka głupia historia - zaczęłam szybko - nie ma o czym mówić. Gdzie będziesz spał?
Chciałam jak najszybciej zmienić temat. Tata nie byłby ze mnie dumny, wiedząc, że
szukałam faceta przez Internet.
- No, jak mnie wygonisz, to w hotelu, ale myślałem, że mogę się przespać u córki.
Zaczęłam się zastanawiać. W sumie Agi nie ma, jest na koncercie z Mikim, mamy materac...
- Dobrze - powiedziałam wspaniałomyślnie.
- A dlaczego, dziecko, ty nie mieszkasz u matki? - zainteresował się po godzinie tata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]