[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jechać! - rozkazał żołnierz.
Nareszcie kontrolujący odwrócili się plecami. Rune pochylił się, podniósł i szybko
wetknął do kieszeni to, co cały czas ukrywał pod butem.
Wsiedli do samochodu i ruszyli.
- Co to było? - cicho spytał Jonathan, nie odrywając wzroku od drogi.
Rune podetknÄ…Å‚ mu przedmiot pod nos.
Jonathan zakrztusił się z wrażenia.
- Angielskie papierosy? Dobry Boże, mogło być z nami krucho.
- Prawie cała paczka - stwierdził Rune. - Palisz?
- Nie.
- Ja też nie.
- Ale w naszej grupie palą - zaśmiał się Jonathan. - Możemy im sprzedać. Jeszcze się
wzbogacimy, Rune!
- Jak handlarze z czarnego rynku!
A potem nadeszła piąta wyprawa. Ostatnia wyprawa, która zakończyła się katastrofą
dla Jonathana i Runego, a zwłaszcza dla Karine.
ROZDZIAA VII
Karine długo musiała czekać na  wezwanie . Upłynęły blisko trzy tygodnie, nim
wreszcie otrzymała wiadomość, że znowu ma jechać do Askim.
Złośliwy splot okoliczności musiał, rzecz jasna, sprawić, że wezwanie nadeszło akurat
w dniu, kiedy wybrała się do Christy zabrać trochę swoich rzeczy.
Wszyscy, Christa, Abel, sześciu chłopców i Karine, siedzieli akurat przy kuchennym
stole zajęci jedzeniem, kiedy na podwórze wjechała ciężarówka.
- Kto to, na miłość boską, może być? - zdumiał się Abel. Niewielu osobom wolno było
jezdzić samochodem, a jeszcze mniej było na to stać.
- O, to Jonathan! - Karine ze zdenerwowania zabrakło tchu. - Przyjechał po mnie.
- Samochodem? To ci dopiero! - nie mogła się nadziwić Christa.
- Tak. Coś się widocznie wydarzyło w szpitalu. Muszę się zbierać.
Wszyscy wstali od stołu i wybiegli przed dom. Jonathan szedł im na spotkanie.
- Coś się stało w szpitalu? - zawołała Karine z daleka.
Brat natychmiast się zorientował.
- Jakiś poważny wypadek - skłamał.
- Szkoda, że musisz już jechać - zmartwiła się Christa. - Teraz, kiedy i Mari nas
opuściła, pusto bez was. Miło było mieć w domu dziewczynki. Jonathanie, nie uważasz, że
Karine ostatnio zaczęła rozkwitać?
- O tak, wydaje się znacznie weselsza - uśmiechnął się Jonathan i z żartobliwym
błyskiem w oku popatrzył na siostrę. Joachim także szukał jej wzroku, ale dziewczyna szybko
się odwróciła.
- Wiem, wiem - pokiwała głową Christa. - Dobrze jest być za coś odpowiedzialnym,
prawda, Karine?
- Właśnie.
Kiedy już miała iść za Jonathanem, poczuła w dłoni małą dziecięcą rączkę. Ośmioletni
Nataniel patrzył na nią poważnie.
- Nie jedz, Karine! - poprosił cicho.
- Kiedy muszÄ™. WzywajÄ… mnie do szpitala.
- Nie chodzi mi o szpital.
Wpatrywała się w chłopca w milczeniu.
- Nie jedzcie - ostrzegł. - Ani ty, ani Jonathan!
- Dlaczego? - spytała czując, że twarz jej tężeje. Zawsze liczyła się ze zdaniem
Nataniela.
Malec odpowiedział niezbyt jasno:
- Zgubna droga!
- Zgubna droga? - powtórzyła przerażona Karine. - Ale ja muszę jechać, Natanielu.
Nie mogę ich zawieść. Jonathan też musi.
Pokiwał głową zamyślony, potem przeniósł wzrok na ciężarówkę.
- Wydawało mi się, że jest was troje?
- Tak, w środku siedzi ten trzeci, ale jest nieśmiały, nie lubi stykać się z obcymi.
- Szkoda. Chciałbym go poznać.
- Dlaczego?
Nataniel wahał się, z jego pięknych oczu biło zdumienie.
- Chciałbym go o coś zapytać.
- Idziesz, Karine? - wołał zniecierpliwiony Jonathan. Siedział już w samochodzie.
- Zaraz! - Pochyliła się nad Natanielem. - Obiecuję, że będziemy ostrożni.
Pomachała rodzinie na pożegnanie i wspięła się do rozklekotanej szoferki.
- Nataniel przestrzegł nas przed zgubną drogą - wyjaśniła. - I chciał ciebie o coś
zapytać, Rune.
- Runego? - zdumiał się Jonathan.
Twarz ich dziwnego towarzysza była jak wyrzezbiona w drewnie.
- Nie ma na to czasu. Jedzmy!
Karine spojrzała na niego zaskoczona, nie spodziewała się takiej reakcji. Ale Rune nie
odwracał oczu od okna, unikał jej wzroku.
Dziewczynka poruszyła inny temat:
- Jonathanie, czy rozmawiałeś z rodzicami o tym, że mam dostać psa? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •