[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszego sylwestra w Penhally.
Pierwsze wezwanie otrzymał póznym wieczorem - do czteroletniej
dziewczynki, która po raz drugi w ciągu niecałego tygodnia doznała
ciężkiego ataku astmy. Po zaaplikowaniu tlenu i innych środków far-
makologicznych udało się jej stan ustabilizować, niemniej musiał dziecko
skierować do szpitala.
Jednakże natychmiast po powrocie do domu otrzymał kolejne pilne
wezwanie, tym razem do portowej knajpy Penhally Arms, gdzie między
podpitymi gośćmi doszło do rzadko spotykanej w tej spokojnej osadzie
awantury i rękoczynów. Zaczęło się od słownych zaczepek, które stopniowo
się nasilały, a kiedy awanturników wyproszono z lokalu, ci wdali się na
ulicy w regularną bójkę. Większość z nich wyszła z potyczki z lekkimi tylko
obrażeniami, ale dwaj mężczyzni doznali poważniejszych ran zadanych
potłuczonymi butelkami. Gabriel musiał poopatrywać lżej rannych, a
najbardziej poszkodowanego, który wskutek dużego upływu krwi popadł w
stan chwilowego szoku, po zatamowaniu krwotoku odesłał ambulansem do
106
RS
szpitala w St. Piran. Był szczęśliwy, kiedy mógł wreszcie opuścić miejsce
awantury, pozostawiając sprawę ustalenia winnych zamieszania w rękach
policji.
Po drodze zatrzymał się na chwilę przed dozorcówką, aby, zgodnie z
umową, sprawdzić, jak miewają się koty. Oliver i Chloe, którzy w ciągu
ostatniego tygodnia dzwonili kilkakrotnie, najwidoczniej pławili się w
małżeńskim szczęściu, ale byli trochę niespokojni, jak znajomi z Penhally
zareagują na wiadomość o ich tajemnym ślubie. Gabriel był jednak
przekonany, że zostaną przyjęci z otwartymi ramionami.
Foxy, który leżał zwinięty w kłębek na swoim posłaniu w kuchni,
poruszył się, po czym zapadł z powrotem w sen. Gabriel umył szklankę,
sprawdził, czy wszystkie okna na parterze są zamknięte, a ogień w kominku
porządnie wygaszony, i na koniec wbiegł na schody. Widząc w sypialni
zapalone światło, przyspieszył kroku.
Na widok śpiącej na ogromnym łożu Lauren serce wezbrało mu
czułością. Ubrana w nader seksowną koronkową piżamkę ze skąpymi
majteczkami spoczywała w bardzo atrakcyjnej pozie na brzuchu na
nierozesłanym łóżku. Obok niej leżał otwarty bogato ilustrowany album
Claude'a Moneta, który Gabriel podarował jej na gwiazdkę. Uśmiechnąwszy
się na ten widok, przypomniał sobie ich niedawną rozmowę podczas
rozpakowywania prezentów.
- Co to takiego? - zdziwiła się Lauren wyjmując wetkniętą do albumu
niewielkÄ… kartkÄ™ z napisem weksel".
- Masz ważny paszport? - odpowiedział pytaniem.
Zdziwiona zmarszczyła brwi.
- Chyba tak - odparła. - Powinien być ważny jeszcze przez dwa albo
trzy lata. Dlaczego pytasz?
107
RS
- Bo chciałbym, żebyśmy wczesną wiosną wybrali się razem na długi
weekend. Chcę ci osobiście pokazać Giverny.
W szarych oczach Lauren zabłysła radość.
- Mówisz poważnie?
- Oczywiście. Byłem raz w tym cudownym miejscu. - Wcześniej nie
zamierzał odwiedzać Francji, lecz bardzo mu zależało na tym, by zawiezć
Lauren do domu jej ulubionego malarza. - Chciałbym jeszcze raz obejrzeć je
razem z tobÄ…. Pojedziemy w kwietniu, jak tylko ogrody Giverny zostanÄ…
otwarte.
Wzruszona do łez, zarzuciła mu ręce na szyję.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! To najwspanialszy prezent, jaki
kiedykolwiek dostałam. - Zaczęła go całować, a następnie okazała swoją
wdzięczność w jeszcze rozkoszniejszy sposób.
Podszedł do łóżka, ostrożnie wysunął album spod jej wyciągniętej
dłoni i odłożył go na nocny stolik.
Potem stał chwilę, bijąc się z myślami. Nie chciał jej budzić, ale
wyglądała tak uroczo, że znowu jej zapragnął.
Zwięta spędzone z Lauren dostarczyły Gabrielowi wielu
niezapomnianych przeżyć. Obdarowali się najrozmaitszymi dobrze
wybranymi prezentami - wzruszajÄ…cymi, zabawnymi albo prowokacyjnymi.
Największym jednak darem była sama Lauren - tak czuła, tak namiętna, tak
wspaniałomyślna i wyrozumiała. Jego problemy z Yvette nadal pozostawały
nierozwiązane, lecz to, że mógł się z nich zwierzyć i znalazł pełne
zrozumienie, znacznie poprawiło mu samopoczucie.
Zgasił górne światło, lecz z myślą o Lauren pozostawił zapaloną nocną
lampkę. Rozebrawszy się szybko, wrócił do łóżka i zaczął delikatnie
całować jej stopy, potem łydki i biodra. Mruknąwszy coś w półśnie, Lauren
108
RS
powoli przewróciła się na plecy i po chwili otworzyła oczy, a na jego widok
uśmiechnęła się tak uroczo, tak zachęcająco i tak seksownie, że Gabrielowi
zaparło dech w piersiach.
- Gabe - szepnęła.
- Witaj, śpiochu - wymruczał drżącym z podniecenia głosem. -
Przepraszam, że wróciłem tak pózno.
- Nic ci się nie stało? Bardzo było nieprzyjemnie?
- Bardzo. Ale wyszedłem cało.
Przysiadłszy na piętach, z wolna pieścił jej ciało, poświęcając
każdemu jego fragmentowi pełną czułości uwagę. Ona z równą czułością i
namiętnością odpowiadała na jego pieszczoty. Kiedy zdejmował z niej kusą
piżamkę, miał uczucie, jakby rozpakowywał najcudowniejszy podarunek.
- Gabe, chodz już...
Tym razem, nie zwlekając, spełnił jej prośbę. Nie miał siły opierać się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]