[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciała ją tylko pocieszyć.
W drodze powrotnej Amanda opowiadała Jessi o wizycie u dziadków. Oglą-
dała nie tylko ich dom, ale też dom w sąsiedztwie, gdzie mieszkały Charlotte i
Jessi.
- Te domy są naprawdę olbrzymie - mówiła podniecona Amanda. - Czy na-
prawdę byliście tak bogaci jak Noble'owie?
Jessi pokręciła głową.
- Noble'owie też nie byli tak bardzo bogaci - odparła. - To Kale rozwinął fir-
mę ojca. Utrzymanie domów było kiedyś po prostu znacznie tańsze.
- Kale zabrał mnie do siebie do pracy. Nie wiedziałam, że jest właścicielem
takiej olbrzymiej firmy. Jakie oni mają komputery! W przyszłym roku chcę się za-
jąć matmą i fizyką, żebym mogła sama projektować!
- To świetnie - powiedziała stroskana Jessi.
Ciekawe, gdzie będzie studiować Amanda? Na pewno nie w Kenross.
- A po południu Kale zabrał nas na obiad do takiej fajnej restauracji - ciągnęła
Amanda. - Było naprawdę super, tyle że ciągle dzwoniła do niego ta pani inżynier,
więc w końcu musiał do niej jechać.
- Pani inżynier? - powtórzyła Jessi.
- Ta, która u niego pracowała.
- Pracowała?
- No właśnie - odparła Amanda i spojrzała w bok. - Kale mówił, że chce wró-
cić do firmy.
Pod nimi pojawiły się pierwsze światła Kenross. Zrobiło się już ciemno.
- Spróbujesz lądowania? - spytała ją Jessi.
S
R
- Mogę?! Naprawdę?! - ucieszyła się mała.
Wysunęła nieco języczek i sprawdziła sztuczny horyzont oraz wysokościo-
mierz. Nie zapomniała o podwoziu. Posadziła maszynę lepiej niż wielu dorosłych
uczniów.
Ma to we krwi, pomyślała Jessi. Pogratulowała Amandzie sprawnego lądo-
wania, a następnie razem odstawiły pipera do hangaru. Jessi sprawdziła jeszcze, czy
wszystko jest w porządku na lotnisku, a następnie, ramię w ramię, poszły do domu,
który po wyjezdzie gości wydawał się dziwnie spokojny.
- Telefonowałam do ciebie, ale nikt nie odpowiadał - powiedziała Amanda. -
Potem zadzwoniłam na lotnisko i Chaz wyjaśnił, że poleciałaś hydroplanem do Ka-
nady.
- Chciałam trochę powędkować - potwierdziła Jessi.
- Więc jutro pewnie będzie ryba na obiad?
- Pod warunkiem, że kupimy ją w sklepie - odparła z uśmiechem Jessi.
Dwa tygodnie pózniej, na początku września, zadzwoniła z Kalifornii matka
Jessi. Powiedziała, że jej i ojcu przedłużyły się trochę wakacje, i przepraszała, że
nie zajrzeli do Kenross, ale nie było im po drodze.
Jessi przyjęła przeprosiny, a następnie poinformowała matkę o spotkaniu z
Noble'ami i o tym, że Amanda praktycznie co tydzień jezdzi do Minneapolis.
Usłyszała gniewny okrzyk ojca, kiedy matka przekazała mu tę wiadomość.
- Nie powinnaś do tego dopuścić! - powiedziała pani Caldwell. - Ze względu
na dobro dziecka.
Jakoś na co dzień to dobro wcale ich nie interesowało. Jessi zapewniła jednak
matkę i ojca, że wszystko jest w porządku i że Amanda akceptuje nową sytuację.
Było jej przykro, że Noble'owie są dziewczynce bliżsi niż Caldwellowie.
- Wszystko się jakoś ułoży. - Jessi zakończyła rozmowę. - Do zobaczenia w
przyszłym roku. Dziadek i babcia nie przyjadą - poinformowała Amandę, która we-
S
R
szła właśnie do domu.
Dziewczynka skrzywiła się na te słowa.
- Domyśliłam się - mruknęła. - Muszę się spakować na weekend.
- Zaczekaj, pomogę ci - zaproponowała Jessi.
Przeszły razem do pokoju małej, a Jessi zaczęła przeglądać rzeczy, które
Amanda chciała zabrać ze sobą.
- Wez jeszcze ciepły sweter - poradziła jej. - Robi się coraz zimniej.
- Może być czerwony? Reggie lubi ten kolor.
Jessi zamyśliła się na chwilę.
- To był ulubiony kolor Paula - oznajmiła. - Czy... czy Matt zachowuje się tak
samo jak przy pierwszym spotkaniu?
Dziewczynka zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią.
- No, chyba inaczej - odparła w końcu. - I nie chodzi już tak często do piwni-
cy. Tyle że ciągle mówi o Paulu. Jakby Kale'a w ogóle nie było.
- Rozmawia z tobÄ…?
Mała z uśmiechem skinęła głową.
- Czasami mówi do mnie  Jessi". Czy naprawdę jestem do ciebie aż tak po-
dobna? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •