[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiecie.
- A cóż przeor sieradzki?
- Ach, panie! Bogdajbym niesłusznie mniemał,
że heretycką nauką Wiklefa zarażon. Ale jeśli, jako
225/334
mi wasz giermek powiedział, jedziecie do Sier-
adza, tedy mu się wolę nie pokazować, aby go
do grzechu i bluznierstw przeciw świętościom nie
przywodzić.
- To się znaczy, niewiele mówiąc, że cię wziął
za oszusta i rzezimieszka?
- %7łebyż to mnie, panie! odpuściłbym mu dla
miłości blizniego, jak zresztą już uczyniłem, ale
on przeciw towarom moim świętym pobluznił, za
co, obawiam się wielce, że potępiony zostanie bez
ratunku.
- Jakież to masz towary święte?
- Takie, że się i mówić o nich z nakrytą głową
nie godzi, ale tym razem, majÄ…c gotowe odpusty,
daję wam, panie, pozwolenie nie zrzucać kaptura,
gdyż wiatr dmie znowu. Kupicie za to odpuścik na
popasie i grzech nie będzie wam policzon. Czego
ja nie mam! Mam kopyto osiołka, na którym
odbyła się ucieczka do Egiptu, które znalezione
było koło piramid. Król aragoński dawał mi za nie
pięćdziesiąt dukatów dobrym złotem. Mam pióro
ze skrzydeł archanioła Gabriela, które podczas
Zwiastowania uronił; mam dwie głowy przepiórek
zesłanych Izraelitom na puszczy; mam olej, w
którym poganie świętego Jana chcieli usmażyć - i
szczebel z drabiny, o której się śniło Jakubowi -i łzy
226/334
Marii Egipcjanki, i nieco rdzy z kluczów świętego
Piotra... Ale wszystkiego wymienić nie zdołam,
dlatego żem przemarzł, a twój giermek, panie, nie
chciał mi dać wina, a po wtóre dlatego, że do
wieczora bym nie skończył.
- Wielkie są te relikwie, jeśli prawdziwe! - rzekł
Zbyszko.
- Jeśli prawdziwe? Wez, panie, dzidę z rąk pa-
chołka i nadstaw, bo diabeł jest w pobliżu, który ci
takie myśli poddaje. Trzymaj go, panie, na długość
kopii. A nie chcesz-li nieszczęścia na się sprowadz-
ić, to kup u mnie odpust za ten grzech - inaczej
w trzech niedzielach umrze ci ktoś, kogo najwięcej
na świecie miłujesz.
Zbyszko przeląkł się grozby, gdyż przyszła mu
na myśl Danusia, i odrzekł:
- Toć nie ja nie wierzę, jeno przeor do-
minikanów w Sieradzu.
- Obejrzyjcie, panie, sami wosk na pieczęci-
ach; a co do przeora, Bóg wie, zali on jeszcze żyw,
albowiem prędka bywa sprawiedliwość boska.
Lecz gdy przyjechali do Sieradza, pokazało
się, że przeor był żyw. Zbyszko udał się nawet
do niego, aby dać na dwie msze, z których jedna
miała się odprawić na intencję Maćka, druga na
intencję owych pawich pióropuszów, po które
227/334
Zbyszko jechał. Przeor, jak wielu wówczas w
Polsce, był cudzoziemcem, rodem z Cylii, ale przez
czterdzieści lat życia w Sieradzu wyuczył się do-
brze polskiej mowy i był wielkim nieprzyjacielem
Krzyżaków. Za czym, dowiedziawszy się o
Zbyszkowym przedsięwzięciu, rzekł:
- Większa ich jeszcze spotka kara boska, ale
i ciebie od tego, coś zamierzył, nie odwodzę,
naprzód z tej przyczyny, iżeś zaprzysiągł, a po
wtóre, że za to, co tu w Sieradzu uczynili, nigdy
ich dosyć polska ręka nie przyciśnie.
- Coże uczynili? - zapytał Zbyszko, który rad
był wiedzieć o wszystkich nieprawościach
krzyżackich.
Na to staruszek przeor rozłożył dłonie i
naprzód począł odmawiać głośno "Wieczny
odpoczynek", potem zaś siadł na zydlu, przez
chwilę oczy trzymał zamknięte, jakby chcąc ze-
brać dawne wspomnienia, i wreszcie tak mówić
poczÄ…Å‚:
- Sprowadził ich tu Wincenty z Szamotuł. Było
mi wtedy dwanaście roków i właśniem przybył
tu z Cylii, skąd mnie wuj mój Petzoldt, kustosz,
zabrał. Krzyżacy napadli w nocy na miasto i zaraz
je podpalili. Widzieliśmy z murów, jako w rynku
mężów, dzieci i niewiasty ścinali mieczami albo
228/334
jako niemowlęta rzucali w ogień... Widziałem zabi-
janych i księży, gdyż w złości swej nie prze-
puszczali nikomu. A zdarzyło się, iż przeor Mikołaj,
z Elbląga rodem będąc, znał komtura Hermana,
który wojskiem przewodził. Wyszedł on tedy ze
starszymi braćmi do owego lutego rycerza i
klęknąwszy przed nim, zaklinał go po niemiecku,
aby się chrześcijańskiej krwi ulitował. Któren mu
rzekł: "Nie rozumiem" - i dalej rzezać ludzi
nakazał. Wtedy to wycięto i zakonników, a z nimi
wuja mego Petzoldta, a zasię Mikołaja koniowi do
ogona przywiązali... A nad ranem nie było jednego
żywego człowieka w mieście, prócz Krzyżaków i
prócz mnie, który się na belce ode dzwonu
zataiłem. Bóg ich już pokarał za to pod Płowcami,
ale oni ciągle na zgubę tego chrześcijańskiego
Królestwa dybią i poty będą, póki ich całkiem nie
zetrze ramiÄ™ boskie.
- Pod Płowcami toż - odrzekł Zbyszko -
wszyscy prawie mężowie z rodu mego wyginęli;
ale ich nie żałuję, skoro Bóg króla Aokietka tak
wielkim zwycięstwem udarowa! i dwadzieścia
tysięcy Niemców wygubił.
- Doczekasz ty się jeszcze większej wojny i
większych zwycięstw - rzekł przeor.
- Amen! - odpowiedział Zbyszko.
229/334
I poczęli mówić o czym innym. Młody rycerz
wypytywał trochę o przekupnia relikwii, którego
zdybał w drodze, i dowiedział się, iż wielu podob-
nych oszustów włóczy się po drogach, durząc łat-
wowiernych ludzi. Mówił mu także przeor, iż są
bulle papieskie nakazujące biskupom ścigać
podobnych przekupniów, i któren by nie miał
prawdziwych listów i pieczęci, zaraz go sądzić.
Ponieważ świadectwa owego włóczęgi wydały się
przeorowi podejrzane, więc chciał go zaraz do ju-
rysdykcji biskupiej odesłać. Jeśliby się okazało, że
prawdziwym jest wysłannikiem od odpustów, tedy
by mu się krzywda nie stała. Ale on wolał uciec.
Może jednak bał się mitręgi w podróży - ale przez
tę ucieczkę w jeszcze większe podejrzenie się po-
dał.
Pod koniec odwiedzin zaprosił też przeor
Zbyszka na odpoczynek i nocleg do klasztoru, lecz
ów nie mógł się na to zgodzić, chciał bowiem
wywiesić kartę przed gospodą z wyzwaniem na
"walkÄ™ pieszÄ… alibo konnÄ…" wszystkich rycerzy,
którzy by zaprzeczyli, że panna Danuta Jurandów-
na jest najurodziwszÄ… i najcnotliwszÄ… dziewkÄ… w
Królestwie - nie wypadało zaś żadną miarą
wywieszać takowego wyzwania na furcie klasz-
tornej. Ni przeor, ni inni księża nie chcieli mu
nawet karty napisać, skutkiem czego młody ryc-
230/334
erz wpadł w wielki kłopot i całkiem nie wiedział,
jak sobie poradzić. Aż dopiero po powrocie do
gospody przyszło mu na myśl udać się o pomoc
do przekupnia odpustów.
- Przeor zgoła nie wie, czyliś nie hukaj - rzekł -
bo powiada tak: "Czego by się miał bać biskupiego
sądu, gdyby prawe miał świadectwa?"
- Nie boję się też biskupa - odrzekł Sanderus -
jeno mnichów, którzy się na pieczęciach nie znają.
Właśnie chciałem do Krakowa jechać, ale że konia
nie mam, więc muszę czekać, póki mi go ktoś nie
podaruje. Ale tymczasem pismo poślę, do którego
własną pieczęć przyłożę.
- Jam też sobie pomyślał, iż jeśli pokaże się, że
znasz pismo, to będzie znak, żeś nie prostak. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]