[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dziękuję, Astrid. Zastanowię się nad tym - odparł Ulfar jeszcze słabiej.
Przy stole znów zapanowało milczenie. Wszyscy wpatrywali się w swoje kufle. Po jakimś czasie do sali
weszli owiani kłębami pary służący z gorącymi moroszkami.
6
Pewnej srogiej zimy Svein wraz z przyjaciółmi wybrał się na polowanie w góry. Miał ze sobą łuk, ale
miecz zostawił w domu. W lesie zaatakowały ich wygłodniałe wilki. Svein zabił trzy strzałami z łuku,
ale potem wilki podbiegły zbyt blisko, by mógł do nich strzelać. Wielka szara wilczyca zacisnęła zęby
na jego przedramieniu. W tym samym momencie inny wilk pochwycił jego przyjaciela Borka za nogę i
zaczął ciągnąć go w krzaki. Svein skoczył za nim, wziął wilka pod rękę i złamał mu kark jak gałązkę.
Dopiero wtedy pomyślał, żeby zrobić to samo z wilczycą, która gryzła jego rękę.
Szczęki wilczycy zacisnęły się tak mocno, że nie mogli ich rozewrzeć, więc ucięli jej głowę. Svein wrócił
do domu z głową wilczycy wciąż przyczepioną do jego ręki.
- Jak ci się podoba moja bransoleta, matko? - spytał.
Matka Sveina podważyła szczęki zwierzęcia łomem,
a potem wygotowała jego skórę i przybiła obok innych trofeów na bramie nad murem.
Gdy tylko przyzwoitość na to pozwoliła, zakończono ucztę przyjazni. Goście udali się do
przygotowanych komnat, a rodzina z posępnymi minami rozeszła się do swoich. Halli wziął świeczkę i
ruszył w głąb korytarza. Przystanął na moment obok komnaty Brodira. Zza drzwi dobiegały
przytłumione odgłosy - głuche uderzenia, trzaski i brzęk rozbijanych naczyń.
Z ciężkim sercem poszedł do swojego pokoju i przygotował się do snu.
Brodir zachowywał się grubiańsko i pogwałcił prawa gościnności, Halli nie mógł jednak zrozumieć
przyczyn takiego postępowania. Wyglądało na to, że jego wuj żywił niechęć do Horda i Olafa
Hakonssonów na długo przed tym, jak ci dwaj zachowali się arogancko przy stole gospodarzy. Matka
wiedziała o tej niechęci - prosiła nawet Brodira, by nie brał udziału w uczcie. A sądząc po lodowatym
powitaniu, Hord także znał Brodira od dawien dawna.
Co ich łączyło? Halli nie przypominał sobie, by wuj wspominał zbyt często o Hakonssonach, gdy
opowiadał mu o swych młodzieńczych podróżach.
Była to prawdziwa tajemnica, a Halli miał przeczucie, że gdyby ją poznał, zrozumiałby w pełni
przyczyny gru-biańskiego zachowania Brodira. Leżał w ciemnościach, wpatrywał się w sufit i,
zaciskając dłonie w pięści, przypominał sobie liczne przechwałki oraz protekcjonalne uwagi
wygłaszane przez Horda i Olafa podczas posiłku. Och, więc Dom Sveina był mały, tak? Nędzny i
położony na uboczu? A wielki Svein był zniewieściałym błaznem, któremu rajtuzy plątały się między
nogami? Halli aż zgrzytnął zębami, przypominając sobie tę bezczelność.
To prawda, wspomnienie zatrutego piwa, którym uraczył Hakonssonów, sprawiało mu pewną
przyjemność, ale był to tylko niecny podstęp, niegodny prawdziwego mężczyzny. O ileż lepiej byłoby
żyć w czasach, gdy herosi chodzili po świecie ze swoimi pasami i mieczami. Gdy mogli wyzwać na
pojedynek każdego, kto ubliżył ich honorowi. Ach, wtedy Halli na pewno byłby wysoki. A
przynajmniej
nie niski. Wtedy dałby nauczkę Hordowi i Olafowi, gdyby tylko ci ośmielili się obrazić jego Dom!
Zamknął oczy. Zobaczył siebie w innym czasie i miejscu. Jego miecz błyszczał w słońcu,
Hakonssonowie krzyczeli ze strachu. Aud uśmiechała się do niego, gdy dumnie kroczył naprzód. Trowy
na wzgórzach przygotowywały się do ucieczki.
Te wizje ukołysały go do snu.
Na niebie gromadziły się ciemne chmury. Gdzieś w pobliżu czaiło się niebezpieczeństwo. Halli kręcił
się w miejscu i rozglądał na wszystkie strony, lecz nieznane zagrożenie wciąż było tuż za nim, a on nie
mógł znalezć swojego miecza. Szukał go gorączkowo. W końcu obudził się z krzykiem i zobaczył, że
wymłócił połowę siana w swoim sienniku i zaplątał się w koc niczym królik w sieć.
Przez chwilę leżał nieruchomo, próbując przypomnieć sobie sen i zrozumieć jego znaczenie. Wiedział
jednak tylko tyle, że okropnie boli go głowa i że chce mu się sikać. Nie wydawało mu się, żeby to miało
jakieś szczególne znaczenie. Zawsze tak się czuł, gdy wypił za dużo piwa.
Przez okno wpadało blade światło świtu. Halli podniósł się powoli z łóżka, zesztywniały.
Stwierdził z irytacją, że pod łóżkiem nie ma nocnika. Katla musiała go zabrać i zapomniała przynieść z
powrotem. Wychodek znajdował się na dziedzińcu za wielką salą, a Halli musiał wyjść tylnymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •