[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Z pewnością zauważyłam jakieś sygnały. - Sięgnęła palcem po lukier i
zlizała go, przyprawiając Ricka o dreszcze. - Ale niewykluczone, że się
pomyliłam, jak myślisz?
Ona sądzi, że on w tej chwili jest w stanie myśleć? Aby zyskać na czasie,
pociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk wina.
- Nie jestem ekspertem. - Wzruszył ramionami.
- Co cię nigdy dotąd nie powstrzymało od wyrażania własnych opinii. -
Roześmiała się dzwięcznie.
Wypił kolejny łyk i zignorował zaczepkę.
- Gid jest mężczyzną. Nie dziwi mnie, że się tobą zainteresował. Jesteś
bardzo piękna.
- Uhm. Sądzisz, że jestem piękna?
- Chyba już coś na ten temat wspominałem - zauważył sucho.
- Rzeczywiście. - Uśmiechnęła się szeroko. - Nieustannie obsypujesz
mnie komplementami. Powiedz mi lepiej, czy dowiedziałeś się czegoś
ciekawego na temat Gida.
- Niczego obciążającego. Jeszcze.
S
R
- Nadal go sprawdzasz?
Wymijająco wzruszył ramionami.
- Czy Gid wie, że jestem wolna?
- Nie mam pojęcia. - Rick wypił haust wina.
Skłamał. Podczas spotkania w restauracji Gid zapytał go wprost, na
szczęście po japońsku, czy Rick i Anna są parą.
Prawdopodobnie doszedł do takiego wniosku, analizując drobne sygnały,
o których przed chwilą wspomniała. Kiedy Rick wyprowadził go z błędu, Gid
spytał, czy Anna wie, że Rick jest w niej zakochany. Obaj wdali się w
nieprzyjemną wymianę zdań: Rick wypierał się zainteresowania Anną, Gid
dopytywał, czy się z kimś spotykała. Oczywiście Rick prędzej by sobie dał
uciąć język, niż jej to teraz przekazał.
- Jest bardzo miły, nie sądzisz? I całkiem przystojny - kontynuowała.
- Nie w moim typie - stwierdził oschle, coraz mocniej zaciskając palce na
nóżce kieliszka.
- A kto jest w twoim typie? Już kiedyś cię o to pytałam, ale nie
odpowiedziałeś. Z jakimi kobietami się umawiasz?
- Lubię blondynki - skłamał. - Wysokie i pulchne.
- Hm. Ciekawe... - zauważyła sceptycznie.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytał, wiedząc, że zaraz tego pożałuje.
- Opisujesz kobietę, która jest zupełnym moim przeciwieństwem. -
Patrzyła na niego prowokująco i z lekkim rozbawieniem.
Rick dopił wino i milczał.
- No cóż, nie mamy wpływu na to, kto się nam podoba. - Wzruszyła
ramionami. - Wiesz, co mam na myśli?
Zakaszlał. Wiedział. Wiedział doskonale. Z trudem opanowywał
pożądanie, dlatego wolał się od niej odsunąć.
S
R
- DolejÄ™ sobie wina. Masz ochotÄ™ na jeszcze odrobinÄ™ merlota?
- Dziękuję. - Uniosła prawie pełny kieliszek. - Nie muszę sztucznie
dodawać sobie odwagi.
Spochmurniał, słysząc te słowa.
Anna została w salonie. Sama nie wiedziała, czemu prowadzi rozmowę w
taki sposób, ale po tym, jak w sypialni Ricka zauważyła swoje prace, czuła, że
musi poznać jego prawdziwe uczucia. Być może mobilizował ją również ry-
chły wyjazd do Japonii.
Przed" i po".
Nigdy nie obawiała się przyszłości, być może dlatego, że do niedawna
rysowała się bardzo wyraznie. Teraz wkradła się w nią niepewność i tajemnica,
której częścią dość nieoczekiwanie stał się Rick.
Kiedy wrócił do salonu, Anna nadal siedziała na stoliku przed jego
fotelem. Rick minął ją i podszedł do kominka.
- Wspomniałaś, że J.T. pojedzie z tobą do Japonii - rzucił swobodnie,
próbując zmienić temat rozmowy.
- Owszem. Rodzice również chcieli mi towarzyszyć, ale wytłumaczyłam
im, że na pierwsze spotkanie z Chisato wolałabym jechać sama - odparła po
chwili milczenia.
- Boisz się niezręcznej atmosfery?
- Troszczę się o ich komfort psychiczny. - Roześmiała się w trochę
wymuszony sposób. - Sam pomyśl, jak by to brzmiało: Witaj, Chisato. Jestem
twoją córką, a to jest moja matka, poznajcie się!".
- Myślę, że wszystko dobrze się ułoży: najbliższe spotkanie i te, do
których dojdzie w przyszłości - dodał jej otuchy. - Podjęłaś już decyzję co do
daty wyjazdu?
- W przyszły poniedziałek. Nie ma sensu zwlekać. Chisato pragnie mnie
S
R
zobaczyć, a i ja chcę to już mieć za sobą.
- Sposób, w jaki dobierasz słowa, jest dosyć znaczący - zauważył.
- Co masz na myśli?
- Nie mam wątpliwości, że Chisato nie może się doczekać spotkania, a ty
siÄ™ go trochÄ™ obawiasz.
- Znasz mnie bardzo dobrze - podsumowała. Zauważyła, że przestało jej
to przeszkadzać, a zaczęło schlebiać. Martwiło ją co innego. - Natomiast mam
wrażenie, że ja o tobie nie wiem nic. Dlaczego?
- Nie jestem interesujÄ…cy.
- Uważaj, bo ci uwierzę. Nie oszukasz mnie. Do niedawna przypominałeś
mi spokojne jezioro o gładkiej tafli, ale powoli zaczynam zdawać sobie
sprawę, że...
- W takim jeziorze łatwo utonąć - wtrącił rozbawiony.
- Umiem pływać.
- Lepiej uważaj na niespodziewane wiry.
- No właśnie! - podchwyciła. - Pod tą pozornie gładką powierzchnią
wiele się dzieje. Mam wrażenie, że kryjesz wiele sekretów.
- Które zamierzam zachować dla siebie - uciął, starając się podtrzymać
dzielący ich dystans. - Jak długo was nie będzie? - wrócił do tematu wyjazdu.
- Nie wiem. Co najmniej przez tydzień. Nie byłam w Japonii od wielu lat
i nigdy nie dotarłam na wyspę, na której leży Sapporo. Zabiorę ze sobą aparat i
trochÄ™ popracujÄ™ po spotkaniu z Chisato i Izumi.
- W takim razie pobyt może się przedłużyć do dwóch albo trzech tygodni.
Czyżby słyszała ulgę w jego głosie?
- Niewykluczone - potwierdziła, a potem, zupełnie bez zastanowienia,
wypaliła: - Będziesz za mną tęsknił?
- Anno... - Zrobił zbolałą minę.
S
R
- Nieważne. Nie odpowiadaj. - Odstawiła kieliszek i zerwała się ze
stolika. Zachowała się idiotycznie. - Lepiej już pójdę. Zrobiło się pózno.
Rick odprowadził ją do drzwi i wyszedł z nią przed dom. Anna
zauważyła, że jest bosy, natomiast jej obcasy głośno stukały w wyłożony
kamieniami podjazd.
- Odprowadzasz mnie aż do samochodu? - spytała, jednocześnie
rozbawiona i nieco poruszona. Nawet wówczas, gdy chciał się jej pozbyć, nie
zapominał o dobrych manierach.
- Jeśli będziesz miła, to jeszcze otworzę ci jego drzwi.
- Dżentelmen w każdym calu - próbowała się droczyć. Potem dodała już
bardziej serio: - Jak to się stało, że dotąd nie usidliła cię żadna kobieta?
- Może nie jestem taki wspaniały, na jakiego wyglądam?
- Ach, te sekrety! - prowokowała.
- Szczerze mówiąc, wolę być sam. Nie wszyscy nadają się do małżeństwa
i zakładania rodziny.
Anna zrozumiała aluzję, ale poczuła się zaskoczona. Rick nie sprawiał
wrażenia mężczyzny, który unika zobowiązań, a jednak każda wzmianka o
trwałym związku wyzwalała w nim odruch ucieczki.
Kiedy stanęli przy samochodzie, dotrzymał słowa i otworzył przed nią
drzwi od strony kierowcy. Stanął po drugiej stronie, zasłaniając się nimi jak
tarczą. Anna zwlekała ze wsiadaniem.
- Chyba powinnam do ciebie zadzwonić z Japonii i dać znać, jak
przebiega wizyta.
- Będzie mi miło.
- W takim razie zadzwonię. - Bawiła się kluczykami i czekała. Czy Rick
ją pocałuje? Nic się nie działo, więc się pożegnała: - Dobranoc.
- Szczęśliwej podróży. %7łyczę ci... żeby się wszystko dobrze ułożyło,
S
R
Anno.
- Ja tobie również - zapewniła, przyglądając mu się w słabym świetle
księżyca. - Sądzę, że nie jesteś szczęśliwy. Mam rację?
- Wszystko jest w porządku - odparł.
- Ale w porządku" nie znaczy szczęśliwy" - dodała cicho.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]