[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak. Nie mam pojęcia, skąd to się bierze. Skoro spytałaś, trzy dni temu
wysłałem swoją rezygnację do Nicka.
Odłożyła widelec, zdumiona usłyszanymi słowami.
- Myślałam, że poczekasz trochę przed podjęciem tak ważnej decyzji.
Wzruszył ramionami.
- Nie chciałem trzymać ich w niepewności. Teraz mogą zatrudnić kogoś
na moje miejsce.
- %7Å‚artujesz? Nigdy im siÄ™ to nie uda.
Miała dziwne przeczucie, że jej również to się nie powiedzie. Czy
jakiemukolwiek innemu mężczyznie uda się sprawić, by traciła oddech,
czuło zimno i gorąco na przemian? Kiedy zakończy sprawy z Lukiem, wróci
do swego spokojnego, uporządkowanego świata.
Luke w zamyśleniu przeżuwał ostatni kęs, potem odłożył widelec na
talerz.
- Byliby głupi, gdyby nie awansowali mojego asystenta. On rządzi
wszystkim, odkąd przestałem przychodzić do pracy. Nie potrzebują mnie.
RS
40
- Mylisz się. Już ci mówiłam, że trudno ci będzie myśleć o przyszłości,
dopóki nie uporasz się z przeszłością. Jeśli jesteś gotów, powiem ci, co jest
w testamencie.
Spojrzał na jej talerz.
- Skończyłaś jeść?
- Tak. To było bardzo smaczne, ale nałożyłeś mi za dużą porcję.
- Mam deser - powiedział.
Madison wstrzymała oddech, widząc, jak przebiegle na nią patrzy.
Pewnie miał w lodówce coś tak kalorycznego, że można by tym nakarmić
połowę ludzkości. Szczerze mówiąc, wyrzekłaby się czekolady do końca
życia za jedną chwilę w jego ramionach.
- Wracając do testamentu - powiedziała, wstając. -Gdzie położyłeś moją
teczkÄ™?
- Na blacie - odparł, zbierając talerze.
Wzięła papiery i położyła je na stole. On w tym czasie sprzątnął resztki
kolacji i odsunął kwiaty i świece.
Madison poczekała, aż usiądzie, i rozłożyła przed sobą testament.
Przejrzała wstęp, by upewnić się, że nie pominęła żadnego z zasadniczych
punktów.
- Zaczynam. - Odchrząknęła. - Twój ojciec prowadził biuro rachunkowe.
- Był biznesmenem? Skinęła głową.
- Księgowym.
- Myślę, że stąd się wzięło moje zamiłowanie do liczb - powiedział
ponuro.
- Twój ojciec miał znaczny majątek. Nieruchomości, konta bankowe i
akcje. Domek w Mammoth Lakes, drugi w Big Bear i małą willę w pobliżu
Santa Barbara. Był członkiem ekskluzywnego klubu biznesmenów. Nigdy
się nie ożenił i jesteś jego jedynym dzieckiem. Wszystko zostawił tobie.
- To jest bardzo proste. Dlaczego nie powiedziałaś mi tego przez telefon?
Po co te formalności?
- Chciałam tu być, żeby mieć pewność, że mnie wysłuchasz.
- Nie mogę przestać myśleć o tym, że zajmował się księgowością.
Wstał tak szybko, że prawie przewrócił krzesło. Podszedł do drzwi,
otworzył je i wyszedł na patio. Madison wstała również, obserwując go. Był
spięty. Ze złością przesunął ręką po włosach i skrzyżował ręce na piersiach,
spoglÄ…dajÄ…c w niebo.
Otworzyła drzwi i wyszła za nim. Chłodny powiew musnął jej ciało. Był
piękny letni wieczór i gwiazdy migotały na czarnym, aksamitnym niebie. Za
RS
41
patio znajdował się basen, wokół stały krzesła przykryte dla wygody
grubymi poduszkami.
- Co się stało, Luke?
- Nie zrozumiesz.
- Zobaczymy. O czym myślisz?
- Jestem wściekły jak diabli.
- To dobry początek - zapewniła go. - Dlaczego? Myślałam, że gdy
poznasz testament, poczujesz się lepiej. Czy jesteś na mnie zły?
- Nie. Nic przede mną nie ukryłaś? - Przyglądał się jej z powagą. - Nie
widzisz, Maddie? Nadal nie wiem, kim był mój ojciec.
- Pewnie jesteś zły na Flo i Toma?
- Oczywiście. Ich kłamstwo pozbawiło mnie wyboru. Gdybym znał
prawdę, może chciałbym poznać ojca, dowiedzieć się, jaki jest. Czy jestem
podobny do faceta, który mnie spłodził?
- Wiem, że to przykre.
- Właśnie. Dlaczego nie pozwolili mi zdecydować? Teraz już się nigdy
nie dowiem. Nigdy nie poznam odpowiedzi.
- Nie jest tak zle - powiedziała łagodnie. - Twoi rodzice coś wiedzą.
Powinieneś z nimi porozmawiać.
Odwrócił się i spojrzał na nią takim wzrokiem, że aż zadrżała.
- Gdyby nie oni, nie miotałbym się teraz bezradnie.
Madison nie mogła patrzeć, jak cierpi, i nie zaofiarować mu pomocy.
Zrobiła pół kroku w jego stronę i objęła go w pasie. Zawahał się przez
chwilę, ale przyciągnął ją do siebie, aż jej głowa spoczęła na jego piersi. Za
chwilę nie wiedziała już, kto kogo właściwie pociesza.
Upajała się jego siłą. Nigdy w swoim życiu nie czuła się tak bezpiecznie.
- Pachniesz jak łąka pełna kwiatów - powiedział ochrypłym głosem. -
Tak świeżo i czysto.
Podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. W świetle księżyca
dojrzała w jego oczach tajemniczy błysk. Serce zaczęło jej walić jak
młotem.
Położył dłoń na jej policzku, a ona poddała się jego dotykowi. Jego palec
delikatnie pieścił jej usta. Wiedziała, że Luke ma zamiar ją pocałować, ale
nie mogła się zdobyć na protest.
Zbliżył swe usta do jej warg, ich dotyk przeszył ją dreszczem. Zciągnął
gumkę z jej włosów. Potem jego palce zagłębiły się w jej lokach, ujął w
dłonie jej głowę i delikatnie ją przycisnął. Ich usta zetknęły się mocniej.
RS
42
Gdyby Luke jej nie trzymał, upadłaby. Ale wiedziała, że może zdać się
na jego siłę. Jemu mogła ufać, za to nie ufała sobie. To wszystko zbyt
przypominało to, co już kiedyś zaszło.
Potem zaczął pieścić wrażliwe miejsce poniżej jej ucha. Czuła, że za
chwilę oszaleje z rozkoszy. Była nieruchoma i bezwładna jak lalka, gdy
dotykał jej ucha i szyi. Dotyk jego języka, ciepło jego ust rozgrzało w
żyłach jej krew.
Jej piersi nabrzmiały, a oddech stał się cięższy. Jej silna wola rozpłynęła
siÄ™.
- Było nam dobrze razem, pamiętasz? - szeptał ochryple do jej ucha.
- Pamiętam.
Nie mogła zapomnieć, nie potrafiła mu się oprzeć. Gdyby potrafiła, nie
byłaby teraz w ciąży. Ta myśl ostudziła ją. Podniósł głowę.
- Nie jest ci zimno? - spytał. Skinęła głową i odsunęła się.
- Tu jest cieplej - powiedział, otwierając ramiona z szelmowskim
uśmiechem.
- Postępujemy niewłaściwie.
- Mylisz się. Całowanie się to najwłaściwsza rzecz pod słońcem.
Potrząsnęła głową.
- Nie mogÄ™, Luke. Przepraszam. To wszystko przeze mnie.
- Dlaczego?
- Już o tym mówiliśmy. Dlatego nie chciałam cię reprezentować.
- Niewłaściwe postępowanie - powiedział matowym głosem.
- Tak. - Skrzyżowała ręce na piersiach. - Moja praca jest dla mnie ważna.
Mam zamiar zostać udziałowcem firmy.
- Robisz to dla siebie czy chcesz komuś coś udowodnić? Maddie?
Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Potarł ręką kark.
- Nie musisz nic nikomu udowadniać, Maddie. Możesz żyć tak, jak
chcesz. Ale czy przemyślałaś, jaki masz w życiu cel?
- O czym mówisz?
- Powinnaś mieć rodzinę, dzieci. Co będzie wtedy z twoją karierą?
%7łołądek podskoczył jej do gardła. Czy on wie? Skąd? Pora mu
powiedzieć. Nie mogła czekać z tym dłużej. Znał już testament.
- Luke, muszę ci coś powiedzieć.
RS
43
ROZDZIAA SZÓSTY [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •