[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A teraz już się nie boisz, że komuś powiemy?
Mam nadzieję, że nie. Poza tym nie miałem innego wyjścia, zdążyłem
w ostatniej chwili. Zrobiłaś ten cały komin bardzo porządnie, ładnie go uklepa-
łaś i zostawiłaś dwa wyjścia. Jedno pod górę kamieni, a drugie prosto sobie na
twarz. Miałem czekać? No, a potem co, pozwoliłybyście mi nie udzielić wyja-
śnień? Przez chwilę miałem wrażenie, że dwie harpie rozerwą mnie na sztuki!
Roześmiały się. Rzeczywiście, gdyby próbował odmówić wyjaśnień i uciec,
chyba goniłyby go po całym lesie. Robin pochylił się i poprawił na ognisku zsu-
wajÄ…cy siÄ™ drÄ…g.
A poza tym ja sam nikomu więcej o tym nie powiem dodał. Jeśli się
więc rozejdzie, będę wiedział, że to któraś z was.
Tereska aż podskoczyła i znów gwałtownie odwróciła się do Okrętki.
No nie, tego nie zniosę! Teraz już chyba musimy mu powiedzieć?
Okrętka mocno zdegustowana kiwała głową. Robin spojrzał pytająco. Tereska
uroczyście nabrała tchu.
Nie tylko my o tym wiemy i nie tylko ty. Ta mapa się odnalazła. Widziały-
śmy ją, to znaczy ja widziałam.
Przez krótki moment Robin wydawał się zaskoczony, ale natychmiast na jego
twarzy pojawiło się życzliwe zainteresowanie.
Gdzie ją widziałaś i skąd wiesz, że to ta mapa?
Bez chwili wahania Tereska opowiedziała mu wszystko, co przytrafiło im
się od początku wakacji. Okrętka zaś przyświadczała kiwając głową i od czasu
do czasu uzupełniając szczegóły. Dopiero w trakcie opowiadania zaprezentowała
im się cała bezsensowność wydarzeń i wszystko razem wydało się niebotycznie
głupie i nieprawdopodobne. Ekrazyt ekrazytem, owszem, napotkanie jakichś tam
pozostałości wojennych pomimo upływu czasu zawsze jest możliwe, ale ta cała
reszta? Ukryte zabytki, antyki. . . Nonsens! Zabytkami i antykami zajmujÄ… siÄ™ od-
powiednie instytucje, kradzieżami zajmuje się milicja, tymczasem tu ani milicji,
ani nikogo oficjalnego nie ma, plotki o skarbie i aferze zapewne sÄ… wyssane z pal-
129
ca, zainteresowanie nimi zaś jest zwyczajną, niepoważną dziecinadą. Odmienność
sytuacji, w jakiej się znalazły, nocne ciemności i tajemniczość przestrzeni, wy-
pełnionej nieznanymi głosami, jakieś może inne jeszcze czynniki sprawiły, że te
rozmaite głupstwa wydały im się ważne, niezwykłe, nawet przerażające, ale tak
naprawdę to zrobiły z siebie kretynki. Ubzdurały sobie sensacje, mrożące krew
w żyłach. . .
Wszystko to razem dotarło do Tereski nagle i pod koniec opowieści w gło-
sie jej pojawił się ton zakłopotania. Robin słuchał z uprzejmym zaciekawieniem.
Umilkła na chwilę, czując się trochę głupio, już otworzyła usta, żeby niejako zło-
żyć samokrytykę i odebrać znaczenie temu, co mówiła, kiedy wtrąciła się nagle
Okrętka.
No dobrze rzekła trzezwo. Wszystko to brzmi idiotycznie. Nie mamy
co robić, za dobrze nam i dlatego wymyślamy sobie tajemnice. Ale to, że pęta się
tu facet, który po nocach kopie, jest faktem. Mam na myśli arystokratę. Nic bym
nie mówiła, gdyby nie to, że on wyskoczył z samochodu, wtedy, kiedy go pod-
glądałaś, to znaczy chodzi mi o to, jak wyskoczył. Ja to widziałam. W tym było
coś specjalnego. Nie znam się i nie umiem tego określić, ale tak nie wyskakuje
człowiek, który nie ma nic na sumieniu i którego nie obchodzi, że ktoś tam go
podgląda. Zwyczajny człowiek wzrusza ramionami i odjeżdża. A on wyskoczył
i poleciał za tobą, i dusza mi mówi, że to nie było tylko tak sobie. I też bym się
nie czepiała, gdyby tylko ktoś mnie przekonał, że to nie ma nic wspólnego z plot-
kami, to znaczy z kradzieżą i wywożeniem antyków. Na antyki kategorycznie się
nie zgadzam, natomiast cała reszta nic mnie nie obchodzi i jak dla mnie, to stu
obłąkańców może przekopać brzegi wszystkich jezior w dowolnych porach doby
i z dowolnie zdenerwowanym wyrazem twarzy. Natomiast sama możliwość, że
to antyki, obchodzi mnie bardzo i pod tym względem miałaś rację. %7łyczę sobie
wiedzieć na pewno, że to nie jest to!
Tereska w podziwie patrzyła na przyjaciółkę. Okrętka streściła sprawę i od
razu zabrzmiało to zupełnie rozsądnie. Wprawdzie, gdyby nawet to miało być to,
ich sytuacja nie uległaby żadnej zmianie i wątpliwe jest, czy zdołałyby cokolwiek
zrobić i czemukolwiek przeszkodzić, niemniej jednak miały prawo do zaintereso-
wania.
Robin wyglądał, jakby myślał podobnie.
Nie udowodnię ci niczego i o niczym cię nie przekonam rzekł po namy-
śle. Owszem, ja też słyszałem takie plotki, ale nawet policzyć nie potrafię, ile
razy. Możliwe, że tym razem sam je spowodowałem szukając tego ekrazytu. To
jest rodzaj wiadomości, które lęgną się nie wiadomo jak i rozchodzą w niepraw-
dopodobnym tempie. Mnóstwo ludzi w to wierzy i zawsze znajdą się tacy, którzy
próbują szukać. Może ten wasz arystokrata też jest z gatunku poszukiwaczy, może
wpadła mu w ręce tamta stara mapa i wyobraził sobie Bóg wie co. Jezdzi dookoła
jezior i grzebie. A że w tajemnicy. . . Ja na jego miejscu też bym grzebał w ta-
130
jemnicy, żeby nie zrobić z siebie idioty. No i żeby uniknąć konkurencji. Moim
zdaniem, to jest zwyczajny, nieszkodliwy maniak i proponuję, żebyście się nim
przestały zajmować.
A jeśli coś znajdzie? spytała Tereska bez przekonania.
Co niby miałby znalezć? Co, u licha, można znalezć w takim głupim, pod-
mokłym miejscu, gdzie żadne ślady nie mogły się zachować?
Tereska oparła się o materac i zapatrzyła w ognisko. W głębi duszy poczu-
ła żal, że nie ma romantycznej tajemnicy i prawdziwych skarbów, i wyobraznia
podsunęła jej nagle obraz niejako zastępczy.
Dwadzieścia siedem albo osiem lat temu zaczęła prawie szeptem, w za-
myśleniu, konspiracyjnie. Kiedy pod koniec wojny hitlerowcy wywozili, co
popadło, mogło być tak. . . Ktoś, jacyś tam, może pułkownik, może major, może
generał, nałupił rozmaitych rzeczy, cennych, zabytkowych, naszych albo może ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]