[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazywało się, że zle! Mam tego po dziurki w nosie!
- W porządku - powiedział łagodnie Krzysztof. - Powiem wprost. Nie chcę, żeby stała ci się
krzywda fizyczna, bo coś mnie do ciebie ciągnie. Już od pierwszej chwili, kiedy zobaczyłem twoje
zdjęcie na biurku Sabiny...
Ama skamieniała. Wyobraziła sobie, jak matka reklamuje ją Krzysiowi i natychmiast bunt
wybuchł w niej jak pożar.
- Znowu to samo! - wysyczała z miażdżącą pogardą. - Co ci za mnie obiecała? Błyskawiczną
karierę? Wyliczyła ci moje słabe punkty? Powiedziała, ile razy już się nacięłam?
- Przeciwnie - odparł spokojnie. - Kazała mi trzymać się od ciebie z daleka i obiecała, że
połamie mi wszystkie kości, jeśli spróbuję cię skrzywdzić. Sabina jest bystra. Od razu zauważyła,
że gapię się na to zdjęcie jak sroka w gnat.
- Co ci o mnie naopowiadała? - warknęła Ama, wcale nieułagodzona.
- Z początku wcale nie wiedziałem, że jesteś jej córką. Nie jesteście podobne. Wpadałem do
niej, bo poprosiła o pomoc przy jednej ze spraw. Dopiero, kiedy zauważyła, że tak mnie intryguje
twoje zdjęcie... Co mi o tobie opowiadała? Same superlatywy. - Ama prychnęła z powątpiewaniem,
ale nie zareagował. - Mówiła, że jesteś jej ukochaną córką i jest z ciebie dumna. Poinformowała
mnie, że skończyłaś farmację i dermatologię. %7łe byłaś jedną z najlepszych studentek na roku. %7łe
jesteś żywa jak iskra i przebojem idziesz przez życie. %7łe jesteś kobietą sukcesu. %7łe świetnie
poradziłaś sobie z mężczyzną, który cię oszukał... Słuchałem tego, patrząc na zdjęcie, i
próbowałem to wszystko znalezć w twoich oczach. Ale tego tam nie było. Widziałem coś zupełnie
innego. I zastanawiałem się, które z nas widzi prawdziwą Annę Marię.
Ama milczała jak grób, czując, jak w gardle rośnie jej dławiąca kula. Matka naprawdę była z
niej dumna? To dlaczego, do cholery, nigdy jej tego nie powiedziała? Obcemu człowiekowi mogła,
a jej nie? Dlaczego jej wmawiała, że nie potrafi wybrać sobie odpowiedniego faceta? Zwietnie
sobie poradziła z tym ostatnim niedojdą? Fakt. Ale czy ktoś wie, ile ją to kosztowało?
- Pierwszy raz zobaczyłem cię, kiedy wpadłaś do Sabiny do pracy - mówił dalej Krzysztof. -
Pewnie nawet na mnie nie zwróciłaś uwagi, bo byłaś wtedy wściekła. Wykrzyczałaś jej, że
wreszcie powinna być zadowolona, bo ze ślubu nic nie będzie, i wypadłaś jak wicher...
Wściekła? Ama dokładnie pamiętała ten dzień. Nie była wściekła, tylko dotknięta do żywego.
Każdy nerw w niej dygotał. Miała nadzieję, że matka to dostrzeże i ją pocieszy. Pojechała najpierw
do mieszkania rodziców, ale nikogo nie zastała. Ojca byłoby jej trudno zlokalizować, więc
pomyślała, że matkę złapie w biurze.
- Po raz drugi spotkałem cię w supermarkecie, kiedy robiłyście z Izą zakupy. Wtedy, gdy
stuknęła mój samochód. Sprawiałaś wrażenie oschłej i nieprzystępnej, więc pomyślałem, że może
rzeczywiście jesteś zadufaną w sobie kobietą sukcesu, a ja sobie tylko coś wyobrażałem. Wiesz, nie
jestem przesadnie przywiązany do swoich przekonań, ale też i nie rezygnuję z nich, zanim ich
dokładnie nie sprawdzę. Tę samą oschłość i nieprzystępność zauważyłem, kiedy wynikła sprawa ze
śmiercią twojej ciotki. Specjalnie wtedy zacząłem wpadać do twoich rodziców. Miałem nadzieję,
że cię spotkam i albo potwierdzę, albo wykluczę swoją hipotezę.
Ama teraz słuchała uważnie. Krzysztof mówił spokojnie i bez emocji, co już usposabiało ją
przychylnie, bo nie czuła się oceniana.
- Twoja matka miała wiele racji w tym, co mówiła. - Popatrzył na nią i uśmiechnął się. - Ale
nie do końca. Bo to, co mi przed chwilą wykrzyczałaś, potwierdza, że ja też się nie myliłem. To, co
wcześniej brałem za nieprzystępność, to zwykła ostrożność. Nie wiem, ile razy zawiedli cię
mężczyzni, ale widzę, że zrobili to skutecznie. Boisz się sparzyć po raz kolejny. Może w oczach
twojej matki jesteś twarda, ale ja widzę zupełnie co innego.
- Co mianowicie? - wyrwało się Amie z przekąsem.
- Człowieka, który po ludzku boi się, że znowu zostanie oszukany.
- To chyba zdrowa reakcja, nie sądzisz? - Ama spojrzała na niego ze złością. - Jesteś
prawnikiem, więc powinieneś znać ludzką naturę. A ty jesteś inny? Pchasz się drugi raz w to samo
bagno? Będziesz mnie teraz wychowywał w drugą stronę? Bo życie jest piękne i jutro świat się
przede mną rozdziawi na oścież, a książę będzie mnie kochał i szanował aż do śmierci? Może
jeszcze dasz mi słowo honoru, że tak będzie?
- Nie dam ci słowa. - Krzysztof w dalszym ciągu był spokojny. - Na własnej skórze
przekonałaś się, że w życiu bywa różnie. Wychowywać też cię nie będę. Ale wierzę, naprawdę
wierzę, że za najbliższym zakrętem znajdziesz swoje maki. Ama - uniósł dłoń, bo dziewczyna już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •