[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dziewczynie było to na rękę. Od chwili scysji z baronem nie mogła go
znieść. Rozglądała się bez przerwy za sekretarzem ojca, który stronił od
tańców. Wreszcie znalazła go w jakimś wykuszu; ukrywał się za ciężkimi
adamaszkowymi zasłonami.
Dziewczyna bezceremonialnie uwolniła się z kręgu wielbicieli i pode-
szła do barona. Ten na jej widok podniósł się z krzesła. Po jego pobladłej
twarzy przebiegały bolesne skurcze.
— Powinnam się na pana gniewać, panie baronie! — wykrztusiła
dziewczyna, z trudem opanowując podniecenie.
We wzroku barona malowała się męka zazdrości.
— Czym zasłużyłem sobie na pani gniew, łaskawa panienko? — spytał
ochrypłym głosem hamując wzburzenie.
Do tej pory baron nie spuścił jej ani na chwilę z oczu i serce miał pełne
goryczy, że musi pozbawić się przyjemności tańczenia z nią, jakiej
doznają wszyscy inni mężczyźni — zwłaszcza książę. Pan Hartmann był
w sali gier z kilkoma innymi osobami i chwilowo nie potrzebował swego
sekretarza. Toteż baron poczuł się nagle opuszczony i nikomu niepo-
trzebny w tym domu. Spotkanie z księciem uświadomiło mu, że jest
człowiekiem zdeklasowanym.
— Gniewam się na pana, gdyż do tej pory nie pofatygował się pan, by
poprosić mnie choćby o jeden jedyny taniec.
Baron spojrzał na nią poważnie.
— Gdybym się na to odważył, uznałaby to pani zapewne za
zuchwalstwo.
Dziewczyna potrząsnęła głową.
— Za zuchwalstwo? O, nie! Uznałabym to za grzeczność. Twarz mu
drgnęła w tłumionym bólu.
— Proszę nie zapominać, że jestem pracownikiem pani ojca. Margot
ściągnęła gniewnie brwi.
— Jest pan naszym gościem, jak wszyscy. Ale widzę, że rozpiera pana
duma. Nawet księcia pan spławił.
— Tylko dlatego, by nie narazić się na to, że on mnie spławi.
Bynajmniej nie rozpiera mnie duma. Nie mam powodu być zarozumiałym.
— Ma pan powód być dumnym z siebie. Ale jeśli nie chce pan, bym
pana uważała za człowieka zarozumiałego, proszę ze mną zatańczyć...
zarezerwowałam ten taniec dla nas.
Oczy mu zabłysły.
— Naprawdę?
— A po co miałabym kłamać?
— Wezmą pani za złe, że tańczy pani z sekretarzem ojca. Książę uzna to
za obrazę.
Dziewczyna wyprostowała się dumnie; szczupła i wiotka, odrzuciła
główkę do tyłu.
— Na razie książę nie ma najmniejszego prawa sądzić moich czynów!
Baronowi twarz drgnęła.
— Ale wkrótce będzie miał to prawo. Wiem, że to tylko kwestia czasu,
bo zostanie pani księżną Nordheim.
Policzki jej oblały się szkarłatem.
— Czy to ojciec panu powiedział?
— Tak.
Dziewczyna zacisnęła wargi, jakby chcąc powściągnąć nieopatrzne
słowo, po czym rzekła, z trudem zachowując spokój:
— Ale na razie nie jestem księżną Nordheim i sama decyduję o tym, co
mi wolno, a co nie. A więc zatańczy pan ze mną czy chce się pan okazać
impertynentem?
Baron odetchnął ciężko. Choćby miało go to kosztować utratę
stanowiska, nie zrezygnuje z tej łaski. Z błyszczącymi oczyma, z których
wyczytała, jak chętnie to czyni, z ukłonem podał jej ramię.
— Pani wola niech się stanie — powiedział oficjalnym tonem. Usta jej
drgnęły, dołeczki na policzkach pogłębiły się.
— Uważa się pan za baranka ofiarnego, którego prowadzą na rzeź —
droczyła się z nim, uszczęśliwiona.
— Nie, uważam się za obdarzonego łaską — odparł cicho baron i
dziewczyna umilkła, gdyż słowa te zapadły jej głęboko w serce.
Baron otoczył ją ramieniem; sunęli po parkiecie, wirowali w zawrotnym [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •