[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wynagrodzić Sarze czasową stratę ulubieńca.
— To stworzenie wie, jak zadbać o siebie. Poza tym deszcz moŜe rozpuszczać czarownice,
lecz nie słyszałem, by miał jakiś wpływ na demony.
— Boli cię ręka?
Sara koniecznie chciała rzucić okiem na zadrapania zostawione przez pazury kota na dłoni
Raza, gdy ten próbował po wstrzymać go przed ucieczką.
— Nic mi nie jest.
— Przynajmniej cię nie ugryzł. — Sara podeszła do zlewu, by opłukać ręce.
— Cudownie. Zagniotłaś juŜ chleb? — Raz zmienił temat.
— Owszem. Teraz musi rosnąć — wyjaśniła Sara, wycierając dłonie, które przyciągały jego
wzrok smukłością i połyskiem obrączki na palcu.
Nosiła ją, bo tak jej przykazał, więc czemu teraz ten widok budził w nim takie dziwne
odczucia?
— Nie chodzi o to, Ŝe ugryzienie mniej boli niŜ zadrapanie, tylko Ŝe trudniej je
zdezynfekować i moŜe sprawić wiele kłopotu - wyjaśniła Sara.
Wyglądała tak rozczulająco, gdy zarumieniona stała przy kuchennym blacie, Ŝe Raz nie mógł
oderwać od niej oczu, w końcu jednak wrócił do choinki.
— Ładnie ta choinka wygląda — przyznała Sara, gdy skończył swoje dzieło. — Naprawdę
wierzę, Ŝe Macowi nic się nie stało - dodała po chwili.
— Oczywiście — potwierdził Raz czując, Ŝe płynąca z radia kolęda zaraz doprowadzi go do
furii. Wbił ręce w kieszenie i starał się o tym nie myśleć.
- Wiem, Ŝe przywiezienie tej choinki to spory kłopot - powiedziała Sara przepraszająco. -
Mogłam równie dobrze kupić jakieś drzewko na wyspie, ale tyle czasu zabrało mi samo
wybieranie. Naprawdę nie jest łatwo znaleźć choinkę o ładnym kształcie.
Małe rzeczy bywają bardzo ładne, pomyślał policjant, starając się dłuŜej nie patrzeć na Sarę.
— Masz rację — powiedział, opuszczając bezradnie ręce.
Podszedł do radia i zmienił stację, byle tylko nie słyszeć kolęd.
— Naprawdę lubisz obchodzić święta? — zapytał.
— Tak — odparła, nie komentując jego manipulacji przy odbiorniku. — To dla mnie rodzaj
buntu.
- Buntu?
— Widzisz, mojej ciotce nigdy nie udzielała się świąteczna atmosfera. Nie lubiła
zamieszania. A mama przepadała za świętami, więc obiecałam sobie, Ŝe ja teŜ będę
świętować, niezaleŜnie od tego, co myśli o tym ciotka Julia. Potrafię być uparta
— przyznała z uśmiechem, poprawiając ozdoby na choince.
— Nie Ŝartuj. — Raz w końcu znalazł jakąś neutralną stację, lecz za chwilę popłynęła z
głośnika piosenka o miłości, która zabija, więc tylko się skrzywił.
— Lubisz muzykę country? — spytała Sara.
Wszystko jest lepsze od kolęd, pomyślał.
— Tak sobie — odpowiedział. — A więc zachowywałaś świąteczne tradycje na przekór
ciotce. To musiało być trudne — zauwaŜył, podchodząc do okna zalanego deszczem.
— Tak. Miałam szesnaście lat, gdy rodzice zginęli w wypadku i musiałam przenieść się do
siostry ojca. Ciotka Julia nie była towarzyską osobą. Lubiła samotność. Gdy się od niej
wyprowadziłam, odzyskała upragniony spokój.
— Wzięła cię, lecz nie zapewniła ci prawdziwego domu.
— Wyciągasz trafne wnioski — powiedziała Sara, wieszając na drzewku dodatkowe ozdoby.
— Policjant, który tego nie potrafi, powinien pracować w drogówce, a mnie by to nie
odpowiadało.
— Potrafisz sprawić, Ŝe ludzie się przed tobą otwierają.
— Tak, ufają mi — odparł Raz z goryczą w głosie.
— Co robiłeś tu w deszczowe dni jako dziecko?
Raz drgnął, zaskoczony zmianą tematu.
— W rozmowie o deszczu nie czujesz się zbyt pewnie — zauwaŜyła. — Wyglądasz jak Mac,
kiedy po raz pierwszy usiłowałam go zwabić do domu, zresztą bezskutecznie.
— Twój kot wróci — zapewnił ją Raz.
- Na pewno. Widzisz on właściwie nie wie; Ŝe jest moim kotem. A to dla niego nowe miejsce,
więc moŜe nie czuć się zobowiązany do powrotu.
— Nie on. To mądra bestia. PrzecieŜ karmiłaś go przez jakiś czas. Musi o tym pamiętać.
Przyjdzie, gdy będzie zmęczony.
Sara spojrzała w okno. W tym momencie niebo przecięła błyskawica i rozległ się grzmot,
więc drgnęła przeraŜona. Tego było dla Raza za wiele. Widział, Ŝe Sara bardzo przeŜywa nie
obecność kota.
— Słuchaj, burza zdaje się przycichać.
- Tak myślisz?
— Wyjdę i trochę się rozejrzę. — Bezwiednie uniósł dłoń i do tknął policzka Sary. — Znajdę
go — obiecał, choć zdawał sobie sprawę, Ŝe nie będzie to łatwe zadanie.
— Dobry z ciebie człowiek — powiedziała cicho Sara.
Raz opuścił rękę.
— Powinniśmy jakoś podzielić obowiązki w kuchni — zauwaŜył.
— Chyba nie masz na myśli gotowania — uśmiechnęła się Sara. — Widziałam, co kupiłeś.
Chili w puszkach, spaghetti w puszkach i zupy w puszkach. To Ŝadne gotowanie.
— Nie chcę być dyskryminowany. PokaŜę ci, jak gotuję, gdy zrobię kolację. Trochę sosu
tabasco do indyka z chili...
- Raz... - Sara podeszła bliŜej.
— Dobrze się czujesz? — spytał z niepokojem.
— Tak — odpowiedziała i połoŜyła lewą dłoń na jego piersi.
— Dlaczego pytasz?
— Bo jesteś taka... zarumieniona.
— Tak? Mam wraŜenie — szepnęła — Ŝe chcesz mnie... pocałować — dokończyła,
purpurowiejąc z emocji.
Raz wiedział, co musi zrobić. Powinien odsunąć jej dłoń i wyjaśnić, czemu nie moŜe
skorzystać z tak miłego zaproszenia.
— Bardzo bym chciał, tylko... — Jego usta znalazły się nie oczekiwanie blisko warg Sary. —
Z całą pewnością nie powinniśmy tego robić — szepnął.
A moŜe mógłby pozwolić sobie na moment zapomnienia? Sara przygryzła dolną wargę.
Wyglądała tak słodko, Ŝe nie po trafił obronić się przed jej urokiem. Ogarnęło go palące
poŜądanie. Przycisnął Sarę do siebie z myślą, iŜ jeśli będzie ją tulił wystarczająco długo, ona [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •