[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w jej wystawÄ™, pewnie wynajÄ…Å‚ do tego jakiegoÅ›
miejscowego zbira. W głowie jej się nie mieściło,
żeby takie rzeczy mogły się dziać w cywilizowa-
nym świecie. No i jeszcze ta opinia o Warrenie,
którego Ann uważa za chodzący ideał...
Jak to ze sobą pogodzić? W co wierzyć?
Czy człowiek o nieskazitelnej opinii mógł posu-
nąć się do tego plugawego czynu? Pewnie tak,
zważywszy emocjonalny stosunek Jamesa War-
rena do siostry i przekonanie, że ochranianie jej
jest najważniejszym celem w jego życiu. A skoro
tak, to pewnie nic i nikt siÄ™ dla niego nie liczy.
Ale jak można się posunąć do czegoś tak obrzy-
dliwego? James musi wiedzieć, że takim czynem
ją zrani i upokorzy, że ją przestraszy. I pewnie tego
chciał. Na tym mu zależało.
Nigdy, nawet wtedy, gdy musiała się przeciw-
stawić namowom, by oddać Lucy do adopcji, i gdy
potem zmagała się samotnie z życiem młodej mat-
ki, Tania nie czuła tak czarnej rozpaczy.
Pomyśleć, że miała nadzieję, że wraz ze spad-
kiem i przeprowadzkÄ… do nowego miejsca zosta-
wia za sobą wszelkie udręki i wpływa do bezpiecz-
nej przystani.
Oto czym jest ta przystań. Skoro tak, trzeba na
nowo stawać do walki, nie ma wyjścia. Bo jedno
jest pewne: że nigdy, przenigdy w życiu się nie
podda. Pokrzepiona tą myślą, choć z ciężkim ser-
cem, w końcu zapadła w sen.
Następny ranek nie przyniósł Tani pociechy
i lepszego nastroju. Mimo że była niedziela, pierw-
sza po otwarciu sklepu, czuła się wypompowana
z sił. W drodze na pocztę wpadła do niej Ann i sta-
nęła jak wryta na widok zniszczonego okna wy-
stawowego. Aż się zatrzęsła z oburzenia.
Boże miłosierny! Patrzyła z niedowierza-
niem na wybitą szybę. Tyle pracy, tyle wysiłku
poszło na marne. Kto cię tak urządził?
Tania miała na końcu języka odpowiedz, ale
w porę się powstrzymała. Nie chciała ryzykować,
że zrazi Ann do siebie, rzucając podejrzenie na
Warrena.
Policja uważa, że to jakiś pijany szczeniak.
Może, ale u nas to raczej niepodobne... po-
wątpiewała Ann. Szybko jednak otrząsnęła się
z szoku i zaczęła wyliczać na palcach, co trzeba
zrobić.
Widać było, że jest przyzwyczajona do wielu
podobnych prztyczków losu, i zamiast załamywać
ręce, bierze się do działania.
Najpierw trzeba załatwić odszkodowanie,
a więc oszacować straty, bo bez tego nie możesz
brać się za naprawę.
Okazało się, że Tom na tyle zna agenta ubez-
pieczeniowego Tani, Larry ego Barnesa, że może
do niego zadzwonić nawet w niedzielę. A to oz-
nacza, że remont wystawy można by zaczynać nie-
mal natychmiast.
To wspaniale! Tania czuła, że znów świat
zaczyna być piękny. Ale gorzej będzie z samą
naprawą. Na moją ekipę czekałam miesiąc...
Dziecko! Komu ty to mówisz? Zapomniałaś,
jaką prowadzimy z Tomem firmę? Musimy znać
wszystkich fachowców w okolicy, bo inaczej by-
śmy musieli sami wszystko robić.
Tania błogosławiła los, że obdarzył ją takimi
przyjaciółmi, choć miała skrupuły, że tak często
korzysta z ich pomocy.
Ogromne dzięki, Ann. Ale obawiam się, że ty
i twoja rodzina będziecie mieli nas dość przez
dłuższy czas.
Bzdura. A poza tym, od czego sÄ… przyjaciele?
To co? Dzwonić do Barnesa?
Pytanie!
Jeśli nawet agent ubezpieczeniowy Tani miał
pretensjÄ™ o wyciÄ…ganie go z domowych pieleszy
w niedzielne przedpołudnie, nie dał tego po sobie
poznać.
Natychmiast przyjechał, przejrzał raport poli-
cyjny i oszacował szkody w dodatku bardzo
rzetelnie, o ile Tania potrafiła się zorientować.
Nie widzę żadnych problemów z wypłace-
niem natychmiast odszkodowania oświadczył.
Ale oczywiście w formie pokrycia kosztów
naprawy.
Czyli że ekipa remontowa może zabrać się do
roboty?
Nawet zaraz. Co więcej, jeśli Tom nikogo
pani nie załatwi, mam współpracującą z nami
firmę, która by się tym zajęła.
Zwietny pomysł, dziękuję.
Przy takim obrocie spraw nocny incydent stał
się nieco mniej ponurym doświadczeniem. Co
więcej, Tania poznała nowe uczucie, które w jej
dotychczasowym życiu było całkiem nieobecne
zaufanie do innych, pewność, że wreszcie ma się
na kim oprzeć. Za coś takiego warto zapłacić
niejednÄ… wybitÄ… szybÄ….
W poniedziałek, zaraz z rana, zjawiła się ekipa
remontowa. Tania zostawiła ich na dole, a sama
wzięła się za zaległą pracę papierkową. Jednakże
niedługo potem usłyszała dzwonek i z niemiłym
zaskoczeniem odkryła, że przed drzwiami stoi
Nicholas.
Schodząc na dół, zastanawiała się, jak ma go
przywitać, co mu powiedzieć po tym, gdy wy-
stawił ją do wiatru.
Witaj, Taniu. Widzę, że dzięki Bogu jesteś
cała.
Nicholas niemal wpadł do mieszkania. Był tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]