[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmysł Mocy, uważając na jego ruchy. Trąba uderzyła w filar i dało się słyszeć, jak permabetonowe
obramowanie na jego szczycie zaczyna pękać.
Podstawa także pękła i filar poleciał w stronę Luke a. Mistrz Jedi usłyszał ostrzegawczy
krzyk Bena. Wyciągnął lewą rękę do tyłu, wywierając taki sam nacisk, jaki chwilę wcześniej
zastosował przeciwko trąbie powietrznej, i filar zawisł nieruchomo w powietrzu. Wykonał jeszcze
jeden gest i filar runął na pustą podłogę.
A Luke zrobił kolejny krok naprzód.
Wściekły ryk Ukrytego przypominał wycie wiatru. Kamienny tron za jego plecami
zakołysał się, stukając o podwyższenie.
Luke wykonał zamaszysty gest, wyrzucając trzymaną za plecami rękę do przodu, a wraz z
nią pofrunął przewrócony filar. Tron wystrzelił w jego stronę, a filar zderzył się z nim w powietrzu
i roztrzaskał kamienne siedzenie na tuzin kawałków, niektóre gładko ciosane, inne pełne kantów.
Luke pozwolił, żeby filar spadł na podłogę i ruchem ręki posłał go w stronę Ukrytego, który
przeskoczył nad toczącą się kolumną.
Gdy Ukryty wyskoczył w górę, Mistrz Jedi był już w ruchu. Kel Dor był zdekoncentrowany,
jego panowanie nad wiatrem osłabło i Luke zdołał zrobić trzy kroki do przodu, zanim Ukryty
pokonał turlającą się przeszkodę. Kiedy Mistrz Baran Do wylądował, Luke zaatakował go
kopniakiem z półobrotu, który trafił Kel Dora w brzuch i odrzucił do tyłu. Ukryty wpadł na
drewnianą ściankę podwyższenia.
O dziwo, zdołał się podnieść po tym uderzeniu. Uniósł ręce, przygotowując się do kolejnego
ataku... i upadł na twarz.
Wiatr ustał. Toczący się filar wpadł na inny, który wciąż stał, i zatrzymał się. Wszystkie
odgłosy ucichły poza ciężkim, przyspieszonym oddechem Ukrytego.
W sali było jeszcze kilku Kel Dorów, którzy teraz ruszyli do przodu.
Ithia podbiegła do Ukrytego i uklękła przy nim. Chara bez pośpiechu dołączył do niej. Jakiś
czas przyglądali się Ukrytemu, po czym odwrócili go na plecy. Ithia usiadła obok podwyższenia i
podciągnęła przywódcę, tak żeby mógł usiąść, oparty o nią.
Popatrzyła na obecnych.
- Jest wycieńczony - powiedziała. - Dojdzie do siebie.
Ukryty coś powiedział, ale głos miał słaby jak szept. Wysilił się bardziej, żeby go
usłyszano:
- Zrobię tak, jak mówisz.
Ithia poczuła wyrazną ulgę.
- Uwolnisz Skywalkerów?
- Pozwolę sługom się uczyć. Wyznaczę komisję doradców, która będzie wydawać opinie na
temat naszego celu... i morale. - Ukryty przez chwilę z trudem łapał powietrze. - Powiem tym na
górze, że wcześniejsza wiadomość była pomyłką. Mogą znów zacząć przysyłać kanistry z
powietrzem dla ludzi. A za rok albo dwa na nowo przeanalizujemy ich sytuacjÄ™...
- Rok albo dwa? - Głos Bena był pełen oburzenia. - Nie rozumiesz, że przegrałeś? Nie
będziesz już podejmował takich decyzji.
- On ma rację, Mistrzu. - Głos Ithii był łagodniejszy niż Bena, ale równie nieprzejednany. -
Pora, żeby odeszli.
Ukryty pokręcił z wysiłkiem głową.
- Na razie to ja decydujÄ™. Nikt stÄ…d nie odejdzie.
- Jesteś zbyt szalony, żeby się czegokolwiek nauczyć. - Ben wskazał ręką na sufit nad
podwyższeniem.
Luke, ciężko dysząc z wysiłku, usłyszał wyrazny metaliczny odgłos; zabrzmiało to, jakby
coś w suficie zostało wepchnięte na swoje miejsce.
W oddali rozległ się huk, a ściany i filary komnaty lekko zadrżały.
Ukryty usiadł prosto, odsuwając się od Ithii. Otworzył szeroko oczy i popatrzył na Bena.
- Coś ty zrobił?
- To samo, co ty nam. - Głos i wyraz twarzy Bena wyrażały pogardę. Utykając, podszedł
bliżej do Ukrytego. - Odebrałem ci możliwość wyboru. Odpaliłem twoje bomby i zasypałem tunel.
Już go nie ma. Jeśli chcesz go odkopać, przygotuj się na kilkaset lat machania kilofem i łopatą.
- Zgubiliście tylko siebie. - Ukryty wydawał się bardziej zaniepokojony niż wściekły. -
Teraz powietrze dla was nie dotrze, a my przeżyjemy.
- Nie kłam. Mam dość kłamstw. Całe to twoje śmieszne królestwo jest oparte na kłamstwie,
a to tylko jedna z krzywd, jakie wyrządzasz wszystkim, którzy ci służą. To żałosne.
Ukryty poruszył ustami, ale nic nie powiedział.
- Jakie kłamstwa? - spytał Chara, który usiadł na brzegu podwyższenia, trzymając się za
żebra.
Ben westchnÄ…Å‚.
- No cóż, zacznijmy od tak zwanej samowystarczalności. Owszem, macie hydroponikę.
Zapewnia wam piękne, świeże warzywa. Wspaniale. Ale gdyby zaspokajały wszystkie wasze
potrzeby, nie mielibyście magazynów pełnych jedzenia z góry. Król Paranoi...
- Ben, okaż szacunek. - Głos Luke a był łagodny, ale dała się w nim słyszeć nuta
ostrzeżenia.
- Tak jest. - Ben wziął kilka głębokich oddechów dla uspokojenia. - Koro Ziil nie
ryzykowałby, że dostawy jedzenia zostaną wykryte albo że ktoś trafi ich śladem tutaj, gdyby ta
żywność nie była absolutnie niezbędna. A zatem, wysadzając tunel, skazałem na zagładę nas
wszystkich. My się udusimy, wy umrzecie z głodu. Tyle że to nie koniec kłamstw. Oto kolejne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •