[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zastanawiała się, co w nich było, ale ta część była mała i została zmiażdżona przez część, która
była podekscytowana całą wolnością. To była wolność wolność bycia tymi wszystkimi rzeczami,
które powstrzymywałem. Wolność nienawidzenia. Wolność miażdżenia. Brak zasad; brak sumienia.
Teraz walczyłem jak oni.
Bo to było to, co miało ich zbić. Walczenie jak zwierzę, bez żadnego strachu.
- Jesteś szybki, - powiedział Jester ostatniego dnia zaplanowanego sparingu (sparing walka
treningowa lub kontrolna w celu sprawdzenia formy zawodnika przypuszczenie tłumacza). Cały
czas stajesz się szybszy. Zadrwił ze mnie, a widok jego kieł sprawił, że mój puls podskoczył nie
ze strachu, ale z agresji. Bo chciałem wyrwać mu te kły i zetrzeć to szyderstwo z twarzy.
Powinieneś zostać ugryziony, - powiedział. Byłbyś dobrym wampirem.
- Zamknij siÄ™ i walcz.
- O co chodzi? Boisz się, że ugryzłbyś twoją chudziutką, małą dziewczynę? Jester się
zaśmiał. Wiesz, że jest już kogoś innego. Mogę wyczuć ugryzienie na niej. Naznaczył ją.
Myrnin.
- Zamknij się, - powiedziałem i kopnąłem go w twarz. Nie spodziewał się tego i upadł, ale
wampiry nigdy nie były tak łatwe do położenia na plandece na długo. Odskoczył, teraz warcząc, a
ja odskoczyłem do tyłu, obserwując przenoszenie się jego ciężaru. Przyszedłby po mnie. Jester
zawsze przychodził po mnie.
Kiedy tak zrobił, szybko uderzyłem, nurkując pod jego napływem, uderzając moim ramieniem
w jego centralną masę i podnosząc go z plandeki. Bez działania nie był o wiele lepszy od zwykłego
człowieka, ale muszę być ostrożny z jego rękami; mogły zmiażdżyć kości, a jego paznokcie były tak
ostre jak noże. Trzasnąłem nim na jego głowę za mną i szybko przymocowałem jego ręce za jego
plecami. To musiało boleć, bo po raz pierwszy usłyszałem coś jak krzyk bólu.
Od wampira.
To sprawiło, że czułem się wspaniale.
Ktoś zaklaskał. To była Gloriana, patrząc na mnie, opierając się o liny z piękną gracją. To
było wspaniałe, - powiedziała. Biedny Jester. Myślę, że może być po prostu zdeklasowany, Shane.
Powinieneś mu teraz pozwolić wstać. Myślę, że dostał swoją lekcję. Prawda?
Wykręciłem jego ręce ciaśniej i poczułem coś płaczącego. Tym razem, Jester wrzeszczał.
- Wystarczy, - warknął Vassily i zanurkował pod linami. Chwycił moje ramię aby mnie
odciągnąć. Potrzebuję go bardziej, niż ciebie, chłopcze.
Puściłem, bo nie walczysz z Vassily m. Po prostu nie walczysz. To była zasada, jedna z
jedynych zasad, które teraz zostały. Glory i Vassily, oni byli poza granicami.
Chociaż w inny sposób& to była po prostu wolność. Walczyć zanim oni powiedzą stop.
- Ach, - powiedział Vassily. On obserwuje. Nie brzmiał na szczególnie szczęśliwego z tego
powodu. Spojrzałem w górę i myślałem, że zobaczyłem cień do góry, za grubym szkłem.
Wynędzniałą, szczupłą twarz, starą i bladą, która prawie wyglądała znajomo, ale zniknęła w plamie
ruchu. Vassily westchnął. Widziałeś to, Shane?
Skinąłem głową.
- Obawiałem się tego. Glory, gdybyś mogła?
To wszystko wymazało się, wszystkie ostre ostrza i powierzchowne wspomnienia. Zniknęły.
Cokolwiek to było, powinienem pamiętać& Cóż, nie pamiętałem.
Spojrzałem odruchowo w górę na okno, ale nie mogłem niczego zobaczyć. Prawdopodobnie
tylko odbicie. Widziałem odbicie.
- To jest zbyt publiczne, - powiedziała Glory do Vassily ego. Musimy przesunąć operacje
szybciej, niż planowaliśmy przynajmniej na pewien okres.
- Tak, - powiedział. I na wypadek, lepiej wezmiemy trzecią opcję. Nie chcę, żeby ktokolwiek
rozwalał nasze przyjęcie. Masz listę ludzi, którym możemy zaufać aby zapełnić miejsca?
- Do czasu, kiedy skończę w tym mieście, będziesz w stanie ufać prawie każdemu. Zaśmiała
się. Ale tak. Wiarygodne zródła. Jesteśmy bardzo blisko.
- Dobrze, - powiedział Vassily i klepnął mnie w ramię. Idz pod prysznice, Shane. Jesteś
gotowy.
###
To było w czwartek, kiedy rzeczy zaczęły się walić. Zaczynając, Shane był pózno, naprawdę
pózno. Kiedy w końcu wrócił do domu, przyszedł dzwigając jedzenie znowu grilla, ale z tymi
wszystkimi warzywami i wszystkim. Co oczywiście, zrobiło go popularnym.
Ale kiedy nakryła do stołu, Claire obserwowała go wędrującego po salonie. Kroczył, a Shane
zazwyczaj nie kroczył był bardziej skłonny do ułożenia siebie na kanapie i wyglądania jakby
zasnął, nawet kiedy tego nie zrobił. Tego wieczora jednak poruszał się jakby był napompowany i
oszalały, a kiedy dotknęła go w ramię, obrócił się tak szybko, że wzięła krok do tyłu. Aatwo było
zapomnieć jak duży był Shane i jak silny, zanim nie zobaczyła go w akcji. Zazwyczaj był z nią taki
delikatny.
- Co? warknął, a potem jakieś cienie opuściły jego wyraz twarzy. Oh. Przepraszam, Claire.
Nie miałem tego na myśli.
- Tak, wiem. Co jest z tobÄ…?
Wzruszył ramionami. Nie wiem. Przypuszczam, że bezsenność. Bycie takim jak dzisiaj.
Myślę, że po kolacji pójdę na salę gimnastyczną, spalić trochę energii. To nie było jak Shane.
Zazwyczaj chodziło mu tylko o obijanie się na kanapie, może wkładanie trochę energii w gry video.
Nie był nerwowym typem.
- Okej, - powiedziała niepewnie. Może najpierw zagramy w grę? Z trudem w ogóle cię
widuję. Moglibyśmy spędzić trochę czasu razem.
- Tak, cóż, jesteś tą, która zwiewa do Wysokich Czarodziejskich Zwariowanych Spodni za
każdym razem, kiedy chapnie palcami. Nie obwiniaj mnie, że mnie nigdy nie widzisz. Też mam
życie. Jest do dupy, ale mam jedno. Słowa Shane a były tępe, a jego ton był prawie podły. Claire
[ Pobierz całość w formacie PDF ]