[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zamówili bułeczki i kawę i usiedli przy narożnym stoliku.
- Znasz wiele osób w prokuraturze? - zainteresował się Seamus. Długo myślała nad
odpowiedziÄ….
- Mam pewne kontakty.
- Myślisz, że uda ci się rzucić okiem na akta Otisa?
- Minęło pięć lat. Nie wiem, ile z nich zostało, oprócz oficjalnych zapisów. Ale owszem;
zdobędę wszystko, co mają. Tylko że to potrwa kilka dni.
- Warto spróbować. Jeśli możesz, zajmij się także archiwum prasowym.
- Tak? - Sama by na to nie wpadła.
- Może to nam zasugeruje kogoś, kto był zamieszany w tę sprawę i miałby powód, by
wrobić Otisa.
Skinęła głową.
- Wszystko, co ma jakikolwiek zwiÄ…zek z Otisem, od pierwszego procesu o morderstwo do
chwili obecnej. Co więcej, tym sposobem będę miał też listę potencjalnych ofiar, jeśli
morderca Downsa naprawdÄ™ za¬bija tych, którzy mieli coÅ› wspólnego z procesem Otisa.
Carey miała wrażenie, że czyjaś zimna ręka dotknęła jej karku. - Ja też miałam coś
wspólnego z procesem Otisa.
Był ponury.
- Myślisz, że o tym zapomniał~m?
Nie powiedziaÅ‚ nic wiÄ™cej. Nie musiaÅ‚. Carey równie szybko koja¬rzyÅ‚a fakty.
Seamus zabrał taśmę i wyszedł ze stacji. Carey została, sięgnęła po telefon i zadzwoniła
do Evana Sinclaira z prokuratury.
- Mogę ściągnąć te akta, Carey - stwierdził - ale nie mogę wypuścić ich z rąk. Jeśli chcesz
rzucić na nie okiem, musisz do mnie przyjechać ..
Evan podrywał ją od lat. Stłumiła westchnienie i zastanawiała się gorączkowo, jak to
sprytnie rozegrać, żeby za bardzo go nie urazić. Prze¬cież jeÅ›li pójdzie do niego do domu
i tam położy kres jego zalotom, będzie to oznaczało koniec ich znajomości.
- Wpadnę do ciebie do biura, Evan - zaproponowała w końcu.
- Nie uważasz, że zasługuję na coś więcej?
- No dobra, postawiÄ™ ci kolacjÄ™. W restauracji.
Roześmiał się, przyjął porażkę z humorem. . .
- Nadal marzy ci siÄ™ ten gliniarz, co?
Nadal? Zastanowiła się, gdy skończyła rozmowę. Chyba nie. Jedno wiedziała na pewno,
nie chce, by przyjazń z Evanem przerodziła się w coś innego. Między nimi nie iskrzy,
przynajmniej jeśli o nią chodzi.
A potem, nękana wyrzutami sumienia, zadzwoniła do urzędu podat,. kowego w sprawie
Danny'ego Rourke. Tym razem poÅ‚Ä…czono jÄ… z wÅ‚aÅ›¬ciwÄ… urzÄ™dniczkÄ…. Sytuacja wyglÄ…daÅ‚a
fatalnie. Danny przestaÅ‚ siÄ™ rozli¬czać z fiskusem pięć lat temu, ale z danych
udostępnionych przez bank wynika, że zarabiał jeszcze przez następnych parę lat.
Mówiąc krótko, urząd podatkowy szacuje, że Danny Rourke jest dłużny fiskusowi ponad
sześćdziesiąt pięć tysięcy dolarów.
- To alkoholik - powiedziaÅ‚a Carey. - Obecnie przebywa w oÅ›rod¬ku terapeutycznym.
Zapewniam panią, że nie ma centa przy duszy.
- Przecież pani jakoś płaci, prawda?
. - PracujÄ™ charytatywnie.
- Aha. - Milczenie.
- O ile mi wiadomo, skonfiskowano część jego majątku. Kuter rybacki, dokładnie mówiąc.
- Sprzedamy go na aukcji. Pewnie niewiele za niego dostaniemy. Carey wiedziała
doskonale, że na aukcjach nie uzyskuje się zwykle pełnej wartości, dlatego się nie
sprzeciwiła.
- Cóż, z pustego i Salomon nie naleje. - Zauważyła tylko. - Danny Rourke jest chory, nie
ma grosza przy duszy. Na pewno uda się osiągnąć kompromis.
- Nie mani prawa podejmować takich decyzji. Muszę porozmawiać z przełożonymi.
- Doskonale.
Po tej rozmowie Carey poczuła się odrobinę lepiej. Przynajmniej . komuś pomogła.
Nagle zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od dawna zdołała komuś pomóc, nie licząc
oczywiście pracy w organizacji charytatywnej. Praca w radiu nie daje takiej satysfakcji.
Czasami wydało jej się nawet, że nie usprawiedliwia jej istnienia na ziemi.
Ejże, upomniała się ostro. Nie można tak myśleć.
Szła na studia z głową pełną ideałów i zachowała je, dopóki nie zaczęła pracy w
prokuraturze, gdzie rzeczywistość obaliła jej przekonania jedno po drugim. Dlatego stała
się cyniczna i zamknięta w sobie. Wszyscy mieli we wszystkim swój interes, wszyscy
kłamali i aż nazbyt często, policjanci okazywali się równie zli, jak przestępcy. Widziała, jak
racje polityczne wpływały na decyzje, które powinny być podejmowane wyłącznie zgodnie
z prawem. Obserwowała, jak sędziowie głuchną i ślepną na argumenty obrony i wierzą w
steki bzdur prezentowanych przez prokuraturę tylko dlatego, że zależało im na ponownym
wyborze i oba¬wiali siÄ™, by wyborcy nie uznali ich za zbyt wyrozumiaÅ‚ych.
Koniec koÅ„ców odeszÅ‚a z pracy rozczarowana i zraniona. MiaÅ‚a wra¬Å¼enie, że tymi
dobrymi kieruje ten sam egoizm, co złymi, różniły się tylko metody ich postępowania. yli
kradną, gwałcą i zabijają. Dobrzy wsadzają ludzi do więzienia. Pod koniec uważała, że
prawo jest niemal tak złe jak lcryminaliści, których miało karać.
Minęło jednak pięć lat i przez ten czas tylko praca w organizacji cha¬rytatywnej Legal Aid
sprawiłajej dużą satysfakcję. Ludzie, którzy się do niej zgłaszali, mieli drobne problemy -
rozwody, eksmisje, bankructwo, zatargi z pracodąwcą, ale była w stanie im pomóc. Z
czasem niektóre rany się zablizniły.
Ostatnią rzeczą" na jaką miała ochotę, było pozbyć się ochronnej skorupy cynizmu. Tylko
ona ratowała ją przed okropnym bólem, który czuła, uświadamiając sobie, że na świecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]