[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Na pewno zaczynało się na S, jakoś tak Simon czy Seidler, może Seitz, o mój Boże...
Nic więcej nie udało się z niego wyciągnąć. Monety się skończyły i połączenie zostało
przerwane. Zada odłożyła słuchawkę.
- Bez sensu ten telefon - westchnęła ciężko. - Totalna klapa. Co robimy? Wyszły z
budki telefonicznej. Zada ciężko oparła się o szklaną ścianę kabiny.
- Nie mam pojęcia co teraz.
- Ja też nie - powiedziała Angel. - Najchętniej znalazłabym się całkiem gdzie indziej -
wymamrotała Zada.
Angel tylko skinęła głową. Tak bardzo by chciała, żeby to wszystko okazało się złym
snem. Gdyby mogła pstryknąć palcami i Psycho znów by się poruszył, wstał i do niej
podszedł...
To był tylko żart... Chciałem zobaczyć, co zrobicie. Mister O czekał na nie.
- Fałszywy trop - krótko powiedziała Zada.
Nie pytał o nic więcej, tylko w milczeniu objął Angel ramieniem. Przytuliła się do
niego i cichutko popłakiwała. Tak wrócili.
Fryderyk, mimo szoku, którego doznał, był wystarczająco przytomny, żeby
zawiadomić policję. Oczywiście anonimowo. Jeszcze dyskutowali we czwórkę, co powinni
teraz zrobić, a już na ulicy zaparkował pierwszy radiowóz.
- No to się zaczyna - powiedziała sarkastycznie Wilczyca. - Wyczuli już zapach trupa.
Zresztą zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
Zwiatło mocnych latarek ślizgało się po placu. Było tak silne, że zupełnie oślepiło
Angel. Musiała zasłonić oczy ręką.
Chwilę potem stali przed nimi dwaj umundurowani faceci. Najpierw zajęli się Psycho
i stwierdzili zgon. Jeden z policjantów wyciągnął krótkofalówkę, a drugi zaczął
przesłuchanie.
Kto znalazł zwłoki. O której godzinie znaleziono zwłoki. Czy dotykali zwłok. Czy
zmieniali - położenie zwłok. Czy znali denata. Jak długo znali denata.
Czy wiedzieli, że denat jest uzależniony od narkotyków.
Czy denat... Jak często denat...
Drugi policjant skończył rozmawiać przez krótkofalówkę i przyszedł koledze z
pomocÄ….
Nazwisko denata.
Nie przezwisko, prawdziwe nazwisko.
Jak to uciekł?
Przynajmniej adres.
Musimy sprawdzić, czy figurował jako zaginiony.
Po śmierci Psycho poświęcono mu tyle uwagi, ile nie dane mu było doświadczyć w
ciągu całego życia.
Angel huczało w głowie. Była w straszliwym stresie i takim napięciu, że nie mogła
puścić ręki Mistera O. Jej palce się zakleszczyły. Na przemian było jej zimno i gorąco. Na
pewno za chwilę pytania przestaną skupiać się na Psycho.
Gliny zajmÄ… siÄ™ nimi wszystkimi, po kolei...
Twarz Wilczycy była jak z kamienia. Odpowiadała bardzo powściągliwie, z jej ust nie
padło ani jedno słowo więcej niż to konieczne. Jej rzeczowość brzmiała wręcz
prowokacyjnie.
Wszędzie w ciemności migotały niebieskie światła kogutów policyjnych.
Przyjechała karetka pogotowia z lekarzem; Angel widziała błysk słuchawek
lekarskich. Tak jakby szukał śladów życia. Na próżno. Stamtąd, gdzie teraz dotarł Psycho, nie
mógł go ściągnąć na ziemię żaden lekarz. Do Angel dotarło, jak ważne były różne szczegóły -
godzina, temperatura ciała, kiedy wystąpiła sztywność. Ktoś z ekipy zaczął robić zdjęcia i
Angel miała ochotę zniszczyć mu aparat.
W końcu sanitariusze przenieśli ciało Psycho na nosze, przykryli go i zabrali do
samochodu.
Cały plac wypełnił się policjantami. Angel nie wiedziała, skąd oni wszyscy się wzięli,
miała wrażenie, że co minutę liczba ludzi w mundurach się podwaja. Za każdym razem, kiedy
któryś znikał za barakiem, pojawiało się dwóch następnych.
Angel zamrugała oczyma.
- Robią tyle zamieszania, jakby zabarykadował się tu jakiś terrorysta - wycedziła
Wilczyca.
Mister O wyciągnął nerwowo papierosa. Zada przytuliła do siebie Losera, który
zdezorientowany rozglądał się na wszystkie strony.
Oczywiście na miejscu zdarzenia od razu pojawiła się prasa. Fotograf robił serię zdjęć:
miejsce znalezienia zwłok, zwłoki na noszach, otoczenie, w którym znaleziono zwłoki...
A potem Psycho przestał być głównym obiektem zainteresowania, a uwaga policji
skierowała się na baraki. Szczególny problem stanowił dla nich fakt, że ktoś ośmielił się
zamieszkać w miejscu, gdzie mieszkać nie wolno. Zostali pouczeni, że baraki i kontenery
mieszkalne wprawdzie były tu odstawione, ale - jako wyeksploatowane - nie nadawały się do
zamieszkania i nie zostały udostępnione nikomu, a więc przebywanie w nich jest nielegalne...
Potem padły pytania o nazwiska, adresy, dowody tożsamości. Tej chwili Angel obawiała się
najbardziej. Czuła się zapędzona w ślepy zaułek. Z perspektywą nadzoru kuratora i pełnego
skruchy powrotu do rodziców. Przełknęła ślinę i spojrzała w stronę Wilczycy Na zarzuty
policji dotyczące nielegalnego zamieszkiwania baraków Wilczyca odpowiadała, nie tracąc
zimnej krwi:
- A dlaczego nie wolno tu mieszkać? Czy to zabronione? W tym czasie plombowano
kontenery.
- Nie mogę sobie przypomnieć.
Wyłamane zamki zostały sklasyfikowane jako zniszczenie mienia.
- Proszę udowodnić, że ja to zrobiłam. Była notowana na policji za takie wykroczenia.
Wilczyca wzruszyła ramionami.
- Może mnie i znacie, ale ja tę znajomość mam gdzieś! Policjant zamknął notatnik.
W celu sprawdzenia personaliów i weryfikacji zeznań uznali za konieczne
przewiezienie Wilczycy na komendę. Podobnie zadecydowali o Zadzie, wobec której
wysuwano podejrzenia, że trudni się nielegalnie prostytucją.
Jedynie Mister O mógł się wylegitymować. Podał też adres kolegi, u którego był - jak
twierdził - zameldowany.
- Możecie tam zadzwonić i sprawdzić, nie ma problemu. Po prostu dzisiaj wieczorem
całkiem przypadkowo tędy przechodziłem. Po tym fajnym festynie w mieście tak jakoś tu
trafiłem.... To horror, że akurat obok ścieżki, którą szliśmy jakiś typ wykręcił taki numer.
Policjant oddał Misterowi O dowód osobisty.
- Pan jest pełnoletni. A to pana dziewczyna? Teraz przyszła kolej na Angel.
- Tak. - Mister O objął ją ramieniem. Poczuła się znacznie bezpieczniej.
- Ile masz lat?
- Szesnaście - skłamała.
- Legitymacja?
Angel udała, że szuka legitymacji w kieszeniach dżinsów. Była szczęśliwa, że miała
dziś na sobie najlepsze ciuchy i nie wyglądała jak ktoś, kto mieszka na ulicy (co zdarzało się
często).
- No niestety, chyba mam pecha, musiałam zostawić ją w domu, pewnie jest w innych
spodniach...
Czy zabrzmiało to wiarygodnie? Coś ściskało ją w gardle, zdawało się jej, że za
chwilę nie zdoła utrzymać się na nogach.
- Nazwisko i adres proszÄ™.
Angel na poczekaniu wymyśliła jakieś imię i nazwisko i podała adres z ulicy, na której
często żebrała.
- Zgadza się - wtrącił się Mister O. - Znam jej starych.
Policjant zawahał się. W tym momencie zjawił się inny urzędnik i zakomunikował, że
właśnie na ulicy pojawiło się kilku wyrostków, którzy zachowywali się w podejrzany sposób.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]