[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nauczycielkę. - Opuściła wzrok na ręce złożone na kolanach. - Zaoszczędziłam trochę
pieniędzy, ale w mojej obecnej sytuacji finansowej wołałabym zapłacić za podróż po
dotarciu na miejsce. Lady Primrose z pewnością pokryje wszystkie wydatki. Z
zakłopotaniem spojrzała na Muira. - Przepraszam, że tyle mówię. Nie zamierzałam
obarczać pana moimi kłopotami.
Zaczęła podnosić się z krzesła, ale Nathaniel powstrzymał ją gestem ręki.
- Nie musi pani za nic przepraszać, panno Edwards. - Ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Chętnie wyjaśnię wszystko mojemu wspólnikowi. Na pewno znajdziemy jakieś wyjście.
Zdaje się, że w wielkim pośpiechu opuszcza pani Boston. Mam rację?
" Ja... cóż, jest wiele powodów. Chodzi przede wszystkim o kwestie finansowe. Moje
oszczędności są niewielkie i...
" Nie mamy twardych serc - wtrącił Muir.
" O, nie. Nie przyjmę jałmużny. - Portia poczerwieniała. Czuła się coraz gorzej. -
Kolejnym powodem pośpiechu jest to, ze lady Primrose nie spodziewa się mojego
przyjazdu. Muszę dotrzeć do Walii przed początkiem lata, bo inaczej jej nie zastanę.
Wiem z jej ostatniego listu, że planuje podróż do Szkocji. Do jej powrotu byłabym
równie bezradna jak tutaj.
" To całkiem zrozumiałe - skwitował Nathaniel.
" Nie wiem, czy pan Pennington wspomniał panu o moich poszukiwaniach... - Portia nic
nie wyczytała z twarzy Muira. W końcu uznała, że jej jedyną szansą jest szczerość. -
Mogę rozmawiać z panem w zaufaniu?
" Oczywiście, panno Edwards.
- Dziękuję. Otóż na podstawie pewnych informacji doszłam do przekonania, ze panna
Middleton jest moją matką. Właśnie dlatego wystarałam się o posadę w domu admirała.
Chciałam spędzać więcej czasu z Heleną. Poznać ją lepiej. Ale po dzisiejszym dniu
zrozumiałam, że to nie ma sensu. Ochmistrzyni ją terroryzuje. Po prostu nie mogłam
patrzeć, przez co biedaczka musi przechodzić. - Jej głos zadrżał. - Rzeczywistość okazała
się inna, niż sobie wyobrażałam.
Portia wytarła łzę i podniosła wzrok na Muira. Nathaniel pochylał się na krześle. Jego
przystojna twarz wyrażała troskę.
- Na pewno będziemy mogli pani pomóc, panno Edwards. Muszę sprawdzić, kiedy
odpływają nasze statki i czy są na nich miejsca. Zwykle tymi sprawami zajmuje się
Pierce. Ale obiecuję, ze wkrótce dam pani znać. Wolno wiedzieć, gdzie pani teraz
mieszka?
15
Nadciągał zmierzch, w pracowni złotniczej robiło się coraz ciemniej. W środku mimo
otwartych okien i drzwi było gorąco od żaru buchającego z paleniska. Nie zważając na
duchotę, Pierce oglądał sprzączki do butów, które mu pokazano. W chwili gdy młody
czeladnik wyszedł dostarczyć srebrny dzban na Borth Square, do Penningtona zbliżył się
niski, krępy złotnik i spytał cicho:
" Jakie wieści, sir?
" Lothian stoi na kotwicy niedaleko Newport - powie-dział Pierce. - Jutro w nocy, kiedy
całkiem się ściemni, ominie latarnię i wpłynie do zatoki. Będziesz potrzebował co
najmniej trzech łodzi, żeby zabrać towar. Dostaniesz je w Bristolu. Mamy tam
wspólnych znajomych.
" Tak. Nie będzie z tym kłopotu. Ale jak pan prze-mknie się obok tego aroganckiego
drania, który dowodzi Gaspee, jeśli mogę zapytać?
- Zaplanowaliśmy małą niespodziankę, by odwrócić uwagę porucznika Dudingstona -
odparł Pennington. Złotnik błysnął w uśmiechu białymi zębami.
" Już nie mogę się doczekać, żeby o tym usłyszeć.
" Usłyszysz, Paul. Wszyscy usłyszą. - Pierce ponownie obejrzał sprzączki. - Piękna
robota. Ile jestem ci winien?
Rzemieślnik uniósł ręce.
- Nie potrzebuję pańskich pieniędzy, sir. Zobaczymy się jutro w nocy.
Pennington schował sprzączki do kieszeni, opuścił warsztat i skierował się ku Long
Wharf. Silny wiatr niósł woń morza. Pierce wiedział, że przez kilka najbliższych tygodni
nawdycha się tego zapachu. Już postanowił, że gdy tylko nielegalny towar zostanie
wyładowany, Lothian nie popłynie do Bostonu, ale prosto do Anglii. W razie potrzeby
Nathaniel rozgłosi, ze nie znalazł kupca na melasę przewożoną przez ich statek.
A na pokładzie żaglowca będzie Pierce.
Mijając warsztaty i sklepy, kawiarnie i tawerny, z przyjemnością słuchał pokrzykiwań
ulicznych sprzedawców, chłonął aromaty płynące z piekarni i nieprzyjemne odory jatek.
Czul, ze będzie tęsknił za Bostonem, ale powtarzał sobie, ze jeszcze tu wróci. To miasto
stało się jego domem i chciał tu mieszkać mimo grożących mu kłopotów.
Przyszło mu do głowy, żeby pożegnać się z Portią, ale wiedział, że w biurze czeka na
niego Nathaniel. Spotkali się na chwilę, kiedy wrócił do Bostonu przed paroma
godzinami, a było jeszcze dużo do zrobienia przed wyjazdem do Newport.
Na Long Wharf juz zamykano sklepy i magazyny. Dzień pracy dobiegał końca. Sean
jeszcze siedział za wysokim biurkiem. Pierce uścisnął mu rękę i pochwalił go, że dobrze
siÄ™ spisuje.
Nathaniel też ślęczał nad księgami, które kapitan Lothiana. miał przedstawić w szkockim
porcie. Koszty rejsu zwracały się dzięki transportowi broni, ale raporty należało
odpowiednio spreparować, żeby wyjaśnić, czemu ładownie nie są pełne. Mimo to
Pennington niezbyt przejmował się urzędnikami celnymi po tamtej stronie Atlantyku.
Musieli jeszcze przejrzeć razem inne dokumenty i omówić szczegóły transakcji, które
Pierce rozpoczął, a Nathaniel miał dokończyć.
Wkrótce całe biurko zajmowały księgi rachunkowe, mapy i dokumenty.
- Co byś powiedział, gdybym cię poprosił, żebyś wziął za pieniądze pasażera na pokład
[ Pobierz całość w formacie PDF ]