[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szyk z jedzeniem; przez ramię miał przewieszony gruby koc. Angel głęboko
sam wydobyć z obcisłych spodni pojemnika. Najpierw spróbowała w tylnych
zaczerpnęła powietrza, jakby chciaÅ‚a odsunąć od siebie przyszÅ‚ość i jej cie­
kieszeniach jego dżinsów, ale byÅ‚y puste. SprawdziÅ‚a wiÄ™c z przodu, wsuwa­
nie. Liczyła się tylko ta chwila i Hawk, który czekał na nią z tym swoim
jąc dłonie w wypłowiały materiał.
piÄ™knym, chwytajÄ…cym za serce uÅ›miechem. PodeszÅ‚a do niego wÅ›ród sÅ‚od­
- Nic - stwierdziła.
kiego brzęczenia dzwoneczków. Zerknęła na koszyk i zrewanżowała się
- Szukaj dalej - nakazaÅ‚, krzywiÄ…c kÄ…ciki ust w uÅ›miechu, który skry­
Hawkowi uśmiechem. Była mu wdzięczna, że o tym pomyślał.
wał pod wąsami. - Znajdziesz.
- Piknik - powiedziała cicho. - Wspaniały pomysł.
Przez kilka sekund Angel braÅ‚a sÅ‚owa Hawka za dobrÄ… monetÄ™ i grzeba­
- Mam swoje powody - stwierdził głębokim głosem. - Choć lubię Der-
Å‚a w jego kieszeniach. Nagle poczuÅ‚a ciepÅ‚o i twardość pod materiaÅ‚em dżin­
ry'ego, chcę spędzić trochę czasu tylko z tobą.
sów.
Jej uśmiech przygasł. Rozumiała, jak czuje się Hawk. Byli sami tylko na
- Prowokujesz mnie - stwierdziła, starając się okazać gniew, ale na próżno.
łodzi albo pózno w nocy, gdy w domu panowały ciemności. Nie mieli dość
- PrzysiÄ…gÅ‚bym, że to mnie prowokowano - odparÅ‚ Hawk gÅ‚osem gÅ‚Ä™­
czasu, by przebywać razem, dzielić milczenie i dotyk, które tak wiele mówi­
bokim od tÅ‚umionego Å›miechu. Gdy poczuÅ‚, jak jej dÅ‚oÅ„ poruszyÅ‚a siÄ™, wstrzy­
ły o wzajemnej radości. Nie mieli dość czasu.
mał oddech. - Kieszeń na piersi, Angel.
-150-
151-
- Jest tylko jeden sposób, by się przekonać.
Uśmiechnęła się, udając niewiniątko, czemu przeczył wesoły błysk w oku.
OtworzyÅ‚a usta wyczekujÄ…co. Hawk podaÅ‚ jej z uÅ›miechem malinÄ™. Mla­
Powoli, bardzo powoli, wyjęła dłonie z jego spodni.
snęła językiem.
Zrodek na komary rzeczywiÅ›cie znajdowaÅ‚ siÄ™ w kieszeni flanelowej ko­
- Odrobinę za cierpka - stwierdziła.
szuli Hawka. PosmarowaÅ‚a siebie i jego preparatem o ostrym zapachu i scho­
Popatrzyła na zwieszające się z pobliskiej gałązki grono. Zerwała naj-
wała mały pojemnik do kieszeni jego spodni.
dojrzalszy owoc i odwróciła się do Hawka.
- Ten środek działa tylko na owady - zwrócił j ej uwagę Hawk.
- Spróbuj tej - zaproponowała.
- Jaka ulga - odparła Angel, uśmiechając się zachęcająco. Hawkowi
Hawk wyssaÅ‚ malinÄ™ z palców Angel, oblizujÄ…c przy tym jej skórÄ™. Przy­
błysnęły oczy.
mknÄ…Å‚ oczy i westchnÄ…Å‚ z zadowoleniem.
Odwróciła się i pobiegła w stronę krzewów malin. Srebrne dzwoneczki
- Smakuje jak ty - mruknÄ…Å‚. - Niewiarygodnie.
u jej kostek i nadgarstków zaśpiewały melodyjnie. Hawk stał przez chwilę
Ponownie otworzyÅ‚ usta w milczÄ…cej proÅ›bie. Angel wsunęła w nie ko­
i obserwował jej pełną wdzięku sylwetkę, przepełniony pragnieniem, które
lejną malinę. Znów otworzył usta, potem jeszcze raz. W końcu wybuchnęła
wykraczało poza cielesne pożądanie. Potem zaczął biec. Poruszał się lekko
śmiechem i wspięła się na palce, by go pocałować. Smak Hawka i malin
mimo obciążonych rąk.
podziałał na jej zmysły. Przylgnęła nagle do niego i zaczęła go całować tak
Angel zniknęła niebawem w labiryncie Å›cieżek, lecz Hawk caÅ‚y czas sÅ‚y­
gwałtownie, jak on ją w Eagle Head. Kiedy wreszcie uwolnili się od siebie,
szaÅ‚ woÅ‚anie jej dzwoneczków. WiedziaÅ‚, że jest w pobliżu. DogoniÅ‚ jÄ…na po­
oboje oddychali spazmatycznie.
lance, której maliny nie zdążyły jeszcze zarosnąć. Powietrze przesycone było
- Ile jeszcze malin potrzebuje pani Carey? - spytaÅ‚ Hawk. W jego brÄ…­
delikatną wonią dojrzewających owoców. Liście migotały i drżały leniwie pod
zowych oczach płonął ogień.
dotykiem pieszczotliwego wiatru. Ciężkie od owoców pędy wyginały się ku
niebu o barwie kobaltu, a postrzępione listki drgały złotym blaskiem słońca. - Mnóstwo wiaderek.
Hawk zaklÄ…Å‚ cicho.
- Derry miał rację - przyznał Hawk, zwracając się do Angel. - Znasz
- WiÄ™c zabierzmy siÄ™ lepiej do roboty - stwierdziÅ‚ i odsunÄ…Å‚ siÄ™ niechÄ™t­
najpiękniejsze miejsca na wyspie. A może sama wnosisz piękno wszędzie
nie od Angel.
tam, gdzie siÄ™ akurat znajdujesz.
Wrócili do zbierania malin, pracujÄ…c szybko i zerkajÄ…c na siebie ukrad­
- Ty to sprawiasz - powiedziała Angel stłumionym głosem. - Nigdy nie
kiem. Napełniali wiaderka, opróżniali je do większego pojemnika i znów
było tu tak cudownie.
zbierali od nowa.
Wyjęła mu z dÅ‚oni wiaderka i czekaÅ‚a, aż rozÅ‚ożyÅ‚ koc i postawiÅ‚ w cie­
- Zjadasz więcej, niż wkładasz do wiaderka - upomniała go po jakimś
niu koszyk z jedzeniem. Kiedy do niej wróciÅ‚, wyciÄ…gnęła do niego rÄ™kÄ™ z wia­
czasie Angel.
derkiem. Ze splecionymi dłońmi pomaszerowali w stronę krzewów, które
Hawk popatrzył na nią. Usta miał poplamione sokiem owoców, które
uginały się pod ciężarem owoców.
podkradał jak dzieciak.
- Zbieraniemalinprzypominałowieniemałżikrabów-wyjaśniła. -Jeśli
- Jak się rozchoruję, to mnie ogrzejesz lepiej niż butelka z wodą- stwierdził.
nie będziesz uważał, maliny, tak jak kraby, po prostu cię pochwycą.
Uśmiechnięci powrócili do pracy. Po chwili Angel znalazła niezwykły
- Nic za darmo? - upewnił się Hawk z poważną miną.
owoc: pełną ciemnoczerwoną niemal pękającą od słodyczy malinę, która
- Zgadza siÄ™ - potwierdziÅ‚a Angel. - Pierwsza zasada: gdyby owoce Å‚a­
poÅ‚yskiwaÅ‚a w jej dÅ‚oni jak klejnot. PostawiÅ‚a swoje wiaderko na ziemi i pod­
two się zbierało, to już by dawno zniknęły.
biegła do Hawka.
Hawk uśmiechnął się leciutko.
- To najdoskonalsza malina, jaką kiedykolwiek widziałam - zawołała,
- Inne zasady?
trzymając ją między kciukiem a palcem wskazującym. - Otwórz usta!
- Możesz zjeść tylko jedną malinę na każdą wrzucaną do wiaderka.
Hawk patrzył nie na owoc, ale na przezroczysty, czerwony sok, który
W przeciwnym razie siÄ™ rozchorujesz.
barwił wargi Angel.
- Doświadczyłaś tego na sobie, co? - domyślił się Hawk.
- Ty ją znalazłaś - powiedział. - Tobie się należy.
- Najlepsza metoda nauki.
- Jest na niej twoje imiÄ™.
Angel pokazała Hawkowi, jak wybierać najlepsze owoce, żeby nie były
KÄ…ciki jego ust wygięły siÄ™ lekko w górÄ™. SpojrzaÅ‚ na czerwonÄ… nieska­
ani przejrzaÅ‚e, ani zbyt cierpkie w smaku. Zbierali je ramiÄ™ w ramiÄ™, pogrÄ…­
zitelnÄ… malinÄ™.
żeni w przyjaznym milczeniu.
- Nie widzę - rzekł.
- Czy ta jest dojrzała? - spytał w końcu Hawk, pokazując jakiś owoc.
-153 -
- 152-
- Patrzysz ze złej strony - powiedziała. Owoc stoczył się na jej otwartą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •