[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na niego wpłynąć. A Lloyd Ringstead przepadł bez wieści, kiedy David skończył zaledwie cztery
latka.
- Dajmy spokój. To nudne rodzinne historie.
- Pewnie i tak - zgodziła się Jessie. - Ale jedno muszę przyznać mojemu ojcu: ma coś, co można by
nazwać poczuciem patriarchalnego obowiązku. Szczególnie jeśli chodzi o pieniądze.
- Bo dzięki temu może nami rządzić - powiedział gorzko David. - A on kocha władzę.
- Na pewno. Ale powinieneś dostrzegać również pozytywne strony takiej sytuacji. Tata na pewno
zaoferuje ci kolejną pożyczkę - powiedziała Jessie z uśmiechem, wspięła się na palce i uścisnęła
kuzyna. - Nie martw siÄ™. Porozmawiam z nim.
- Hatchard miał rację. Chyba nie powinienem był cię oto prosić. już i tak mi pomogłaś, kiedy
wreszcie przekonałaś wuja, że nie nadaję się zupełnie na spadkobiercę firmy. - David spojrzał na nią
z wdzięcznością. - Gdyby nie ty, tkwiłbym dalej w Benedict Fasteners i zarzynał się na śmierć, żeby
go wreszcie zadowolić.
Nawet mama chciała, żebym dał z siebie wszystko.
- Byłbyś bardzo nieszczęśliwy, gdybyś do końca życia musiał zajmować się firmą. Wszyscy o tym
wiedzÄ….
- Nie, nie wszyscy. Ty pierwsza się domyśliłaś. Dzięki Bogu za Sama Hatcharda! Gdyby nie on, wuj
Vincent próbowałby zrobić rekina finansjery z ciebie albo z Elisabeth.
- Nie wiem, czy Pan Bóg zasłużył sobie na wdzięczność za zesłanie nam Hatcha.
David wyszczerzył zęby w uśmiechu i otworzył drzwi. - Może i racja. Temu facetowi rzeczywiście
daleko do anioła. Nie martw się, Jessie. Poradzisz sobie z nim. Stawiam na ciebie.
- To nie wyścigi konne, do cholery - zawołała za nim Jessie, gdy wyszedł już na ciemną ulicę.
Ale było za pózno. David uniósł dłoń na pożegnanie, lecz już się nie odwrócił. Jessie została po
drugiej stronie ciężkich, szklanych drzwi. Długo patrzyła w mrok. Potem westchnęła i powlokła się
na górę Zastanawiała się, czy będzie jej bardzo trudno wydobyć z Hatcha potrzebne informacje, a
potem się go pozbyć. Coś wyraznie jej mówiło, że czekają trudna batalia.
Przeczucie jej nie myliło. Zrozumiała, że jest zle, gdy tylko weszła do mieszkania i zobaczyła, że
Hatch leży na kanapie i śpi. Nawet nie zdjął swych wypastowanych butów. Jessie wolno zamknęła za
sobą drzwi i oparła się o futrynę.
Pomyślała, że gdyby zachowała odrobinę zdrowego rozsądku, na pewno by go obudziła i wyrzuciła
za drzwi. Zdecydowanie nie powinna pozwolić mu dziś w nocy spać na kanapie. Stworzyłaby w ten
sposób bardzo niebezpieczny precedens. A człowiek tego pokroju nie omieszkałby go wykorzystać.
jedno pociągało za sobą drugie. Następnego dnia rano musiałaby podać mu śniadanie.
Wyglądało to bardzo groznie. Teraz gdy już wszystko stało się jasne, nie można było przejść do
porządku dziennego nad faktem, że Hatch czuł się u niej jak u siebie w domu. Jessie ostrożnie
odsunęła się od drzwi, zastanawiając się, w jaki sposób go obudzić. Stanęła przy łóżku i patrzyła
długo na Hatcha. Powinien sprawiać wrażenie bezbronnego, ale nawet we śnie emanowała z niego
siła. Jessie nie była zresztą pewna, czy rekiny w ogóle sypiają. Wiedziała jednak, że Hatch ma prawo
być zmęczony. Pracował zdecydowanie zbyt dużo.
Czternaście godzin na dobę i jeszcze konkury na zlecenie. Jessie przyjrzała się jego silnym, męskim
palcom. Te kształtne, mocne ręce - spoczywające miękko na czarnej skórzanej poduszce -
utożsamiały wszystko, co ją tak zniewalało i odstręczało zarazem.
Jessie westchnęła. Odwróciła się i poszła do szafy po kołdrę. Wiedziała, że nie powinna pozwalać
mu nocować. Nie miała co do tego wątpliwości. Nie mogła jednak przerywać zasłużonej drzemki.
Zdjęła mu buty i okryła go kołdrą, a potem poszła do kuchni i wstawiła naczynia do zlewu. Gdy już
wyrzuciła pustą butelkę po winie do kosza z surowców wtórnych, który dostała w prezencie od
Elisabeth, sama udała się na spoczynek.
Kilka godzin pózniej obudził ją nagły przypływ adrenaliny. Gdy usiadła na łóżku, w drzwiach jej
sypialni stał półnagi mężczyzna, a telefon na stoliku nocnym dzwonił bardzo głośno, niemal
alarmująco. Każdy z tych bodzców był na tyle potężny, że mógł przerwać jej sen, więc Jessie nie
była do końca pewna, dlaczego się właściwie obudziła. Przez chwilę nie była w stanie się poruszyć -
siedziała tylko na łóżku, ściskając w ręku kołdrę. Znów rozległ się ostry dzwonek telefonu.
- Lepiej odbierz - poradził Hatch, opierając się o framugę. Jessie przymrużyła oczy i sięgnęła po
słuchawkę.
- Jessie? Mówi Alex. Alex Robin. Telefonuję z twojego biura. Przykro mi, że cię budzę, ale
doszedłem do wniosku, że może będziesz chciała tu przyjechać. Wyszedłem przed chwilą kupić coś
do jedzenia, a kiedy wszedłem na górę, żeby skorzystać z toalety, zobaczyłem, że wasz lokal jest
otwarty. Nie zamknęłaś drzwi na klucz?
- Zaraz ... - Jessie odgarnęła włosy z oczu i spróbowała zebrać myśli. -Jestem pewna, że zamknęłam.
Zawsze bardzo tego pilnujÄ™.
- Wiem. Słuchaj. Myślę, że ktoś tam był, ale nie jestem pewien. Może lepiej sprawdzić, czy nic nie
zginęło. jeśli rzeczywiście ktoś dostał się do środka, trzeba zadzwonić na policję i zgłosić włamanie.
- Urwał na chwilę. - Tak na pierwszy rzut oka nie widzę żadnych śladów.
- Zaraz będę. Dzięki, Alex.
Jessie wolno odłożyła słuchawkę i spostrzegła, że Hatch ma na sobie tylko slipki. Widocznie obudził
się w nocy i zdjął ubranie. Powiedziałam, żeby się czuł jak u siebie w domu - przemknęło jej przez
myśl. Daj mężczyznie palec, chwyci całą rękę.
- Muszę jechać do biura. Mój sąsiad z dołu podejrzewa, że ktoś się tam włamał. - Jessie odrzuciła
pościel i dopiero poniewczasie zdała sobie sprawę, że koszula nocna podwinęła się jej aż do pępka.
- Zgłaszasz jakieś obiekcje? - spytała lodowato, gdy dała już nura pod kołdrę.
- Nie. - Hatch ziewnął i przeczesał palcami zmierzwione włosy. - jadę z tobą. Nie przypuszczałem,
że masz takie fascynujące zajęcie. Pracujesz w jeszcze bardziej upiornych godzinach niż ja, moja
droga.
Rozdział 5
Cholera, jest trzecia rano - mruknął Hatch, zajeżdżając Mercedesem pod siedzibę firmy pani
Valentine.
Był bardzo niezadowolony, że przerwano mu tak brutalnie pierwszą noc w mieszkaniu Jessie. Nie
dotarł wprawdzie jeszcze do jej łóżka, ale kiedy się obudził i stwierdził, że pozwoliła mu zostać,
uznał to za wyrazny postęp.
- Co ten facet, Alex, czy jak mu tam, robił o tej porze w pracy?
- Jest programistą - wyjaśniła Jessie, naciskając klamkę. - Pracuje w dziwnych godzinach.
Wyskoczyła z samochodu i rzuciła się do wejścia, szukając kluczy.
- Chwileczkę. - Hatch wysiadł i zatrzasnął drzwiczki. Pomyślał, że Jessie jest stanowczo zbyt
impulsywna i będzie musiał nad tym popracować. - Spokojnie.
- Na miłość boską! Zgodziłam się, żebyś mi towarzyszył, ale nie wyobrażaj sobie, że będziesz mną
dyrygował. Zachowaj swoje przywódcze talenty dla Benedict Fasteners.
Włożyła klucz do zamka i stwierdziła, że drzwi nie są zamknięte. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •