[ Pobierz całość w formacie PDF ]

złotem. - Cokolwiek masz nam do powiedzenia, Emmett, to nie powinno wyjść poza Gildię.
Nie należy mieszać w to pani Smith. Jadąc do rezydencji Mercera Wyatta na wzgórzach,
Lydia obiecywała sobie, że nie będzie się odzywać i zda się na Emmetta. To była w końcu
jego gra. Jednak Tamara potraktowała ją jak powietrze, a to było już za wiele. Nie
wytrzymała.
- Nie zgadzam się z panią, pani Wyatt - odezwała się ostro. - Zamordowani zostali mój
przyjaciel i Bartholomew Greeley, człowiek, z którym współpracowałam. Młodego chłopca
sterroryzował łowca duchów. A jakby tego było mało, moje mieszkanie zostało
zdemolowane. Tamara spojrzała na nią.
- Gildia w Kadencji nie jest za to odpowiedzialna.
- Mylisz się, Tamaro. Gildia w Kadencji była w to zamieszana - zainterweniował
Emmett.
- Możesz to udowodnić? - zapytał zimno Mercer Wyatt.
Emmett pokazał teczkę, którą przyniósł ze sobą.
- Może i nie mam dowodów, które uznałby sąd, ale ciebie powinny przekonać. A w
sprawach Gildii tyle wystarczy, prawda?
- Tak - odparł spokojnie Mercer. - Jeśli mnie przekonasz, to wystarczy. Tamara
spojrzała na Emmetta.
- Jeśli rzeczywiście masz dowody, że ktoś z Gildii w Kadencji brał udział w tym, co
działo się w schronisku, powinieneś porozmawiać o tym z Mercerem na osobności. On się
tym zajmie. Nadal uważam, że to nie jest sprawa pani Smith.
- Niesłusznie - odezwała się Lydia. - Bo tak się składa, że pani Smith tutaj jest i
nigdzie się stąd nie ruszy, dopóki się to nie wyjaśni. Nim Tamara zdążyła odpowiedzieć,
rozległo się ciche, dyskretne pukanie do drzwi.
- Proszę wejść! - zawołał Mercer. Drzwi się otworzyły i do gabinetu wszedł poważnie
wyglądający mężczyzna.
- Pani Smith - Mercer zwrócił się do Lydii - proszę pozwolić, że pani przedstawię
Denvera Galbraitha-Thorndyke'a. Denver jest administratorem Fundacji Gildii. Denver, to
Lydia Smith. Denver uprzejmie skinął głową.
- Dostałem wiadomość, że chce się pan ze mną widzieć, sir - powiedział do Mercera.
- Emmett London ma parę pytań dotyczących grantów przyznawanych przez naszą
Fundację - Mercer spojrzał na Emmetta.
Denver również. Poprawił okulary i uśmiechnął się lekko.
- Tak, panie London? Emmett nie ruszył się ze swego miejsca przy regale.
- Mówił mi pan, że nim zaczął pan finansować program w schronisku Poprzeczna
Fala, bardzo dokładnie sprawdził pan Helen Vickers.
- Zgadza się - odparł Denver. - O co chodzi? Jakiś problem?
- Owszem. - Emmett rzucił teczkę z aktami na stół. - Problem. Kazałem moim
ludziom w Rezonansie ją sprawdzić. Odkryli kilka interesujących faktów. Dziesięć lat temu
Helen Vickers była zamieszana w poważny wypadek przy wykopaliskach. Nie postawiono
żadnych zarzutów, ale dwóch ludzi zmarło i zaginął cenny artefakt. Członkowie zespołu
wykopaliskowego obwiniali o to Vickers.
- Dobry Boże! - Denver wpatrywał się w niego. - Nie dotarłem do takich informacji o
pannie Vickers.
- A powinien pan - odparł Emmett. - Moim ludziom udało się to w ciągu dwudziestu
czterech godzin. Używała wtedy innego nazwiska.
- Nie rozumiem.
- To nie wszystko - ciągnął Emmett. - Dwa lata temu założyciel schroniska
Poprzeczna Fala, Anderson Ames, zginął w tajemniczym pożarze. Helen Vickers była jego
jedyną spadkobierczynią. Denver zesztywniał.
- Sugeruje pan, że nie dość szczegółowo sprawdziłem pannę Vickers, zanim
dokonałem autoryzacji finansowania schroniska?
- Nie, myślę, że bardzo dobrze ją pan sprawdził - odparł lodowato Emmett.
Lydię przeszył dreszcz. To był ten zagadkowy Emmett London, który kiedyś trzymał
w ryzach Gildię w Rezonansie i sam jeden ją zmienił. Ryan powiedział jej, że Emmett
London narobił sobie wtedy mnóstwo wrogów. Mogła w to uwierzyć.
- Odkrył pan to, co moi ludzie, i jeszcze więcej. Miał pan mnóstwo czasu, by głęboko
drążyć. I drążył pan, zgadza się? - spytał Emmett.
- Nie wiem, co chce pan dać do zrozumienia, ale z całą pewnością nie zamierzam
wysłuchiwać tych niedorzecznych oskarżeń - wypalił Denver.
- Owszem - uciął Mercer. - Zamierzasz. Tamara spojrzała na niego.
- Nie rozumiem. O co tu chodzi?
- Wszystko we właściwym czasie, moja droga - powiedział Mercer. - Wszystko we
właściwym czasie. Emmett przyglądał się Denverowi.
- Doskonale zdawał pan sobie sprawę, że Vickers nie była bezinteresowną altruistką.
Więc przeprowadził pan bardzo dokładne śledztwo, prawda? Denver zacisnął dłonie w pięści.
Wyraznie drżał.
- Nie wiem, o czym pan mówi.
- Dowiedział się pan, że ona i niejaki Bob Matthews byli kiedyś kochankami. Odkrył
pan ich projekt wydobycia onirytu i przejście w Murach. Przypuszczam, że działając
anonimowo, szantażował ich pan, więc odpalali panu udział. W zamian obiecywał pan dalsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •