[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego wsparcia, na które cię nie stać. Muszę to zrobić, dla siebie i dla dziecka - stwierdziła
nagle Chessie. - Ja jadę, Belle. A czy ty pojedziesz, czy nie, to już twoja sprawa.
Przyleciały do Londynu w środę. Do centrum miasta zawiozła je limuzyna z szofe-
rem. Siedząca na skórzanym fotelu auta Francesca wciąż trącała łokciem Isabelle, mimi-
ką twarzy wyrażając zachwyt nad nowym otoczeniem.
Entuzjazm Chessie irytował Isabelle już w trakcie lotu. Kiedy podczas postoju w
Dubaju siostra spytała Crista, czy będą mieli dość czasu, by się trochę rozejrzeć, Isabelle
nie mogła się już pohamować.
- Na litość boską, Chessie. To nie jest wycieczka dla przyjemności - powiedziała
zirytowana.
R
L
T
- Dobrze wiem, czemu ta podróż ma służyć - odparła spokojnie Chessie. - Ale to
nie oznacza, że nie mogę skorzystać z dodatkowych atutów.
Oczywiście Cristo słyszał tę rozmowę i Isabelle była niezadowolona z siebie. To
ona miała być tą spokojną, odpowiedzialną siostrą. Kiedy miała dwanaście lat, babka na-
zwała ją Odpowiedzialna Browne, a ona podświadomie przyjęła tę etykietę, pragnąc zo-
stać właśnie taką osobą.
Jednak w ostatnich dniach, a dokładnie od chwili, kiedy pojawił się Cristiano
Verón, Isabelle stała się inną osobą. Miała napady niepokoju i złości. Całą winę zrzucała
na tego mężczyznę, który nagle wtargnął w jej życie. Tłumaczyła się też niepokojem o
Chessie. Najwyższy czas, by znów się stać Odpowiedzialną Browne.
Przyjechała tu po to, by chronić Chessie, dopilnować, aby interesy siostry Crista
nie stały się ważniejsze od problemów jej własnej siostry. Musi zapomnieć o rozczaro-
waniu, jakiego doznała, kiedy Cristo udawał zainteresowanie jej życiem i planami na
przyszłość tylko dlatego, że chciał wiedzieć, czy ona jest w ciąży.
To wszystko nie miało już znaczenia. Teraz liczyła się tylko Chessie.
Kiedy limuzyna zatrzymała się przed eleganckim domem, Isabelle spojrzała na
Chessie. Jej siostra była spięta. Wzięła ją za rękę. Palce Chessie były lodowato zimne,
ale uśmiechnęła się do Isabelle.
- Tak się cieszę, że jesteś ze mną - wyszeptała.
Dom Crista wyglądał podobnie jak inne stojące w równych rzędach przy Wentwor-
th Square. Był prosty i elegancki. Tradycyjna fasada budynku zdumiała Isabelle. Spo-
dziewała się czegoś bardziej wyszukanego, czegoś egzotycznego. Cristo rzeczywiście był
nieprzewidywalny.
Wnętrze domu też ją zaskoczyło. W ramach swojej pracy bywała w wielu wspania-
łych domach, które fotografowano w kolorowych magazynach. Ale to miejsce przekra-
czało jej najśmielsze wyobrażenia. Przynajmniej o kilka milionów funtów.
Kiedy chodziły po domu urządzonym w stylu georgiańskim, czyli w estetyce zaini-
cjowanej przez pierwszego z czterech kolejnych królów brytyjskich o imieniu Jerzy pa-
nujących w osiemnastym i na początku dziewiętnastego wieku, nawet Chessie szeroko
R
L
T
otwierała oczy ze zdumienia. Choć styl ten miał być zerwaniem z przepychem baroku,
jego względna prostota robiła ogromne wrażenie. Isabelle nie mogła oderwać wzroku od
marmurowego kominka ze zgrabnymi kolumnami podtrzymujÄ…cymi wÄ…ski, zdobiony
płaskorzezbami gzyms.
- To jest Crash. - Tak Cristo przedstawił mężczyznę, który oprowadzał je po domu.
Nie wyjaśnił, jaką rolę odgrywał, nie wiedziały nawet, czy to jest imię, czy nazwisko.
Isabelle początkowo przypuszczała, że jest on cudzoziemcem, ale kiedy się ode-
zwał, rozpoznała w nim Anglika i uznała, że jest lokajem Crista. Co prawda ten lokaj
ubrany był dość niekonwencjonalnie - nosił czarne dżinsy, podkoszulek, miał dość długie
włosy i dwudniowy zarost na twarzy. Niewątpliwie był bardzo dumny z tego domu.
- Cristo kupił go trzy lata temu - powiedział, przeprowadzając je przez długie sze-
regi pokoi. - Poprzedni właściciel nie miał pojęcia o dekoracji wnętrz. Dopiero pod ko-
niec zeszłego roku udało nam się doprowadzić wszystko do końca.
- Wszystko zrobiliście od nowa? - spytała Isabelle, zatrzymując się w saloniku,
który dzielił przydzielone siostrom sypialnie. - To musiało być ogromne wyzwanie.
- Prawdziwym wyzwaniem było zachowanie dawnych elementów wystroju i przy-
stosowanie domu do zamieszkania - odparł Crash.
- Czy można tego dotykać? - spytała Chessie, patrząc na proste, eleganckie krzesła.
- Wszystkiego można dotykać z wyjątkiem Renoira - odparł Crash.
- To żart, prawda? - Spojrzała na obraz wiszący nad kominkiem. - Czy te wszystkie
obrazy to oryginały? - spytała po chwili.
- Chcesz je obejrzeć z bliska?
Chessie była tą propozycją zachwycona, ale Isabelle zrezygnowała z oglądania
dzieł sztuki. Nie dlatego, że nie miałaby na to ochoty, ale wiedziała, że
Cristo ma zamiar wyjechać do swojej wiejskiej posiadłości i chciała z nim wcze-
śniej porozmawiać. Usłyszała, jak mówił o tym do Crasha. Chciał sprawdzić, jak się czu-
je jego ukochana klacz. Zauważył jednak, że Isabelle chce z nim pomówić, poprosił
więc, by do niego zajrzała, kiedy już obejrzy dom.
Crash pokazał jej apartamenty Crista, które znajdowały się na pierwszym piętrze.
Schodząc w dół, Isabelle zastanawiała się nad tym, jak się będzie czuła w takim domu.
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]