[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Garion pochwycił znajomy, kwaśny i ostry odór starego potu.
 Dawno się nie widzieliśmy, Garionie  rzekł cichym głosem Brill i zachi-
chotał nieprzyjemnie.
 Nie zbliżaj się  ostrzegł chłopiec. Trzymał miecz nisko, jak nauczył go
Barak.
 Wiedziałem, że któregoś dnia złapię cię samego.  Brill nie zwracał uwa-
gi na miecz. Szeroko rozłożył ramiona i pochylił się lekko. Zezowate oko lśniło
w świetle gwiazd.
Garion cofnął się, groznie wysuwając klingę. Brill skoczył na bok, a chłopiec
instynktownie przesunął ostrze miecza. Potem, zbyt szybko, by za nim nadążyć,
Brill cofnął się i mocno uderzył dłonią w przedramię Gariona. Miecz potoczył się
po oszronionych kamieniach. Chłopiec rozpaczliwie sięgnął po sztylet.
Nagle inny cień poruszył się w ciemności pod wieżą. Brill stęknął, trafiony
stopą w bok. Upadł, ale przetoczył się błyskawicznie i poderwał. Rozstawił nogi
i wolno poruszał dłońmi przed sobą.
Silk zrzucił strój Murga, odepchnął nogą i przykucnął, także rozstawiając ra-
miona.
Brill wyszczerzył zęby.
 Powinienem się domyślić, Kheldarze, że jesteś gdzieś w pobliżu.
 Ja też powinienem się ciebie spodziewać, Kordochu  odparł Silk. 
Zawsze siÄ™ gdzieÅ› pojawiasz.
Brill błyskawicznie sięgnął ręką do twarzy Silka, ale Drasanin bez trudu unik-
nÄ…Å‚ ciosu.
 Jak to się dzieje, że stale nas wyprzedzasz?  zapytał niemal uprzejmie. 
To twoje przyzwyczajenie zaczyna irytować Belgaratha.
226
Wyprowadził szybkie kopniecie w krocze, ale zezowaty przeciwnik odskoczył
zwinnie. Brill zaśmiał się krótko.
 Twoi ludzie mają zbyt miękkie serca dla koni  stwierdził.  Zcigając
was, sporo ich zajezdziłem na śmierć. Jak się wydostałeś z tej jamy?  zapytał,
szczerze zaciekawiony.  Rankiem Taur Urgas dostał szału.
 Jaka szkoda.
 Kazał obłupić strażników ze skóry.
 Wyobrażam sobie, że Murgo bez skóry wygląda nieco dziwacznie.
Brill rzucił się naprzód, wyciągając ręce. Silk przepuścił go obok siebie i moc-
no uderzył dłonią w środek pleców. Brill stęknął znowu, ale przekoziołkował i po-
wstał.
 Może naprawdę jesteś taki dobry, jak mówią  przyznał niechętnie.
 Sprawdz sam, Kordochu.  Silk uśmiechnął się groznie. Odsunął się od
ściany wieży. Jego dłonie przesuwały się bezustannie. Garion patrzył, jak obaj
krążą dookoła siebie, i serce podchodziło mu do gardła.
Brill skoczył znowu, kopiąc obiema stopami, a Silk zanurkował pod nim.
I znowu przekoziołkowali obaj. Lewa dłoń Silka strzeliła do przodu, nim jesz-
cze zdążył się podnieść, i trafiła Brilla w skroń. Ten zatoczył się od uderzenia,
zdołał jednak kopnąć Drasanina w kolano.
 Stosujesz defensywną technikę, Kheldarze  warknął, potrząsając głową
po ciosie.  To słabość.
 Jedynie różnica stylu, Kordochu  odparł Silk.
Brill pchnął kciukiem w oko, a Silk zablokował i wyprowadził cios w dołek.
Brill padając wykonał nożyce i ściął Silka z nóg. Obaj potoczyli się po oszronio-
nym bruku i poderwali natychmiast. Ciosy padały tak szybko, że Garion nie mógł
nadążyć wzrokiem.
Błąd był zupełnie prosty, tak minimalny, że Garion nie miał nawet pewno-
ści, czy to w ogóle błąd. Brill zadał cios w twarz, o uncję czy dwie mocniej niż
powinien, i wysunął dłoń o ułamek cala za daleko. Silk błyskawicznie pochwy-
cił w śmiertelnym uścisku jego nadgarstek. Upadł na plecy, w stronę parapetu,
jeszcze w locie podkurczając nogi. Szarpnięty mocno Brill zanurkował do przo-
du. Silk nagle wyprostował nogi, potężnym pchnięciem wyrzucając przeciwnika
w górę i za siebie. Ze zduszonym krzykiem Brill usiłował pochwycić kamienny
blok parapetu, lecz przelatywał nad nim zbyt wysoko i zbyt szybko. Wypadł za
krawędz muru i runął w ciemną otchłań. Jego wrzask cichł wolno, zagłuszony
przez następny krzyk ze Zwiątyni Toraka.
Silk powstał, spojrzał w przepaść i wrócił do Gariona, który czekał drżący
w mroku pod wieżą.
 Silku!  zawołał, z ulgą chwytając szczupłego Drasanina za rękaw.
 Co to było?  Belgarath wynurzył się zza węgła.
 Brill  odparł krótko Silk, wciągając murgoską szatę.
227
 Znowu?  jęknął starzec.  Co robił tym razem?
 Próbował fruwać, kiedy go ostatnio widziałem.  Silk uśmiechnął się zło-
śliwie.
Starzec zdumiał się.
 Nie radził sobie zbyt dobrze  dodał Silk.
Belgarath wzruszył ramionami.
 Może z czasem pójdzie mu lepiej.
 Szczerze mówiąc, nie ma aż tyle czasu.  Drasanin wyjrzał za mur.
Z dołu, z daleka. . . z bardzo daleka. . . dobiegło stłumione uderzenie, a po
kilku sekundach następne.
 Odbijanie się nie liczy?  upewnił się Silk.
Belgarath skrzywił się.
 Raczej nie.
 W takim razie należy uznać, że nie nauczył się dostatecznie szybko 
stwierdził wesoło Drasanin. Uśmiechnął się szeroko i rozejrzał dookoła.  Jakaż
cudowna noc  mruknÄ…Å‚, nie zwracajÄ…c siÄ™ do nikogo konkretnego.
 Ruszajmy  zaproponował Belgarath. Zerknął niespokojnie na wschodni
horyzont.  Lada chwila zacznie się rozwidniać.
Dołączyli do pozostałych, czekających pod wysokim murem Zwiątyni, jakieś
pięćdziesiąt sążni dalej. W napięciu czekali, aż nadejdą Relg z Durnikiem.
 Co was zatrzymało?  szepnął Barak.
 Spotkałem naszego starego przyjaciela  odparł Silk. Jego uśmiech był
błyskiem białych zębów w ciemności.
 To był Brill  wyjaśnił chrapliwym szeptem Garion.  On i Silk walczyli
ze sobą, i Silk zrzucił go z murów.
Mandorallen zerknÄ…Å‚ na oszroniony parapet.
 Zaiste daleka to droga w dół  zauważył.
 Prawda?  zgodził się Silk.
Barak parsknął i bez słowa położył swą wielką dłoń na ramieniu przyjaciela.
Po chwili Durnik i Relg nadeszli szczytem muru i przyłączyli się do grupy.
 Musimy przejść przez Zwiątynię  oznajmił Belgarath.  Naciągnijcie
kaptury jak najdalej i spuszczajcie głowy. Idzcie rzędem i mamroczcie do siebie,
jakbyście się modlili. Gdyby ktoś nas zaczepił, ja będę rozmawiał. Za każdym
razem, kiedy zabrzmi gong, trzeba odwrócić się w stronę ołtarza i pokłonić.
Poprowadził ich do solidnych drzwi okutych żelaznymi pasami. Obejrzał się
jeszcze sprawdzając, czy ustawili się w rzędzie, i wszedł do środka.
Wnętrze świątyni rozświetlały dymiące czerwone ognie i wypełniał ohydny, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •