[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tyłek, o Boże, mój tyłek się pali .
Widział swego pontiaca zaparkowanego w odległości zaledwie pięciu metrów.
Malowane farbą zderzaki, postrzępiony materiał dachu. Pod siedzeniem była gaśnica, gdyby
udało mu się tylko...
Gorejąc wlókł się na kolanach w stronę samochodu. Penitent pełen żaru, człowiek,
który pochyla się w płomieniach w stronę swojego Boga. Nagle pojął, iż odkąd ujrzał w
Sajgonie palącego się mnicha, przez cały czas pisane mu było umrzeć w ten właśnie sposób.
Była to jedna z owych krętych dróg przeznaczenia, na którą musiał wstąpić w momencie, gdy
na drodze do Cholon wyskoczył z samochodu i próbował powstrzymać mnicha przed
dokonaniem tego, co tamten uważał za słuszne.
Na Rosecrans Street, w odległości zaledwie dziesięciu metrów, w jedną i drugą stronę
śmigały samochody i autobusy. O czym myśleli ich pasażerowie widząc na parkingu
płonącego człowieka, nie śmiał nawet zgadywać, nikt w każdym razie się nie zatrzymał.
Popatrz, Morton, tam siÄ™ ktoÅ› pali!" Nie zwracaj uwagi, kochanie, to nikt z naszych
znajomych".
Plecy Boba paliły się teraz wściekłym ogniem, a języki płomieni sięgały mu pomiędzy
nogi. Zatoczył się na kolanach do przodu. Zdawało mu się, że przestało go boleć, nie miał
pojęcia dlaczego. Było to niczym klęczenie w podmuchach bardzo gorącego wiatru, tylko
tyle. Nieomal zabawne.
Udało mu się dotrzeć do samochodu i pomagając sobie łokciem podciągnąć się do
poziomu drzwi. Gaśnica, gdzie jest gaśnica, zaraz ją wyciągnę i wszystko jeszcze będzie
dobrze". Sczerniałą dłonią chwycił za klamkę. Dzięki Ci, Panie Boże, że zamki są wyłamane
- żadną miarą nie zdołałbym przekręcić kluczyka". Pociągnął do siebie i drzwi się otwarły,
lecz zarazem z głuchym, bolesnym zgrzytnięciem odpadła i ręka, jak gdyby palce były
pręcikami z węgla drzewnego.
Z bolesnym zdumieniem podniósł do góry żarzący się kikut nadgarstka. Zrozumiał
wówczas, iż jest już martwy, i że znalazł się w punkcie, w którym niemożliwa stała się
jakakolwiek pomoc albo próba leczenia. Sprawiało to w pewnym sensie ogromną ulgę, gdyż
usuwało ciążące przez cale życie brzemię troski o własne ciało, konieczność czynienia
wysiłków, by przeżyć. Koniec z zamartwianiem się o bezpieczną jazdę, z umiarem w piciu i
rzucaniem palenia.
Bob Tuggey spróbował wrzasnąć, wydając z siebie coś w rodzaju buntowniczego
wycia, które miało pokazać Ottonowi i Helmwige, że nie dba o to ani cholery i że na
odchodnym rzuca im jeszcze wyzwanie. Lecz do płuc wpadł mu jedynie ogień. Zakrztusił się
płomieniem i upadł w przód na siedzenie samochodu, nie wydawszy ani jednego dzwięku.
Jego ciało, płonąc, wpadło w szaleńcze drgawki, lecz było to zapewne spowodowane
kurczeniem się mięśni.
Winylowe siedzenia niemal w jednej chwili zajęły się płomieniem. Podsycany ciepłą
oceaniczną bryzą ogień wkrótce zaczął szaleć wewnątrz wozu. Po Bobie Tuggeyu pozostały
teraz jedynie nogi, wystajÄ…ce z otwartych drzwi samochodu.
Gdy tylko pojazd zapalił się, zaraz ktoś zadzwonił po straż pożarną i z oddali poczęło
dochodzić wycie i zawodzenie syren. W tej samej chwili, gdy pierwszy wóz straży pożarnej
wjechał na na parking, pontiac wybuchnął, wyrzucając w powietrze ogromną kulę oślepiająco
białego płomienia, daleko jaśniejszego i daleko bardziej rozjuszonego, niż mogło to
spowodować pięćdziesiąt litrów benzyny.
Płonące fragmenty samochodu potoczyły się po parkingu. Nawet blok silnika turlał się
i turlał niczym monstrualna kadz tryskająca ogniem. Skrawki płonącej materii pochwycił
nagły podmuch silnego wiatru i począł nimi kręcić w kółko.
W samym jądrze tej ognistej burzy stał Otto,- z wolna odejmując dłonie od oczu, oraz
Helmwige, która najwyrazniej znudzona patrzyła już na co innego.
- Pojedziemy dziś wieczorem do La Jolla? - spytała przyglądając się swoim
paznokciom.
- Och... jutro rano w zupełności wystarczy - odparł Otto. - Jeśli liebling Celii
uwierzył, że amulet należy do niej, będzie on u niego całkiem bezpieczny.
- Bist du mude, meine kleine Taube? - zagruchała Helmwige, a jej różowe wargi
zalśniły w świetle palącego się samochodu Boba. - Nie jesteś zmęczony, mój gołąbku?
Otto nic nie odpowiedział, tylko nadal stał wpatrując się w rozżarzone pogorzelisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]