[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I co dalej?
Tor wzruszył ramionami.
Nie wiem&
Ale coÅ› przypuszczasz?
Przypuszczam, ale to za mało. Przypuszczam, że popełnił błąd, przez który wszyscy zginęli.
Myślał widocznie, że rakieta została uszkodzona przez meteor i oni tam giną, a automat kosmogacyjny
samoczynnie nadaje wezwania pomocy. Przypuszczenie dobre jak każde inne& Faktem jest, że nie
wzywał przez radio kosmolotu Soto. Myślę, że wybiegł na kosmodrom i wystartował awaryjnym
kosmolotem kierując się na ich sygnały&
Rozumiem Marp mówił cicho, zupełnie cicho myślisz więc, że gdy planetoida zniknęła z
ekranów jego radarów, znalazł się w tym samym położeniu co Soto i inżynier&
Tak, planetoida nie nadawała sygnałów, a bez nich nie można jej było znalezć, chyba
przypadkiem& A przypadek ten się nie zdarzył Tor spojrzał na automat umocowujący pancerną
płytę na swoim miejscu i poszedł ku wyjściu.
Tor! zawołał za nim Marp. Musimy jeszcze przekazać do pamięci Konstruktora
informację, że odlot ludzi w Kosmos grozi im śmiercią.
Nie, Marp. Nie zrobimy tego Tor zatrzymał się. Nie zrobimy tego, ponieważ mielibyśmy
poważne trudności z opuszczeniem bazy. Konstruktor starałby się temu zapobiec wszystkimi
dostępnymi mu sposobami. To jest automat i jednym z jego podstawowych założeń jest ochrona życia
człowieka&
TEN, KTÓRY TRWA NAD GRANIC DWU CZASÓW
Od setek lat egzaminy zdaje się w maju. Nie jest to pomysł najszczęśliwszy, ale za to uświęcony
tradycją. Oczywiście w Akademii Marsjańskiej fakt ten nie ma znaczenia, ale na północnej półkuli
ziemskiej należałoby to zreformować. Akademia Kosmonautyczna, w murach której cytując
Cyfraka staję się kosmonautą , leży w centrum Europy i w związku z tym wkuwam wtedy, gdy
kwitną kasztany i pierwsze podmuchy ciepłego, letniego już wiatru kładą trzciny u brzegów jeziora, a
specjaliści od pogody organizują ciepłe księżycowe noce.
Mieszkam w wieżowcu tuż za starą akademią i widzę zawsze jej ciężkie, szare mury przygniecione
grawitacją, której nie mogli pokonać starożytni budowniczowie. Jest tam teraz muzeum robotów i w
nisko sklepionych salach stoją rzędy automatów, które kiedyś czemuś służyły. Zachodziłem tam
dawniej i lubię tę ciszę, półmrok przeszklonych prostokątów, zwanych oknami, i ledwo wyczuwalny
zapach tworzyw, z których budowano kiedyś automaty zapach przeszłości. Byłem tam niedawno,
kilka dni temu, z Taffem, Lili i Wortem. Spotkałem się z nimi przed salą egzaminacyjną. Szukałem
Worta. Przyszedłem właśnie, gdy automat swym schrypniętym głosem wzywał Taffa na egzamin. Na
chwilę gwar ucichł i wtedy usłyszałem głos Worta:
Sat, gdzie lecisz, protonie, tu jesteśmy. Stał z Lili pod kolumną informatora.
Sat, chodz na chwilę i powiedz, jak było.
Lili złapała mnie za rękaw, aż tworzywo silnie ściśnięte błysnęło czerwono. Uświadomiłem sobie
wtedy, że wczoraj zdawałem egzamin, a oni nic jeszcze nie wiedzą.
W ogóle nie było powiedziałem. Załatwili mnie odmownie&
Jak to?
Zwyczajnie. Pytali mnie o starożytne hipotezy dotyczące Czerwonego Kontynentu Jowisza.
Hipoteza jakiegoś Wildta czy jak mu tam& Nigdy nie byłem w stanie zapamiętać wszystkich tych
wyrafinowanych przypuszczeń naukowych szanownych pradziadków.
No i co? Lili nie puściła mego rękawa.
A co ma być? Niech się pan tego nauczy, drogi kolego powiedział Cyfrak tym swoim
głosem zdezelowanego automatu i otworzył pole wyjściowe.
Cyfrak ma zawsze takie zagrania stwierdził autorytatywnie Wort. Proszę kolegi , &
dziękuję, kolego& , a piła, jakich mało. Nie przejmuj się, Sat&
Zawsze trochę głupio.
Co on się ma przejmować Lili wzruszyła ramionami może jeszcze raz zdawać u Cyfraka.
Mnie już została tylko półautomatyczna komisja.
Nie martw się. Taff mówi, że nie masz to jak automaty starałem się ją pocieszyć.
Taff to nie ja. Taff ma podejście do automatów. Podobno studiował kiedyś psychologię
automatów homoidalnych.
Buja stwierdził Wort wylali go z tamtego wydziału i trafił do nas.
Ale zna się na tym. W Muzeum Robotyki Starożytnej zna większość automatów&
& a z niektórymi jestem nawet na ty.
To był Taff. Podszedł do mnie i klepnął mnie po ramieniu.
Co, Taff, już zdałeś?
Mhm. Cyfrak pytał mnie o roboty warujące i pojękliwe. Ponieważ znam osobiście kilka takich,
więc sami rozumiecie&
Jak to? Zamiast z zagadnień układu Jowisza, zdawałeś z robotyki? Lili patrzyła nań z
niedowierzaniem.
Wręcz przeciwnie. Zapytał mnie, kto uratował osiedle Sagan, gdy bitoptery rozpuściły klapę
odzwierną. Wiesz, ten wypadek na księżycu Jowisza, Europie, siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt lat
temu&
Nie znasz nawet dokładnie daty i zdałeś?
Jakoś nie rozmawialiśmy na temat dat. Opowiedziałem natomiast Cyfrakowi, jak robot
warujący wyczuł bitoptery i bohatersko narażając się na rozpuszczenie zastymulował pojękliwe.
Pojękliwe zaczęły od częstotliwości akustycznych, ale potem przeszły na ultradzwięki i gdy
kosmonauci nadbiegli, nie było już bitopterów&
Naprawdę nie było? zapytał rzeczowo Wort.
Tak naprawdę to nie wiem, ale Cyfrak też nie wiedział, więc pokiwał głową w prawidłowy
sposób i zdałem.
Ty to masz szczęście.
To nie jest szczęście, tylko wszechstronna znajomość przedmiotu i znajomości wśród robotów z
Muzeum Starożytnego.
Ale co z tego? zapytałem, bowiem nie spostrzegłem jakoś związku między muzeum a
egzaminem.
Bardzo wiele. Jest tam taki stary automat do opowiadania bajek. Opowiadał mi kiedyś podobną
historię o ziemskim mieście Rzymie i automatach pojękliwych o jakiejś takiej dziwnej nazwie.
Wort myślał przez chwilę, a potem powiedział:
Myślałem, że mówisz poważnie. Osiedle Sagan uratował warujący, pojękliwych tam w ogóle
nie było&
Ale mogły być Taff nie speszył się nawet. Zresztą, czy warto sprzeczać się o detale?
Wiesz, Taff, może ja bym się wybrała do tego twojego muzeum zaproponowała nagle Lili.
Po co? Przecież szczególnie ty, jako współczesny neuronik, nie lubisz się zadawać ze starymi
automatami.
To fakt, zawsze pachną nadpaloną izolacją. Ale może by mi to coś pomogło&
Popatrzyłem na Lili zdziwiony, bo nigdy nie podejrzewałem jej o takie pomysły.
W czym? Taff był też zdziwiony.
Ty jeszcze nie wiesz, zdaję półautomatyczny komisyjny. Jak obleję, to w ogóle nie mam czego
szukać w akademii. Taff zastanowił się chwilę.
Rzeczywiście, przykra sprawa. Tylko nie wiem, czy te roboty zechcą z tobą rozmawiać.
Dlaczego?
Nie lubiÄ… dziewczÄ…t.
Z jakiego to powodu?
Bez powodu. Po prostu nie są do nich przyzwyczajone. W dawnych czasach roboty były
budowane i wychowywane prawie zawsze przez mężczyzn.
A kobiety?
Miały tyle innych zajęć. W każdym razie robotami nie interesowały się nadmiernie.
Bzdurzysz Wort przerwał Taffowi. Mamy przecież przykłady w historii&
A mamy zgodził się Taff. Ale roboty nie są przekonane.
No to nie pójdę do tego muzeum Lili wzruszyła ramionami. Co by mi zresztą te stare
pudła mogły pomóc?
Masz racjÄ™, Lili. My, normalni ludzie, nie mamy tam nic do roboty przy tych tranzystorowych
trupach. Co innego taki ich beniaminek jak Taff powiedział Wort i spojrzał na Taffa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]