[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Właśnie zastanawiałem się, czy zawsze słodzisz pięć łyżeczek, i uznałem, że
widocznie masz słabość do słodyczy. - Jarrett roześmiał się serdecznie.
- Zagapiłam się - mruknęła, czerwieniąc się.
- Nie martw się, zamówię ci drugą kawę. - Już miał przywołać kelnera, gdy Sophia
złapała go za rękę i zaprotestowała.
- Nie, dziękuję. Nie zasnęłabym przez całą noc, a mam tyle pracy, że nie mogę
sobie na to pozwolić.
- W takim razie poproszę o rachunek i możemy iść.
Skinęła głową i zaczęła się gorączkowo zastanawiać, czego może oczekiwać
mężczyzna na zakończenie randki. Czegoś więcej niż buziak na dobranoc? Brakowało jej
wprawy i znajomości obowiązujących zasad, by nie odczuwać niepokoju zmieszanego z
odrobiną ekscytacji.
Kiedy jechali w ciemności do High Ridge Hall, Sophia spojrzała na swego
przystojnego towarzysza i westchnęła ciężko.
- Naprawdę nigdy nie byłeś w poważnym związku?
- Naprawdę. - Jarrett z niepokojem zdał sobie sprawę, że jego wyznanie może się
wydawać wysoce niewiarygodne. Nie zdziwiłby się, gdyby uznała je za cyniczną próbę
podbicia swojej atrakcyjności,
- I nigdy nie czułeś się samotny?
- Cóż, jak się pewnie domyślasz, nie żyłem jak mnich, ale zawsze przedkładałem
jakość nad ilość, jeśli wiesz, co mam na myśli. - Przyglądając się zakłopotanej Sophii,
Jarrett zdał sobie sprawę, że od kilku miesięcy była wdową.
Ciekawe, czy jej dokucza samotność, pomyślał, i natychmiast cale jego ciało
zadrżało pod wpływem erotycznego napięcia.
- Możemy zmienić temat? - zaproponował, poprawiając się w fotelu i starając się
uspokoić rozszalałe hormony. - Zaprosisz mnie na herbatę? Rozumiem, że kawa nie
wchodzi w grę, ale filiżanka ciepłej herbaty przed snem na pewno nie zaszkodzi. -
Uśmiechnął się jak młody chłopak, który z nadzieją i niepokojem oczekuje odpowiedzi.
Jednak Sophia zareagowała niespodziewanie ostro.
- Może innym razem - odparła sucho. - Jestem zmęczona.
Widząc rozczarowanie malujące się na twarzy Jarretta, dodała nieco milszym
tonem:
- Dziękuję za miły wieczór. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś zabrał mnie na
kolację. Przyjemnie jest zrobić coś normalnego i odpocząć od ciągłych zmartwień.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele
takich wieczorów. Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakby cię coś martwiło.
- W porządku. - Sophia nerwowo odgarnęła włosy, nie patrząc Jarrettowi w oczy. -
To tylko zmęczenie. Muszę się porządnie wyspać.
Ponieważ podjechali właśnie pod High Ridge Hall, Jarrett zaproponował:
- Odprowadzę cię do drzwi.
- Nie trzeba - zaprotestowała natychmiast i zaczęła szukać kluczy w torebce. Nadal
unikając jego wzroku, zapytała cicho: - Czy jeśli teraz poczujesz się samotny, masz do
kogo pójść?
Jarrett westchnął w duchu. Jak każda znana mu kobieta, Sophia nie odpuszczała,
dopóki nie uzyskała satysfakcjonującej ją odpowiedzi. Musiał jednak przyznać, że w jej
przypadku było to uzasadnione. Po latach spędzonych z podłym okrutnikiem spo-
dziewała się po mężczyznach tylko najgorszego.
- Przecież mówiłem ci, że z nikim się nie spotykam - przypomniał jej łagodnie. -
Nie mam w zwyczaju grać na kilka frontów. Myślisz, że mógłbym pójść na kolację z
jedną piękną kobietą, wiedząc, że czeka na mnie inna? Zazwyczaj moje związki same się
rozpadały. Kobiety, z którymi się spotykałem, też stawiały na pierwszym miejscu karierę
i nie miały ochoty na długotrwałe zobowiązania. Nie sądzę, bym kiedyś kogoś zranił,
odchodząc. - Jarrett przypomniał sobie jedną z kobiet sukcesu, która mimo wszystko
zdawała się gotowa porzucić dla niego karierę. Udało mu się na szczęście wyplątać z tej
niezręcznej sytuacji, nie robiąc jej wielkiej krzywdy. Nigdy nie dowiedziała się, że
czekał na tę jedną jedyną, którą ona, pewna swoich walorów atrakcyjna trzydziestolatka
z dobrego towarzystwa, z całą pewnością nie była. W przeciwieństwie do siedzącej koło
niego zmęczonej, ciężko doświadczonej przez życie Sophii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]