[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go wysłuchać.
- Chcecie zabić dwa aligatory tylko po to, żeby nakręcić parę stóp taśmy? -
zapytał Rey. - Chcecie, żeby krwawiły w technikolorze ku uciesze
waszych widzów?
- Na litość boską, to są aligatory! - krzyknął Stan. - To nie jest żaden
zagrożony gatunek, już nie! Ludzie do nich strielają, polują na nie bez
przerwy.
- Nie bez przerwy. Istnieje sezon łowiecki i niektórzy nawet przestrzegają
związanych z nim przepisów. A poza tym ci, którzy na nie tutaj polują, nie
fotografujÄ… ich agonii.
Julie widziała, że Stanowi nabrzmiały żyły na twarzy i że jego wargi drżą
z gniewu. Zdawała też sobie sprawę, że naokoło panuje cisza, a cała ekipa
stoi i przysłuchuje się kłótni. Nad ich głowami zawisło milczenie bagien,
przerywane tylko zawodzeniem komarów i cichym szeptem wiatru
poruszającego pióropuszami niskopiennych palm.
Zanim starszy mężczyzna zdobył się na odpowiedz, Julie przemówiła:
- Mordercy mają zabić aligatory ze strachu. Są ludzmi z miasta i bardzo się
boją, gdyż znajdują się w obcym środowisku i na łasce Jean-Pierre'a.
Strzelają do wszystkiego, co się nisza, bo nie mogą zaatakować tego, kogo
ścigają.
Rey popatrzył na nią surowo.
- To świetny pomysł, tylko dlaczego oni nie mogą strzelać ślepymi
nabojami? Dlaczego nie spryskacie ich nóg sztuczną krwią, tylko
poświęcacie żywe aligatory?
- Przecież to nie jest takie ważne ... - zaczęła.
- Owszem, ważne. Aligatory cieszą się słońcem i deszczem, i światłem
księżyca, ryczą z rozkoszy kopulując i śpiewając swoim młodym. Nie
rezygnują z życia chętniej niż ty.
- A nie mówiłam? Ten człowiek to jest Aligator Tabary! - rozległ się zza
kamer głos Ofelii.
- Cholera - powiedział Stan. - Chodz, Julie. Kręcimy.
Julie nie ruszała się z miejsca i nie odrywała wzroku od opalonej twarzy
Reya i kawowobrązowej głębi jego oczu.
- Rozładujcie broń! - rzuciła w końcu przez ramię.
- Julie ... - zaczÄ…Å‚ Stan.
- Słyszałeś, co powiedziałam - zwróciła się do niego. - Zrób tak, żeby to
wyszło dobrze. Przecież potrafisz. Zastosuj efekty specjalne, żeby ta scena
wyszła. I pamiętaj: aligatorom nie może się nic stać.
Stan zacisnął wargi, ale kiwnął powoli głową.
- Ty tu rządzisz - powiedział.
- Dzięki, Stan.
Dotknęła jego ramienia, a potem odwróciła się do ekipy.
- W porządku! - krzyknęła, a jej głos niósł się daleko. - Teraz pół godziny
przerwy. A potem kręcimy.
Ale to nie był koniec.
Kiedy światło dnia już gasło i Julie schodziła z planu, Stan podniósł rękę,
dając jej znak, żeby poczekała, a kiedy się zatrzymała, dogonił ją,
utykając. Szli przez chwilę w milczeniu ścieżką wydeptaną tego dnia
podczas zdjęć. Schylali się pod pióropuszami niskopiennych palm i
przechodzili ponad gnijącymi pniami drzew pokrytymi porostami i małymi
zielonymi paprociami. Słyszeli głosy i od czasu do czasu śmiech tych
członków ekipy, którzy poszli przodem. Pozostałych słychać było z tyłu.
Julie zastanawiała się, gdzie jest Rey. Ostatni raz widziała go przed
godziną. Musiał pojechać do domu przed nakręceniem ostatniej sceny.
Przez chwilę Stan i ona mieli najbliższą okolicę tylko dla siebie, gdyż
oprócz wielkiej czapli o niebieskawoszarym upierzeniu, stojącej na straży
nad małym skrawkiem mokradeł, i wiewiórki, która przebiegła im drogę, a
pózniej wspięła się na drzewo i rozpłaszczyła na gałęzi próbując się
schować, w pobliżu nie było żywej duszy. Stan patrzył przez chwilę na
wiewiórkę, a potem rozejrzał się i popatrzył na Julie.
- No dobrze - powiedział - co jest między tobą a Tabarym?
- Od kiedy to kontrolujesz moje życie prywatne? - spytała Julie beztroskim
tonem.
- Nie obchodzi mnie twoje życie prywatne - odpowiedziaÅ‚. ¬Obchodzi
mnie to, jak posuwa się praca nad filmem. Wygląda na to, że tracisz
kontrolę, pozwalasz, żeby Tabary rządził na planie.
- Wiesz, że to nieprawda.
Julie chwyciła gałązkę woskownicy i obrywała z niej liście, wskutek czego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •