[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pod listem widniał jego podpis. Opublikowanie tego listu było
jawnym pogwałceniem zasad. Zastanawiał się nad ostatnim wy-
znaniem, jednak pozostawił je. I nie żałował.
S
R
Victoria szła do niego z wysoko uniesioną głową. Nie zwracała
uwagi na kłębiący się za nią tłum.
Widział, jak bardzo jest spięta. Wyciągnęła do niego rękę z ga-
zetÄ….
Dlaczego to napisałeś?
Z powodu twojego wczorajszego listu. Wystawiłaś się na kryty-
kę. Twoje pobudki mogły nie spodobać się niektórym osobom.
Chciałem, by świat dowiedział się, jaka naprawdę jesteś.
Wlepiła w niego swoje śliczne brązowe oczy.
- Ale napisałaś... na końcu...
Spochmurniał.
- Na pewno znajdą się panie, którym to wyznanie nie
przypadnie do gustu. BiorÄ…c pod uwagÄ™ mojÄ… reputacjÄ™...
Czujesz się dotknięta? - zapytał.
Zrobiła krok w jego stronę.
- Speszona. Nic nie rozumiem.
Okrążył biurko i podszedł do niej.
- Czego nie rozumiesz, Victorio?
Tłum się cofnął. Victoria podniosła na niego niespokojne oczy.
- Napisałeś, że... że mnie kochasz. Czy to prawda?
- Czy kiedykolwiek napisałem coś, co nie jest prawdą?
Powoli pokręciła głową.
- Nie, ty nie kłamiesz. Jesteś prawdomówny, to twój
ogromny plus. Ale...
- Ale co?
Uciekła wzrokiem.
- Ale nigdy wcześniej nie powiedziałeś, że mnie kochasz
- wyszeptała. - Może, mówiąc o miłości, mamy na myśli
zupełnie inne rzeczy? Chyba tak jest.
S
R
Serce mu się ścisnęło. Chce pozostać dla niego kimś, z kim łą-
czy go tylko przyjazń. Powinien pozwolić jej odejść, ale nie
może się na to zdobyć.
Podszedł do niej. Przesunął palcem po jej policzku.
- Nie wiesz, o czym mówię, gdy mówię o miłości? Może
dlatego, że jej nie szukałaś. Zależało ci na dziecku.
Pogładził jej policzek. Czuł, jak drży. Podniosła na niego oczy
błyszczące od łez.
- Chyba okłamywałam i siebie, i ciebie - wyszeptała. -
Zwróciłam się do ciebie, bo cię pragnęłam, ale ty byłeś dla
mnie niedosiężny. Wiedziałam, że kobiety z Renewal dla
ciebie nie istnieją. Zresztą nawet gdyby tak nie było, i tak
byś mnie nie wybrał. A ja od dawna byłam pod twoim uro
kiem. NaprawdÄ™...
Patrzył na nią w oszołomieniu. Nie mógł pozbierać myśli. Zwiat
wirował, usuwał się spod nóg. Victoria patrzyła na niego z na-
pięciem. Musiał dać jej jeszcze szansę, by wycofać się z twarzą.
Chciałaś mieć dziecko - sprostował. Nabrała powietrza, popa-
trzyła na niego żarliwie.
Tak - potwierdziła. - Ale najbardziej chciałam ciebie. Przestał
oddychać. Powiedziała, że już wcześniej go
pragnęła. Słyszał to z ust wielu kobiet. Od Victorii chce czegoś
więcej. Nie powiedziała, że go kocha. Z doświadczenia wie, że
pragnienie to nie to samo co miłość. I że niekoniecznie się z nią
wiąże.
Tłum zafalował. Podekscytowany gwar, jaki towarzyszył jej
ostatnim słowom, narastał z każdą sekundą. Victoria, jak obu-
dzona z transu, odwróciła się i popatrzyła na stojących za nią
ludzi. Ich twarze wyrażały zdumienie i niedowierzanie. Po-
śpiesznie zerknęła na Caleba.
S
R
I nagle rzuciła się do ucieczki. Ona, która nigdy dotąd nie ucie-
kała. Wiedział, że stało się coś strasznego.
Victoria! - zawołał za nią i puścił się biegiem, ale nie mógł się
przebić przez tłum.
O co tu chodzi, Caleb? - zawołał ktoś. - Już jej list był dziwny,
ale ten twój... To zagrywka, by zrobić reklamę gazecie? Podob-
no masz kłopoty?
Nie odpowiedział. Nic go nie obchodzi gazeta. Przeciskał się
gorÄ…czkowo, by biec za VictoriÄ….
- To małżeństwo to była lipa? - zapytał ktoś, stając mu
na drodze.
Victoria znikała za rogiem. Nie, to małżeństwo nie było na niby.
To najprawdziwsza rzecz w jego życiu, zrozumiał niespodzie-
wanie.
- Przepraszam, muszę znalezć żonę! - rzucił, przepycha
jąc się przez blokujących mu wyjście ludzi. Wybiegł na uli
cę. Musi ją znalezć!
W księgarni jej nie było, w domu też. Zajrzał do siebie. Pusto.
Nic mu z tego nie przyjdzie. Victoria się ukryła. Przed nim,
przed sobą, kto to wie? Ale jedno wiedział z całą pewnością. To
kobieta, którą chce kochać, na którą chce czekać. Nawet całą
wieczność.
Usiadł na schodach jej domu.
Było już ciemno, gdy powoli podeszła do wejścia. Może ludzie
już przestali się z niej naśmiewać? Zresztą nic jej to nie obcho-
dzi. Liczy siÄ™ dla niej zdanie tylko jednej osoby, ale nie chce jej
widzieć. Powiedział, że ją kocha, ale dla niego miłość jest
czymś zupełnie innym niż dla niej. Powiedziała mu, że go chcia-
ła; wcale nie wyglądał wtedy na
S
R
zadowolonego. Gdy od niego odchodziła, nie próbował jej za-
trzymać. Nie powiedział nawet jednego słowa. Nie poprosił,
żeby do niego wróciła. Napisał do gazety, ł>o niechcący go
sprowokowała. Zachował się jak dżentelmen, ale to był tylko
pusty gest.
Powoli zaczęła wchodzić po schodkach.
Nagle ktoś ujął ją za ręce. Krzyknęła przestraszona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •