[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w całości, a także zajrzeć do środka i obwąchać wszystko. Kilkoro małych wy-
drzacząt znalazło porzucony kawałek liny i zaczęło bawić się z zapałem w prze-
ciÄ…ganie.
Przy rufie zarytego w piachu trój kadłubowca oczekiwał Pożeracz Chmur. Sie-
dział w kociej pozie, owijając przednie łapy ogonem.
 Ja już się pożegnałem  powiadomił zbliżającego się maga.
 Nadal nie rezygnujesz? Na morzu jest dość mokro  rzekł Promień.
Pożeracz Chmur machnął jednym uchem i fuknął pogardliwie.
 Umiem latać. Nie boję się. A poza tym, kiedy was zabraknie, tutaj będzie
można umrzeć z nudów. Już się zdecydowałem i nie myślę rezygnować z atrakcji
wypadu na kontynent.
Promień podniósł z plaży kamyczek i rzucił z rozmachem w fale.
 Dasz radę dolecieć tam bez odpoczynku?
Smok prychnął powtórnie.
 Czasem zadajesz tak głupie pytania. . . Skoro doleciałem tutaj z Kamykiem
na karku. . .
 Ale Myszka będzie chciał skracać drogę i skakać. Wtedy nas zgubisz, a na
wybrzeżu nie będziemy mogli na ciebie długo czekać. A w tej postaci jesteś za
duży, żeby wejść do łodzi.
56
Uszy Pożeracza Chmur przylgnęły płasko do głowy. Pochylił się ku Promie-
niowi i mruknął głosem balansującym na granicy groznego warkotu:
 Denerrrwujesz mnie. Może masz rrrację w tym, co mówisz, ale mnie barr-
rdzo denerrrrwujesz.
Promień nic nie odpowiedział. Pożeracz Chmur podniósł się, z rozmysłem
grzebał wielką tylną łapą, obsypując chłopca piaskiem. Ciężkim krokiem, wlo-
kąc za sobą ogon, udał się w zarośla, by dokonać męczącej transformacji w po-
stać o mniejszych gabarytach. Oraz przygotować się duchowo na kontakt z wodą
znacznie bliższy, niż życzyłby sobie jakikolwiek smok. Promień otrzepał z piasku
tunikę. Nastroje Pożeracza Chmur były mu całkiem obojętne. Znacznie bardziej
chciałby zorientować się we własnych. Jaszczur był piękną wyspą, ale zasmoczo-
ną w stopniu trudnym do zniesienia. Promieniowi już dawno obrzydły zatargi o te-
rytoria, zdobycze i zastanawianie się, do kogo należy każdy kęs mięsa upolowa-
ny w buszu. Także świadomość, że tutaj pogrzebał szczątki Miętówki, odbierała
jaszczurowi sporą część uroku. W ciągu dwóch lat Promień schodził ten kawa-
łek lądu wzdłuż i wszerz. Krajobrazy tropikalnej krainy marzeń spowszedniały.
Wciąż oglądał te same twarze i wreszcie doznał wrażenia, że jedynie zamienił
jedno miejsce odosobnienia na drugie. Paradoksalne  zarazem nigdy w swym
niedługim życiu nie cieszył się aż taką swobodą. Nikogo nie obchodziło to, gdzie
chodzi ani co robi. Nie śledziły go żadne wścibskie oczy. %7ładen cierpki głos nie
przypominał mu, że jest księciem i ma się zachowywać zgodnie ze swym uro-
dzeniem. Tutaj arystokrata oraz wieśniak na równych prawach pracowali, pływali
w morzu, tarzali się w piasku i strącali kijem orzechy z drzew. To było przyjemne,
ale Promień czuł, że nie chciałby zostawać na Jaszczurze kolejnego roku. Prze-
cież nawet Pożeracz Chmur nie mógł usiedzieć spokojnie w domu. A jednak. . .
wyobraznia młodego księcia wbrew zdrowemu rozsądkowi podsuwała mu kosz-
marne obrazy  twarze magów Kręgu, nauczycieli, sług, które naraz obracają się
ku niemu w miejskim tłumie. Palce wskazujące go oskarżycielsko jako ucieki-
niera, odstępcę, tchórza, człowieka, który zaparł się swojego rodu i nie wypełnił
ciążących na nim obowiązków.
Zwinął rękę w pięść i uderzył nią w burtę, aż zabolało.
 Jestem Promień  wymamrotał pod nosem tonem grozby.  Promień
Iskra i sam o sobie stanowiÄ™!
 Co mówisz?  usłyszał za plecami. To był Wężownik, który wyprzedził
nieco nadchodzących właśnie podróżników. Promień potrząsnął głową.
 Nic. . . Czas odpływać.
57
* * *
Dzień był pogodny, a fale niewysokie i łódz pokonywała je bez najmniejszego
wysiłku. Stadko wydrzaków towarzyszyło jej kawałek drogi, a potem zawróciło.
Czterej synowie Słonego żegnali je, wydając przeciągłe, ostre krzyki. Odpowia-
dały im podobne głosy odpływającej gromadki na pól zwierzęcych przyjaciół.
Wężownik, usadowiony pośrodku zaimprowizowanego pokładu, pilnował jedno-
cześnie żagla i steru. Myszka tkwił na prawym dziobie, wodząc nosem po mapie.
Aokciem przytrzymywał częściowo rozwinięty zwój, a jednocześnie bazgrał rysi-
kiem po ćwiartce pergaminu, która usiłowała odfrunąć na skrzydłach oceanicznej
bryzy. Diament przytrzymał Myszce notatki. Został wynagrodzony niewyraznym
podziękowaniem. Mały Wędrowiec nie odrywał oczu od plątaniny linii na grubym
papierze. Skupiony marszczył brwi i poruszał wargami, kalkulując najbardziej ko-
rzystne parametry skoku.
Na rufie usiadła Księżycowy Kwiat, trzymając na kolanach córkę. Chciała do
ostatniej chwili patrzyć na wyspę. W miarę jak się oddalali, pokryty lasem garb
lądu coraz bardziej upodabniał się do śpiącego na wodzie zwierzęcia. Nawet ob-
łok pary i dymu, unoszący się jak zwykle nad wierzchołkiem drzemiącego wul-
kanu, przypominał oddech potwora. Księżycowy Kwiat była szczęśliwa na Jasz-
czurze. Pamięć podsuwała jej niemal wyłącznie dobre wspomnienia. Kochający
mąż, piękny dom, zdrowe i mądre dzieci, które kolejno wydawała na świat. Nawet
konflikty z pasierbką wydawały się błahe, nie wzbudzały już gniewu. Jagoda była
buntownicza z natury, ale nie miała w sobie niczego podłego.
 Dobre dziecko  pomyślała Księżycowy Kwiat.  Niełatwe, ale dobre. . . 
Dziewczynka na jej kolanach poruszyła się.
 Mamusiu. . . Dlaczego odpływamy z domu?
 Już ci mówiłam, ptaszynko. . . Jedziemy do nowego domu. Do pięknego,
dużego domu. Do twojego dziadka. I do wuja.
Słoneczna westchnęła. Starsi bracia z entuzjazmem podchodzili do projektu
podróży, ale ona i Blask, jej brat blizniak, wcale nie mieli wielkiej ochoty na
zmiany. Obietnice oferujące mnóstwo zabawek, prawdziwe kucyki do jeżdżenia
oraz ładne sukienki traciły na atrakcyjności  podszyte wyrazną nerwowością
rodziców. Bliznięta przedkładały więc znane sobie warunki, choćby najbardziej
skromne, nad niepewne i obce bogactwa. Księżycowy Kwiat nie mogła nie przy-
znać im w duchu racji. Zamknęła oczy i szybko poprosiła Los o przychylność.
Przytuliła mocniej córeczkę.
 Kochanie, na wyspie były tylko smoki. %7ładnych innych ludzi prócz nas.
Nie miałaś przyjaciółki, prawda? Jagoda jest za duża, a Różyczka za mała, żeby
się z tobą bawić. Pomyśl, jak byłoby milo: w Solnych Polanach na pewno są
58 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •