[ Pobierz całość w formacie PDF ]

błąd? Jaki? Przecież pragnęła dla córki wszystkiego, co najlepsze. Starała się ze wszystkich sił. Za mało?
A może, jak sugerowała wychowawczyni, za dużo?
Siedziała nad kubkiem dawno wystygłej kawy i nie potrafiła wymyślić nic sensownego. Przepełniało
ją poczucie klęski. Nie sprawdzała się nawet jako matka. Nie umiała nawiązać porozumienia z własną
córką. A w obliczu problemu też nie potrafiła znalezć rozwiązania. Przerastało ją to wszystko. Gdyby
jeszcze mogła się komuś wygadać& Tylko komu? Matka odpada  przecież to woda na jej młyn. Marzena
jest kochana, ale nie ma pojęcia o wychowywaniu dzieci. Poza tym jej stosunek do życia jest raczej lekki
i powierzchowny. Można się z nią dobrze bawić, ale problemy to nie jej specjalność. Dominik? Już
przecież powiedział, że nie ma pojęcia o rodzicielskich dylematach. Przynajmniej był szczery. Chociaż
miło byłoby nawet tylko pogadać&
Niewesołe rozmyślania przerwał powrót Marysi.
 Gdzie byłaś?
 Na tańcach. A ty tak wcześnie w domu? Firma wybuchła czy co? zdziwienie nastolatki było
wyraznie zabarwione złośliwością.
Tamara poczuła, że jest zmęczona. Bardzo zmęczona. I nie ma siły na kłótnie.
 Byłam w szkole.
 W jakiej szkole?  Marysia zatrzymała się z ręką na klamce swojego pokoju.
 No przecież nie w mojej  Tamara wzruszyła ramionami.  Pani Wolska poprosiła mnie
o spotkanie. Widzę, że jesteś zaskoczona, ale nie dziwi mnie to. Przecież już drugi dzień nie pokazałaś się
na lekcjach&
Ponieważ córka milczała, kobieta podniosła wzrok i przyjrzała się dziewczynie. Stała przed nią
zupełnie obca postać. Może w pewien sposób atrakcyjna, ale zbyt mocny makijaż i wyzywający strój
odbierały wiele wdzięku tej dopiero budzącej się kobiecości. Kiedy to się stało?  zadała sobie po raz
kolejny pytanie i po raz kolejny nie znalazła odpowiedzi.
 Usiądz, proszę. Musimy porozmawiać.
 Nie ma o czym  burknęła dziewczyna.
 Ależ jest  zapewniła matka.
Marysia usiadła, ale zaciśnięte usta jednoznacznie wskazywały na to, że nie zamierza brać udziału
w dyskusji.
 Marysiu&  zaczęła, specjalnie używając tego imienia. Miała nadzieję, że córka zareaguje, ale ta
nadal milczała.  Wiem, jak wygląda twoja sytuacja w szkole. Nie jest dobrze. Powiem więcej  jest
fatalnie. Zagrożenie z trzech przedmiotów, reszta ledwie ledwie& I jeszcze twoje zachowanie&
Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę&
Tamara popatrzyła w okno. Bure niebo idealnie oddawało stan jej ducha. Westchnęła.
 Czy chcesz mi coś powiedzieć? Jakoś to wyjaśnić? Chciałabym wiedzieć&
Dziewczyna nadal milczała. Siedziała sztywno na krześle i wpatrywała się we własne dłonie.
 Nie wiem, dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać. Jest mi z tego powodu bardzo smutno. Kiedyś
umiałyśmy się dogadać. Jeżeli masz problemy  powiedz, przecież wiesz, że będę starała się pomóc&
Czuła jakby jej słowa uderzały w niewidzialny mur, który otaczał jej dziecko. Nie umiała go rozbić,
nie miała sił. Gdyby Marysia dała chociaż mały znak, że chce porozmawiać, że jej zależy. Ale nastolatka
sprawiała wrażenie, jakby matka zupełnie jej nie obchodziła. Tamara poczuła rozdrażnienie.
Dlaczego tylko ja mam się starać?  pomyślała.  Z jakiego powodu mam na siłę budować coś, czego
ona nie chce. Albo nie potrzebuje. Mogłaby okazać chociaż, że docenia moje starania. A ona? Nabroiła
i żadnej skruchy, żadnego poczucia winy. Nawet zwykłe  przepraszam nie przejdzie jej przez usta&
 Dobrze, skoro nie chcesz, nie będę nalegać. Chciałam poznać przyczyny, pomóc& Ale jeżeli nie
masz zamiaru niczego wyjaśniać, muszę podjąć takie działania, jakie uznam za stosowne. Proszę, oddaj
mi telefon.
 Telefon?!  córka spojrzała z niedowierzaniem.
 Tak. Dostaniesz go z powrotem, gdy poprawisz oceny.
 Nie możesz mi zabrać telefonu!
 Mylisz się. Mogę. I właśnie to robię. Nie będziesz też chodziła na taniec. Codziennie będę odwozić
cię do szkoły, a po szkole zawozić do babci. I tak pozostanie do momentu poprawy.  Nie sprawiało jej
przyjemności oznajmianie córce o swoich decyzjach, ale jeszcze większą przykrość sprawiło jej to, że
dziewczynę bardziej obeszła utrata telefonu niż smutek matki.
 Chyba żartujesz! Nie zgadzam się!  Marysia wstała gwałtownie, potrącając krzesło.  Nie możesz
mnie zamknąć jak w więzieniu!
 Nie krzycz. Nic tym nie osiągniesz. Dziecko, ja nie mam siły na kolejną awanturę. I może teraz w to
nie wierzysz, ale naprawdę chcę twojego dobra. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl
  •