[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego w miarę obronną ręką?
%7łe ci nie zmyłem głowy.
Pochylił się, pocałował ją i wyszedł z pokoju. Niedługo przyjdzie do
niej Maddie, a on ma przy stajniach sporo pracy. Starał się nie myśleć o
Caroline i jej subtelnych metodach zdobywania go.
Resztę dnia aż do wieczora spędził na pracy, przygotowując stajnie do
malowania. Namawiał Caroline, by zastąpić farbę lakierem ochronnym, ale
ona się uparła, żeby podobnie jak dom stajnie były beżowe z obramowaniem
w kolorze brązu. Ma być pięknie w każdym calu, od tego nie odstąpi. Co
oznaczało, że trzeba będzie więcej czasu i energii poświęcić na ich wygląd
zewnętrzny.
Tymczasem przegrody wewnątrz wymagały dużego nakładu pracy. W
obu budynkach było miejsce dla dwudziestu koni. Taka ich liczba, łącznie z
lekcjami jazdy konnej, zapewniały Caroline stały dochód. Lecz prowadzenie
tego biznesu to zbyt duży ciężar dla samotnej kobiety, nawet przy czyjejś
dorywczej pomocy.
Sam postanowił, że nim wyjedzie z Belle Star, zrobi wszystko, by
stajnie spełniały swoje zadanie, ułatwiając tym samym życie Caroline.
Malował, patrząc, jak drewno wchłania farbę, i po głowie chodziły mu różne
myśli. Co to za facet ten szeryf Walker? Na randkę się z nią umawiał? Do
zobaczenia w sobotę wieczór"? Nie miał wobec Caroline żadnych praw, ale
to jeszcze nie oznaczało, że ona ma się na sobotę umawiać z szeryfem. Ten
57
RS
bezczelny typ za dużo sobie pozwala. Zdecydował jednak, że się nie będzie
wtrącał. To nie jego sprawa.
Trudno właściwie powiedzieć, co go łączyło z Caroline
Nie wiedział. Sądził, że wszystko jest tak, jak być powinno
Dobrze im było razem, oboje stanowili dla siebie atrakcję. Nie
oszukiwał jej. Wiedziała, że za miesiąc wyjedzie. I wyglądało na to, że nie
miała mu tego za złe. Zdawał sobie sprawę, że Caroline Portman nie
zaliczała się do kobiet łatwych. Nie miała doświadczenia w sprawach
damsko męskich. Wiedział o tym od samego początku, gdy podeszła do
niego w barze. Dlaczego zatem jej uśmiech do Jacka Walkera tak go
rozzłościł? Rozmyślał o tym i z coraz większym rozmachem nakładał farbę
na deski.
Raptem coś zwróciło jego uwagę. Odłożył pędzel i podszedł do
rowerka na trzech kółkach z wykrzywioną kierownicą, najwyrazniej
wymagającego naprawy. Dotknął siedzenia i zamyślił się. Tato, popatrz,
jak jeżdżę!".
Tess patrzyła na niego z dumą zaokrąglonymi z wrażenia oczami. Sam
siedział na trawniku przed domem w Houston i przyglądał się, jak jego
trzyletnia córka pedałuje z zapałem. Jej włoski rozwiewał wiatr, a buzia
promieniała radością.
Patrz, tato!
Widzę, Tess! krzyknął i w tej właśnie chwili zadzwoniła komórka.
Wzywano go na budowÄ™.
Przyjeżdżaj natychmiast! nalegał Blake Beaumont. Rzucił jeszcze
okiem na córkę rowerzystkę i pojechał.
Wrócił pózno i od razu skierował się do pokoju Tess. Córka otworzyła
oczy i spojrzała na niego ze smutkiem.
58
RS
Nie widziałeś mnie, tato... Pojechałeś...
Widziałem, Tess. Podziwiałem, jak pięknie jezdzisz. Ale Tess
odwróciła się i zamknęła oczy, udając, że śpi.
Sam patrzył chwilę na rowerek i serce ściskał mu ból. Jaki był głupi!
Stracił największy na świecie skarb, by zyskać uznanie człowieka oschłego i
niezdolnego do żadnych uczuć.
Wkrótce potem żona od niego odeszła, zabierając Tess. Dla dobra
córki pokazywali się często razem i udawali szczęśliwą rodzinę. Sam
zawsze dużo pracował, rzadko bywał w domu i zaniedbywał dla firmy żonę
i dziecko. Aż w końcu zapłacił za to najwyższą cenę cenę życia.
Sam?
Miły głos przerwał tok jego myśli. Uniósł głowę i napotkał wzrok
ładnej rudej kobiety uśmiechającej się do niego.
Szukam pana oznajmiła. Mam nadzieję, że się pan przede mną
nie chowa.
Nie wiedziałem, że pani mnie szuka.
Z polecenia Caroline. Jestem Maddie Walker. Wyciągnęła do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]