[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zachowanie pustelnicy bardzo go zastanawiało. Wzięła ciało kota i
włożyła je do pudełka po płatkach kukurydzianych.
- Pochowam go pózniej - oznajmiła.
Umarło tu wiele innych zwierząt - wokół chatki stało pełno malutkich
krzyży, a siostra doskonale wiedziała, czy pod takim to a takim krzyżem
leży lis, czy oswojony zajączek. Więc skąd to nagłe zamieszanie wokół
małego ślepego kociaka? Przecież wszyscy mówili, że trzymać takiego to
czyste szaleństwo. Nie mógł wiedzieć, bo i skąd, że siostra Madeleine
traktowała kociaka jak omen - znak, że nie zawsze postępuje słusznie.
- Już dawno przestałem się modlić, ale jest siostra taką kobietą, że chyba
znowu zacznę - powiedział Francis Xavier Byrne, ogryzając jagnięcą gicz.
Chłopak Hickeyów był tak wdzięczny za referencje, w które zaopatrzyła
go pustelnica, że zrobiłby dla niej wszystko.
- Prosiłabym cię, żebyś od czasu do czasu przyniósł mi trochę mięsa,
którego rodzice nie potrzebują. Nie chcę, abyś pozbawiał ich zarobku -
tłumaczyła.
Natychmiast zrozumiał, że nie powinien im o tym mówić.
- Dla Cyganów? - spytał.
- Dla kogoś, kto potrzebuje mięsa, żeby odzyskać siły - odrzekła.
- Zawsze możemy pomodlić się razem, Francis - zwróciła się do Byrne'a.
- O co?
- Moglibyśmy podziękować Bogu za to, że Kathleen Sullivan wyjdzie ze
szpitala i wróci do domu.
- Szczerze mówiąc, wcale jej nie współczuję. Wyskoczyła na mnie jak
diabeł z piekła.
- Zaatakowałeś ją, rabowałeś dobytek jej syna. To, że tu mieszkasz, wcale
nie znaczy, iż akceptuję wszystko, co robisz.
- Ale siostra wie, dlaczego to zrobiłem.
419
- Czyżby?
- Siostra wie, że nie chciałem jej skrzywdzić. Potrzebowałem czegoś, co
pomogłoby mi przetrwać w drodze. Nie mogłem dać się schwytać i
zamknąć jak w klatce. Siostra też tego uczucia nie cierpi, sama mi to
siostra mówiła.
- Tak, ale ja nie rabowałam, nie kradłam ani nikogo nie biłam, żeby się z
tej klatki wyrwać.
- Bo siostra nigdy nie musiała.
Wtedy odzyskała pewność, że postępuje słusznie. Po śmierci kotka
zastanawiała się, czy to aby nie znak od Boga, znak, że nie zawsze
postępuje słusznie, że ów donośny głos, który słyszy, jest tylko jej
własnym głosem.
- Wiesz, chyba się opaliłaś - rzekł z podziwem Stevie. - I to w taką
pogodÄ™.
- Powiadają, że to wiatr opala - odrzekła Anna z uśmiechem.
- Jeszcze tylko rok i będziesz wolną kobietą - powiedział, otaksowując
spojrzeniem wysoką blondynkę o idealnych zębach i jasnym uśmiechu.
Annie podobało się, że Stevie ją podziwia.
- Wolną w tym sensie, że skończę szkołę, ale ty wolność pojmujesz
inaczej.
- To znaczy jak?
- Wolność to dla ciebie coś znacznie pikantniejszego niż ja - odparła.
Wracała do domu bardzo z siebie zadowolona. Cieszyła się
zainteresowaniem dwóch najprzystojniejszych chłopców w Lough Glass,
co wcale nie było takie złe. Nie to, żeby zwracała na Steviego uwagę, nie.
Wszyscy wiedzieli, co z niego za ziółko.
Były już wystarczająco dorosłe, żeby wynająć w Dublinie mieszkanie.
Wszyscy myśleli, że Kit i Clio zamieszkają w nim razem. To znaczy
wszyscy w Lough Glass. No, może z wyjątkiem Maury.
- Nie będziesz czuła się samotna w tej małej klitce? - martwił się Martin
McMahon.
- Nie, tatusiu. To tak blisko college'u i w ogóle.
420
- Ale gdybyś zamieszkała z Clio, stać by was było na coś ładniejszego.
- Przestałybyśmy się uczyć. Cały czas spędzałybyśmy tylko na śmiechu i
gadaniu. Zresztą ona ma innych przyjaciół, a ja innych.
Maura zerknęła na męża i Martin przestał drążyć temat.
Frankie pomogła Kit w przeprowadzce do małego pokoiku.
- Szkoda, że nie mieszkasz z nami, ale dołączyłam tam jako ostatnia, więc
nie mogę nikogo wyrzucić.
- Nie, Frankie, mówię serio. Lubię być sama.
I rzeczywiście lubiła. Uczyła się, kiedy chciała, a jeśli zapragnęła z kimś
pogadać, zawsze mogła odwiedzić Frankie albo Clio, która też wynajęła
samodzielny pokój. Rzecz w tym, iż często bywał u niej Michael. To, że
Clio nie chciała towarzystwa współwyspiaczek, miało dużo wspólnego z
definicją rozrywki według Michaela O'Connora. Nie to, żeby paplała o
tym w domu.
- Bomba - Frankie podziwiała swoje dzieło: jaskrawo kolorową narzutę
przybitą do ściany i linoleum na małej półce, gdzie ułożyła sprzęt
kuchenny skompletowany przez MaurÄ™.
Paddy, jej brat, student prawa, też im pomagał.
- Podałem się za urzędnika roznoszącego wezwania sądowe - oznajmił.
- Pewnego dnia wywalą cię z roboty - Kit była zdumiona, że Paddy tak
lekko traktuje swojÄ… pracÄ™.
- Siostrzeńca szefa firmy? Wykluczone - odparł wesoło.
- Skoro tak... - Kit parsknęła śmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]